notatnik na biurku i ręce

Planowanie i działanie, kiedy (czujesz, że) wszystko wokół się wali [#018]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 21 min



Dziwnie się nagrywa odcinek, mając w głowie kontekst wojny. Ale cóż, tak właśnie jest. 24 lutego 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę. Dla wielu z nas psychicznie jest to bardzo trudny okres. Ale życie się dzieje wokół nas, świat nie stoi, dlatego postanowiłam nagrać taki odcinek, w którym pogadamy trochę o planowaniu i działaniu właśnie wtedy, kiedy czujemy, że wszystko wokół nas się wali. Zapraszam!

Posłuchaj odcinka w: Spotify, Apple Podcasts, Google Podcasts, YouTube lub skorzystaj z odtwarzcza poniżej.

Wymienione w tym odcinku

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Jeśli plan się wali to znaczy, że żyjesz

Na początek mam dwie dobre… Chociaż w obecnej sytuacji na świecie być może druga nie jest wcale dobra. Ale jeśli czujesz, że Twój plan się wali na co dzień to znaczy, że żyjesz. To znaczy, że życie wokół Ciebie się dzieje. To znaczy, że jesteś narażony/narażona na wszystkie te rzeczy, na które nie mamy wpływu, które przeszkadzają nam w tym, co planujemy robić i w tym jak działamy na co dzień.

Jeśli Twój plan się wali, to też prawdopodobnie nie mieszkasz na pustyni. To jest bardziej fakt niż dobra wiadomość. [śmiech] Jeśli mieszkasz na pustyni – to jest symbol jakiegoś odludzia i jakiegoś miejsca, w którym być może dookoła nic się nie dzieje. Chociaż zaraz się okaże, że na pustyni dużo się dzieje, a ja po prostu tutaj gadam o rzeczach, na których się nie znam. Tak jak zresztą mam wrażenie, że mamy okazję teraz obserwować – wszyscy się znają na geopolityce. [śmiech]

Zakładam, że nie mieszkasz na pustyni, jeśli Twój plan na co dzień się wali. Oczywiście, podcast jest osadzony w obecnej sytuacji na świecie, natomiast jak najbardziej wszystkie kroki, elementy, które tutaj poruszę są do zmapowania na każdą inną sytuację, kiedy czujesz, że wszystko wokół Ciebie się wali.

Kiedy wokół nas się wszystko wali – oczywiście tu jest cudzysłów bardzo kreślony w powietrzu – to nasz mózg wchodzi w inny stan. Dla niektórych to będzie stan zawieszenia, dla innych to będzie stan intensywnego myślenia i tak jak teraz – nasycania się wręcz tymi wiadomościami, co nie jest raczej standardową sytuacją, kiedy życie się dzieje i sobie spokojnie robimy swoje rzeczy. Wiadomo, że zawsze coś będzie przeszkadzać. Ale umówmy się, że to jest trochę inny stan i inne samopoczucie.

Co jest naprawdę Twoją sytuacją?

To nad czym warto się zastanowić, to co jest tak naprawdę Twoją obecną sytuacją. Sytuacją w kontekście planowania i działania oczywiście. Zakładam, że gdyby Ciebie dotyczyła sytuacja uciekania przed wojną, to raczej myślę, że nie słuchałbyś/nie słuchałabyś tego podcastu. Zakładam, że jednak dach nad głową masz i jakoś się to życie toczy.

Co jest Twoją obecną sytuacją w kontekście tych planów, które się sypią? Czy to jest, że masz ustalony jakiś deadline z klientem? Do jakiegoś terminu musisz coś dostarczyć i jeśli nie, to będą w związku z tym jakieś konsekwencje? Czy pracujesz na etacie i trudno ci się skupić i na przykład od 3 tygodni praca idzie jak po grudzie? Czy być może wydajesz własne produkty i robota nie idzie, bo mózg nie daje rady. Oczywiście to może być miks tych trzech sytuacji. Oczywiście, jeszcze jest masa innych konfiguracji i sytuacji, w których się znajdujesz, ale warto zdać sobie sprawę co się dzieje, co z tym planowaniem nie idzie i w kontekście czego nie działam.

Co z tym możesz zrobić?

Jakie kroki można dalej powziąć, kiedy planowanie i działanie się wokół wali? Do przetestowania powiedziałabym. Ja też nie będę zwolenniczką tego, żeby zawsze się odciąć od wszystkiego, na przykład od wiadomości kiedy coś się dzieje tak intensywnego jak teraz.

Dlaczego? To pewnie będzie dobrze działać, jeśli uda nam się znieść ten silny dyskomfort, który będzie towarzyszył temu odcięciu. Jeśli jesteś w stanie to zrobić i to jakoś przetrwać to spoko, to będzie to pewnie dobra opcja. Pytanie – czy chcesz się odcinać od tych wiadomości? Ja sobie mówię, że chyba niekoniecznie, że chciałabym jednak coś wiedzieć.

Natomiast to, w jaki stan potrafi wchodzić mój mózg i jak wysoko na liście priorytetów potrafi postawić potrzebę nasycania się tymi informacjami, bo nie mogę tego nazwać po prostu śledzeniem informacji. Mój mózg po prostu wchodzi jak taki jakiś krwiożerczy stwór i on musi. On musi. To nie jest pierwszy raz, kiedy ja zauważam u siebie takie zjawisko.

Wiem, że na dłuższą metę ja potrafię po prostu być wycięta na 2 tygodnie i w ogóle nie pamiętać co się działo za bardzo, że ja ciągle z tym telefonem w łapie siedziałam i coś śledziłam. A całe życie dookoła mnie się działo i ja ten czas zmarnowałam. Byłam totalnie wykończona śledzeniem tych informacji. Bez sensu.

To nie jest historia z obecnej sytuacji wojny, tylko to był chyba 2020? Nie wiem, czy też tak macie, ale przez pandemię to mi się kompletnie pierdzielą lata. Kiedy zapadł wyrok Trybunału Konstytucyjnego w kontekście aborcji to wtedy pamiętam, że wpadłam w taki marazm. Dlatego się nauczyłam już po tym marazmie. Szkoda że pojawiła się okazja do wykorzystania tej nauki teraz, no ale cóż.

Jakie ja podejście przyjmuję? Żeby sobie poprzeżywać. Ale poprzeżywać nie przez 2 tygodnie, nie przez 5 dni, tylko przez chwilę. Tu trzy małe strategie. Powiedzieć sobie: za 10 minut ja przejrzę te wiadomości i odłożyć ten telefon. Może być ciężko przez te 10 minut. Będzie dyskomfort. Ale nie przejmujemy się dyskomfortem przez 10 minut. Lepszy dyskomfort przez 10 minut niż przez 2 tygodnie.

Inną opcją jest: dam sobie 10 minut na przeglądanie tych wiadomości, na poprzeżywanie tego, na zobaczenie co się dzieje itd. Serio to zrobić przez 10 minut – włączyć sobie stoper naprawdę i być uczciwym z samym sobą i po tych 10 minutach odłożyć. Niech ten stoper najlepiej potem ma trzeszczący dźwięk albo jakiś taki, którego nie da się pominąć, żeby naprawdę było wyraźne przerwanie, że dobra, minęło 10 minut.

Jeszcze inną opcją jest wykorzystanie tzw. intencji implementacji, która częściej się pojawia w kontekście na przykład nawyków albo dowiezienia czegoś przed sobą w określonym terminie, czyli jak zrobię X to Y. Jakby wyglądał taki monolog ze sobą? Okej, jest wojna. Ja bym bardzo chciała teraz poprzeglądać te wiadomości i zobaczyć co się dzieje, ale mam inne swoje rzeczy. Czy jeśli to poczeka godzinę, to czy coś się zmieni? Czy coś się stanie? Prawdopodobnie odpowiedź brzmi: nie. Mogłoby to więc wyglądać tak – jak nagram dwa odcinki podcastu, to dam sobie 10 minut na kanapie na przeglądanie wiadomości. Czy tam ile chcecie. Ale żeby był ten punkt: okej, najpierw zrobię coś, potem dam sobie czas na to.

Inna rzecz, którą warto rozważyć – ja wiem, że jeszcze nie przechodzimy do planowania i tak bardziej działamy mentalnościowo i ze swoją głową, bo najpierw potrzebujemy trochę sięgnąć do przyczyny, czyli bardziej do tego, co nam blokuje planowanie i działanie.

Skup się na faktach

Co nam blokuje planowanie i działanie? Jakieś silne emocje czy jakaś potrzeba, która się wytworzyła. Na przykład przeglądania tych wiadomości. Jakieś silne emocje, na przykład smutek, przerażenie, cokolwiek. Żeby sobie z tym trochę bardziej poradzić można się zastanowić, jakie są moje fakty, moja aktualna sytuacja.

Dla mnie na przykład takimi faktami będzie to, że mieszkam w zachodniej części Polski, więc jestem trochę dalej na poziomie geograficznym od tej całej sytuacji. Oczywiście to może znaczyć nic lub cokolwiek, ale dla Ciebie być może będzie to pocieszające w jakiś sposób.

Faktów nie oceniamy. Fakty są faktami. Chodzi o oddzielenie tego elementu emocjonalnego. Co jest jeszcze dla mnie faktem? Mieszkam w swoim mieszkaniu, mam ciepło, mam co jeść, jest obok mnie bliska osoba, towarzyszy mi pies, którego bardzo lubię. [śmiech] Mam fajne lokum do życia. Dalej: mam też pracę. Mam oszczędności. Można tak dalej wymieniać. Pewne fakty, które dotyczą Twojej aktualnej sytuacji.

Co te fakty robią? Być może i tego byśmy oczekiwali – uświadomienie sobie tych faktów, czyli tej aktualnej sytuacji, w której się człowiek znajduje oczekiwalibyśmy, że przyniesie nam taki skutek, że okej, przeżywam tę trudną sytuację, bo ona jest trudna i nie oszukujmy się. Natomiast fakty wokół mnie są takie, że jest okej powiedzmy. Mam nadzieję, że Ty teraz z analizy tych faktów możesz stwierdzić, że jest okej.

Teraz powiem coś, co się pewnie części osób nie spodoba. Nam albo wielu z nas jest ciężko. Przerażenie wyobrażenia pewnych scenariuszy, które mogą nastąpić, nie muszą nastąpić itd. Natomiast fakt jest taki, że nie dzieje się to u nas. Jakkolwiek to brzmi. To nie my jesteśmy pierwszoplanowymi aktorami w tej całej sytuacji. Gdybyśmy byli to byśmy byli, ale nie jesteśmy. Cały ogrom cierpienia i trudnych sytuacji jest w innym miejscu w tym momencie, więc to nie my jesteśmy najważniejsi tak naprawdę i to nie nasze odczucia.

Oczywiście w kontekście światowym, bo dla nas samych nasze odczucia będą ważne, jeśli nie najważniejsze, bo będziesz żyć ze sobą do końca życia, więc to ma znaczenie, co ty czujesz. Natomiast to jest bardzo subiektywne – mi pomaga w takich sytuacjach spojrzeć trochę bardziej globalnie. Okej, to nie jest o mnie. Ja mogę podjąć jakieś działanie, pomóc, natomiast ten spektakl nie jest o mnie. Oczywiście to jest przenośnia. Może zła w kontekście wojny. Nie ja gram tutaj pierwszoplanową rolę.

Ja już widziałam różne głosy, że ludzie tu przyjeżdżają, uciekają przed wojną i „będą mieli tu dobrze, bo jakieś socjale i coś tam”. Tutaj stąpam po grząskim gruncie, ale jeśli obserwujecie mnie na Instagramie, to znacie mniej więcej moje podejście, bo też robiłam na ten temat relacje. Ja mam zawsze takie w głowie: dżizas, świat naprawdę sięga trochę dalej niż szyba przed czubkiem naszego nosa.

Andrzej Tucholski mówił o bardzo fajnej filozofii półtora człowieka. Skrót – ona polega na tym, że mimo że fajnie jest mieć w sobie taką siłą psychiczną, żeby być w stanie unieść półtora człowieka, czyli samego siebie i jeszcze kawałek kogoś, kiedy ten ktoś nie domaga, kiedy temu komuś dzieje się źle.

Oczywiście, to będzie możliwe tylko wtedy, kiedy my będziemy mieli zasoby. Dla jasności – nie musimy ich mieć. Jeśli Ty ich nie masz, to jeśli mogę do czegoś zachęcić, to do tego, żeby nie mieć poczucia, że nie jesteś tego w stanie zrobić. Ale jeśli mamy, to fajnie jest mieć taką mentalność, bo ona może bardzo procentować w skali świata, społeczeństwa.

Mi jest mega bliska ta filozofia. Teraz, szczególnie teraz ona się super odzywa. Jeśli my się sypiemy, kiedy nie dzieje się już u nas ta wojna, to pytanie: co by było, gdyby była u nas? Być może reakcja byłaby zupełnie inna. Ja nie wiem tego. Natomiast wniosek mój jest taki i to jest mój sposób patrzenia na ten świat, że to nie jest o mnie. Nie ja jestem tutaj najważniejsza i moje odczucia.

Muszę sobie znaleźć sposób na to, żeby sobie z nimi poradzić, bo ja mam do tego warunki i mam środki. Mam dach nad głową, mam biuro, pokój. Mam pieniądze, żeby sobie kupić jedzenie. Mam wszelkie warunki materialne do tego, żeby względnie moje życie było normalne.

Warunki psychiczne to jest oczywiście inna kwestia, bo niekoniecznie to jest na pstryknięcie palcami. Natomiast mieć warunki psychiczne, a nie mieć tych materialnych – robi się skomplikowanie. W dygresję poszłam, ale poczułam, że to jest ważne tutaj w kontekście faktów i kolejnego punktu, czyli zwiększania poczucia sprawczości.

Zwiększ poczucie sprawczości

Warto się zastanowić, co ja realnie mogę zrobić. Działanie nawet małymi krokami to jest zawsze to, co dodaje motywacji i to, co dodaje poczucia sprawczości. Jeśli chcemy pomagać, to oczywiście warto pójść w zweryfikowane wsparcie. W ogóle ja nie kumam, że ktoś próbuje robić interes na tym i robić jakieś fejkowe zbiórki, ale okej.

Przede wszystkim to, co będzie nam zwiększać poczucie sprawczości to jest to, żeby żyć. Od zawieszenia się w powietrzu wojna się nie kończy czy Twoja trudna sytuacja, w której się teraz znajdujesz się nie kończy.

My potrzebujemy żyć. Potrzebujemy zarabiać, gotować pomidorową i głaskać psa, aby życie toczyło się dalej. Te rzeczy, które teraz Tobie leżą, bo były wcześniej w planie, ale wszystko się zesrały, to jak one będą dłużej leżeć, to sytuacja się nie poprawi. Nikomu nie pomoże to, że my odkładamy te rzeczy. Nikomu nie pomoże to, że nasze życie się zatrzymało.

Oddziel ziarna od plew

Tu warto zadać sobie pytanie: na co ja mogę sobie w obecnej sytuacji pozwolić? Co jest najważniejsze, a co jest pierdołą? Czy ja mam takie projekty, których niezrobienie sprawi, że nie będę miała za co zapłacić rachunków? Czy bardziej wszystkie te rzeczy, które robię to są takie nice to have? Marzy mi się, żeby były zrobione, to są jakieś moje prywatne projekty. To nie znaczy, że one są mniej ważne tak ogólno życiowo, ale mając wizję braku wody w kranie albo braku prądu i siedzenia o świeczce – jakkolwiek dla niektórych to może być romantyczne i relaksujące – tak myślę, że jednak obowiązki będą wyżej niż marzenia w tym przypadku.

Nazwałabym to takim oddzielaniem ziarna od plew. Wybrać naprawdę już top of the top rzeczy. Jeśli masz ograniczone zasoby, to będzie Ci mega, mega trudno robić wszystko co do tej pory. A być może to będzie pierwszy raz w życiu, kiedy skapniesz się, że cała masa rzeczy, którą do tej pory robiłam to w ogóle były mało znaczące rzeczy i dlaczego ja w ogóle na to czas poświęcałam? Nie kumam.

Tu mi się przypomina rozmowa Natalii Dołżyckiej z Jestem Interaktywna Ola Gościniak, która opowiadała, że po urodzeniu dziecka – odtwórczo teraz lecę tę historię – pracowała godzinę dziennie, bo na więcej po prostu nie mogła sobie pozwolić. Ja Wam podlinkuję oczywiście tę rozmowę, bo to jest fantastyczny przykład tego, jak człowiek w skrajnej sytuacji potrafi oddzielać albo jest zmuszony do tego, żeby oddzielać te mniej znaczące sprawy od tych, które są naprawdę naj, naj, najważniejsze.

Zachęcam bardzo do takiej naprawdę ostrej selekcji przed samym sobą po to, żeby jak wykorzystasz na przykład te trzy małe strategie o których mówiłam – zrobię to za 10 minut, dam sobie 10 minut na przeglądanie wiadomości albo jak zrobię… (wstaw to, co masz do zrobienia), to wtedy sobie poprokrastynuję nad tymi wiadomościami. To połączenie wybrania tych naj, naj, najważniejszych rzeczy właśnie z takimi lekkimi, małymi, niektórym się wydaje, że trywialnymi trikami względem naszego mózgu może zrobić naprawdę robotę.

Dlaczego mówię, że trywialnymi? Wydają się trywialne, natomiast akurat w kontekście intencji implementacji mamy całkiem sporo badań, które potwierdzają jej zarąbistą skuteczność. Sorry, może brzmi prosto, ale dopóki nie zaczniesz stosować, to nawet te proste rzeczy nie dają rezultatu, jak się tylko o nich słyszy, więc sorry.

Dalej – jeśli nie mamy takich rzeczy, które są krytyczne dla naszego życia do zrobienia, to można też pójść w tzw. produktywną prokrastynację. Założę się, że jest w Twoim życiu masa taka drobnych rzeczy związanych z domem, załatwianiem jakichś spraw, jakichś niedokończonych rzeczy, które kiedyś dobrze byłoby, żeby były zrobione, może nie są najważniejsze, ale siedzą w głowie.

To może to jest właśnie ten dobry czas, żeby wykorzystać go, jeśli jest Ci się trudno skupić na przykład pracy kreatywnej. Oczywiście nie dotyczy to przypadku, kiedy pracujesz na etacie, bo tam to musisz robić i tam bym zastosowała te strategie, o których wspominałam na początku odcinku.

Na przykład po godzinach, jeśli po pracy wpadasz w tryb: aaa, dzieje się, dzieję się – może warto wykorzystać taką produktywną prokrastynację, bo to są i tak rzeczy, które Ty kiedyś chcesz zrobić, tylko one są gdzieś robione pomiędzy najczęściej. Chociaż ja jestem zwolenniczką grupowania takich rzeczy, ale często one gdzieś wpadają pomiędzy albo czekają na wieczne nigdy.

Wtedy kiedy już z jakiegoś powodu naprawdę dochodzi do tego, że ja już to muszę zrobić, bo to za długo czeka, to wtedy sięgamy po tę listę. Warto też w to pójść. Ja wykorzystuję to podejście, wtedy kiedy na przykład mam się gorzej albo kiedy powoli wychodzę z migreny, ale to jest taki stan, gdzie naprawdę rozwiązywanie jakichś większych problemów, wymyślanie procesów czy praca kreatywna, to byłaby jazda jak po gruzie.

Nie ma sensu wtedy się zmuszać do tego, żeby bardzo kreatywnie działać, bardzo pracować umysłem, kiedy możemy w tym samym czasie zrobić rzeczy, które są mało wymagające. Warto takie listy mieć.

Być może kojarzysz mój bezpłatny e-book. Jeśli jesteś zapisany/zapisana do newslettera, to w bezpłatnych materiałach on wisi już od dawna. To jest e-book mówiący o tym, jak w czterech krokach przeprowadzić takie oczyszczanie głowy. W wyniku tego oczyszczania głowy założę się, że bardzo dużo rzeczy, niedomkniętych spraw może Ci się pojawić właśnie na takiej liście.

Można z tego potem zrobić taką listę rzeczy, nad którymi można prokrastynować produktywnie, czyli one wymagają trochę mniej energii, trochę mniej zasobów, nie są to żadne projekty, tylko jakieś pierdololo rzeczy, które wynikają z tego, że życie się dzieje na co dzień. Ja taką osobną listę mam.

To jest lista rzeczy, które oczywiście nie mają jakiegoś konkretnego terminu, ale sięgam po nią właśnie w takich sytuacjach. Czyli nie marnuję swoich zasobów na takie rzeczy, wtedy kiedy mam się super, chce mi się robić i w ogóle ekstra i nie mam migreny, tylko właśnie w takich jakichś dziwnych sytuacjach. Uwielbiam to podejście.

Jeśli podoba Ci się ten odcinek – dołącz do osób czytających mój newsletter i odbierz dostęp do materiałów dodatkowych.

Elastyczny plan to elastyczny wynik

To na co chciałabym zwrócić uwagę to to, że elastyczny plan to elastyczny wynik. Często ten nasz plan jest napięty jak guma w gaciach i wynik musi być jeden, bo jak nie to koniec. To powoduje po pierwsze – presję, po drugie – ryzyko, że ten plan się zawali jest tak szczerze to praktycznie 100%.

Chyba że mieszkasz na pustyni albo w jakimś domu na odludziu i na niebie nie wpływa nic, żadni inni ludzie, nic się nie dzieje, to może tak. Ale obstawiam, że wtedy chyba byś tu nie był/była i nie słuchała tego podcastu.

Ja wiem, że dla wielu osób wizja elastyczny plan może być taka: hę? Ale to nie planujemy po to, żeby zrobić? Oczywiście, że planujemy po to, żeby zrobić. Elastyczny plan zakłada, że ja mogę bardzo dużo planu, jeśli nie cały z jakiegoś powodu zmienić po drodze i że to będzie okej.

Ja powiem więcej – to powinno być dla nas okej, bo liczba rzeczy, na które my nie mamy wpływu jest tak ogromna, że biczowanie się potem, że coś muszę zmienić po drodze, bo coś się zadziało jest po prostu bez sensu. Nie wiem, czy ty myślałeś/myślałaś 23 lutego o tym, że dzień później Rosja zaatakuje Ukrainę. Ja nie myślałam. Who knows? Nie mam na to wpływu.

Mam wpływ na to, jak na to zareaguję do pewnego stopnia albo jakie działania później dalej podejmę. Być może jak masz elastyczny plan i elastyczny potem wynik, to być może nie dowieziesz wszystkiego tego, co było zaplanowane albo dowieziesz coś innego – to niekoniecznie musi znaczyć, że to źle. Nadal dowieziesz coś przed sobą, nadal nie utkniesz w jakimś marazmie.

To, co jest z mojej perspektywy ważne to to, że nie będziesz mieć poczucia zmarnowanego czasu. Oczywiście – disclaimer – z daniem sobie prawa do tego, żeby przeżywać pewne emocje, poprzeżywać sobie tą sytuacją, jeśli potrzebujesz itd. Z taką troską względem siebie i wyrozumiałością. Biczowanie się, kiedy coś Ci się wali naprawdę nie ma sensu, bo to jeszcze kopiesz się po kostkach wtedy.

Ja się śmieję czasami ze swoich analogii, bo mi się one podobają, ale chyba ludzie je postrzegają jako suche. Ale to trudno, może to będzie moja cecha charakterystyczna. Idziesz przez życie i można sobie iść normalnie, fajnie, masz wygodne buty.

Czasem jest jakiś kamień – albo na niego stąpniesz i trudno, albo go ominiesz. A jak my sobie robimy bardzo sztywny plan i bardzo się ciśniemy na działanie, to tak jakbyśmy sobie jeszcze wysypali klocki lego, zdjęli te buty i tak na boso po tych klockach lego chcieli iść. Pozdrawiam. [śmiech]

Podsumowując – planowanie i działanie kiedy czujesz, że wszystko wokół się wali, to takie punkty na które warto zwrócić uwagę: co jest konkretnie twoją sytuacją, w której teraz się znajdujesz? Dalej kroki, jakie możesz powziąć to poprzeżywać sobie to. Ale dać sobie jakieś limity w kontekście tego przeżywania. Wypisać jakie są fakty.

Ja nie jestem zwolenniczką trzymania takich rzeczy w głowie. Na papierze to jakoś jednak inaczej. Jakie są fakty? Czy z tych faktów wynika coś dobrego dla mnie? Zwiększyć swoje poczucie sprawczości. Co realnie mogę zrobić w tej sytuacji? Być może mogę pomóc. A tak poza tym to przede wszystkim żyć. Tak jak mówiłam – od zawieszenia się w powietrzu wojna się nie kończy, a warto jest mieć zupę pomidorową i głaskać psa, bo dzięki temu życie jest normalniejsze.

Na co mogę sobie pozwolić? Wyznaczyć priorytety w kontekście tych rzeczy, które mi się zawaliły, które przestałam robić. Okej, robić zgodnie z priorytetami. To, co jest pierdołą odrzucić. A jeśli nie mam takich rzeczy, które są na szczycie priorytetów i mogę sobie pozwolić na więcej luzu, to wykorzystać na przykład produktywną prokrastynację i ponadrabiać sobie w życiu trochę tych pierdów, które leżą i na mnie czekają.

Mieć w głowie to, że elastyczny plan to elastyczny wynik i to będzie lepsze niż napięta guma w gaciach, która nam się wbija w brzuch. Nie wiem jak Ty, ale ja tego bardzo nie lubię.

Za 2 tygodnie bardzo serdecznie zapraszam Cię na fajny odcinek o bardzo prostej metodzie, która jeśli zastosujesz ją w wielu obszarach życia może sporo ułatwić, przyspieszyć i oszczędzić Ci zasoby z głowy. Tak enigmatycznie zakończę. Zapraszam za 2 tygodnie!

Sprawdź ?

Bezpłatne planery tygodniowe gotowe do druku: tutaj.


Zdjęcie: Kelly Sikkema


Niektóre linki na stronie mogą być afiliacyjne. Jeśli wejdziesz przez taki link na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu otrzymam gratyfikację (nie wpływa to na cenę dla Ciebie). W ten sposób wspierasz moją pracę. Dziękuję!

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej