Monika Torkowska i Julia Burza

Przeczytałyśmy „Atomowe nawyki”. I co teraz? | Julia Burza [#022]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 33 min

No w końcu ciepełko! Niektórzy wyciągają pewnie buty z szafy. Być może jesteś to właśnie Ty i zastanawiasz się, jak wyrobić w sobie w końcu nawyk regularnego biegania.

Zaprosiłam do rozmowy osobę, która podobnie tak jak ja, w ostatnim czasie przeczytała wspaniałą, fantastyczną książkę „Atomowe nawyki” Jamesa Cleara. Rozmawiamy o naszych systemach wokół nawyków, o aplikacjach, środowisku, a także o jednej najważniejszej radzie, którą dałybyśmy komuś, kto zaczyna działać z nawykami. Moja rozmówczyni również nagrywa swój podcast „Świat Burzy” – porusza tam tematy związane z rozwojem osobistym, podróżami, ale też zastanawia się, jak sama o sobie i w swoim podcaście mówi: jak spełniać marzenia i być najlepszą wersję siebie, kocha góry, uwielbia spać w namiocie i uwielbia swój czytnik, z którym nigdy się nie rozstaje. Julia Burza.
Posłuchaj odcinka w: Spotify, Apple Podcasts, Google Podcasts, YouTube lub skorzystaj z odtwarzacza poniżej.

Książka, o której rozmawiamy w odcinku:

Książka Atomowe nawyki

Wymienione w tym odcinku

Ekran telefonu Julii, aplikacja Śledzenie Nawyków Loop, na ekranie zdjęcie Pauliny Wierzgacz
Widok z mojej aplikacji do nawyków (HabitBull)

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

Cześć Julia!

Cześć Monika!

Co ostatnio ciekawego czytałaś na swoim ulubionym Kindlu? Na czytniku, bo nie wiem, czy to jest Kindle.

Tak, to jest Kindle. Najważniejsze jest to, że jest to czytnik i mogę go zabrać wszędzie, co jest super. Zwłaszcza że ja bardzo dużo skaczę po książkach. Nie mam takiego musu, że muszę jedną książkę dokończyć. Podam Ci dwie książki, które aktualnie czytam. Idą mi bardzo wolno, bo nie czyta mi się ich łatwo, ale są ciekawe i sporo z nich wynoszę. Jest to „Sztuka życia według stoików” Piotra Stankiewicza. To jest taka książka, która pomaga mi mniej się przejmować. Zwłaszcza rzeczami niezależnymi ode mnie. Muszę się przyznać, że czytam ją, dlatego że mój chłopak ją przeczytał i mi powtarzał w kółko, że też mam ją przeczytać. Rzeczywiście warto.

To była taka sugestia, że powinnaś przeczytać, bo by Ci się przydało czy bo książka jest po prostu fajna?

Bo jest taka dobra. Ja nawet przez chwilę szukałam trochę innej książki o stoicyzmie. To nie jest tak, że ona mi tak od razu podeszła. Rzeczywiście jak się zastosuje te rzeczy, o których oni mówią, to łatwiej się żyje. Według mnie. [śmiech]

A taka najfajniejsza rzecz, którą teraz pamiętasz spontanicznie, która Ci utkwiła w pamięci z tej książki?

To chyba jest właśnie to, żeby nie przejmować się rzeczami, które są od nas niezależne. A okazuje się, że bardzo dużo rzeczy jest od nas niezależnych. To mi pozwoliło nabrać trochę dystansu do siebie i do różnych zmartwień.

To faktycznie może się bardzo przydać. Też w sumie mam rozpoczętą jedną książkę o stoicyzmie. Też mam tak jak Ty. Niektórzy nie kumają tego, jak można mieć tyle książek rozpoczętych. Ja mówię: normalnie. Raz mam humor na jedną, raz mam humor na drugą. A czemu mam czytać książkę daną tylko dlatego, że ją rozpoczęłam, kiedy akurat dzisiaj nie mam ochoty jej czytać? Totalnie Cię kumam. A druga?

Druga to jest „Głowa do liczb” Barbary Oakley. To jest książka, która uczy nas, jak uczyć się przedmiotów ścisłych. A ponieważ dalej studiuję przedmiot ścisły, informatykę, to byłam bardzo ciekawa, czy coś z niej wyniosę. To, co trochę zmieniło moje podejście do odpoczynku między sesjami nauki – dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak tryb skupiony i tryb rozproszony. Ten tryb rozproszony, kiedy nie myślimy o niczym konkretnym, nie skupiamy się na rozwiązywaniu danego problemu. Dowiedziałam się jak bardzo to jest istotne przy rozwiązywaniu problemu i dlaczego czasami pod prysznicem albo gdzieś na spacerze nagle przychodzi nam rozwiązanie problemu do głowy.

To jest właśnie przez ten tryb?

Tak. Nie chcę się nad tym chyba za bardzo jakoś rozwodzić, ale jest to coś bardzo ciekawego. Nie mam pojęcia dlaczego dowiedziałam się o tym dopiero na magisterce.

Faktycznie coś w tym jest, że jak się siedzi pod prysznicem… Ja wtedy mam najlepsze pomysły na podcasty. Zapisz pod tym nieszczęsnym prysznicem najlepszy pomysł na odcinek podcastu. [śmiech]

Tak – to jest nawyk, który trzeba wyrobić, o których będziemy dzisiaj rozmawiać.

Tak, żeby na przykład od razu zapisywać pomysły, a nie zostawiać tego na potem. Nasza rozmowa jest dlatego, że żeśmy się zgadały i okazało się, że w tym samym czasie czytałyśmy „Atomowe nawyki”. Dlaczego Ty sięgnęłaś po „Atomowe nawyki”?

Dlatego że tymi nawykami interesuję się już w sumie dłuższy czas. Około 5-6 lat.

Długo.

Przeczytałam w liceum książkę „Siła nawyku”. Pamiętam, że ja byłam wtedy nią tak oczarowana, że ja zrobiłam na godzinie wychowawczej mojej całej klasie wykład na temat tego, o czym jest ta książka. Słyszałam o tej książce „Atomowe nawyki”. Ta książka się powtarzała wielokrotnie w podcastach Mała Wielka Firma. Pomyślałam sobie: co ja z tej książki wyciągnę, jak już jedną książkę o nawykach przeczytałam? Jeden z gości powiedział, że przeczytał obie książki i że ta książka „Atomowe nawyki” patrzy na te nawyki w trochę inny sposób i to mnie bardzo zachęciło. Dlatego po nią sięgnęłam.

Ja też słyszałam podobną opinię o „Atomowych nawykach”. „Siła nawyku” jest książką trochę bardziej, mocniej osadzoną w teorii, bo tam jest dużo odwołań do badań naukowych. Nie czytałam, więc możesz mnie skorygować. A „Atomowe nawyki” przez to, że tam jest poruszony temat tożsamości itd. Jest bardziej osadzona w kontekście praktycznym, takiego już faktycznie implementowania nauki, która stoi za całymi nawykami. To też mnie mega zachęciła. Kontekst praktyczny to już Torkowskiej w głowie lepiej brzmi, więc dobra, bierzemy to. Taką myśl miałam w głowie o tym.

Ja nie pamiętam dokładnie już co było w tej książce, bo czytałam ją dosyć dawno. Wiem, że w „Atomowych nawykach” rzeczywiście pojawiło się nowe spojrzenie na te nawyki. Bardzo dużo z niej wyciągnęłam. Nawet jak ktoś ze słuchaczy czytał „Siłę nawyku”, to myślę, że warto.

Mówiłaś, że studiujesz informatykę, że jesteś teraz na magisterce. Kto mnie obserwuje na Instagramie albo czyta mojego bloga, to wie, że jesteśmy… Chciałam powiedzieć „po tych samych pieniądzach”, ale to zły kontekst. [śmiech] Też jestem po informatyce.

Na razie jestem biednym studentem.

Przyjdzie czas na to. Jestem ciekawa, jak z perspektywy studentki patrzysz na tę książkę? W czym ona Ci – jeśli w czymś – pomogła w kontekście studiowania?

Kiedy się nad tym zastanawiałam, to tak na pierwszy rzut oka nie widziałam za bardzo dokładnie w czym mi pomogła ta książka. Myślę, że dlatego, że to budowanie nawyków przychodzi mi trochę automatycznie. Też już wiele nawyków mam zbudowanych. Kiedy zaczęłam się zastanawiać nad moimi nawykami związanymi ze studiowaniem, to wyszło tego dosyć sporo. W razie czego to mnie hamuj w tym opowiadaniu. Przede wszystkim ważne jest dla mnie śledzenie tego, co już mam zrobione na studiach, co już nie. Muszę przyznać, że to, że jestem już po inżynierce trochę mi pomaga w studiowaniu magisterki. Myślę, że podchodzę do tego trochę bardziej strategicznie. Mimo wszystko na początku czułam się dosyć mocno zagubiona. Ja miałam rok przerwy na podróże itd., więc może dlatego nie weszłam tak od razu z falą, nie weszłam tak od razu z moimi starymi nawykami z inżynierki. Na początku czułam się trochę zagubiona. Do momentu aż przypomniałam sobie, że muszę śledzić moje postępy związane ze studiami i stworzyłam sobie arkusz Google, gdzie mam wypisane wszystkie przedmioty, mam wypisany każdy tydzień. Każdego tygodnia zaznaczam, czy mam tutaj coś do zrobienia, czy już nie muszę się przejmować tym przedmiotem w tym tygodniu. Ten nawyk odhaczania, czy już mogę przestać o tym myśleć, czy już dalej jest tu coś do zrobienia myślę, że jest kluczowy.

Wow! Jak mi powiedziałaś przed nagraniem, że Cię zachwyciła moja lista spacerowa, którą pokazywałam na Instagramie i powiedziałaś, że mój człowiek, to ja nie sądziłam, że Ty tak głęboko poszłaś. Podziwiam Cię. Ja na studiach nie miałam aż takiego systemu. Myślę sobie, że to ma mega dużo sensu. Jak już jakiś przedmiot widzisz, że masz odhaczony, to w ogóle się nad nim nie zastanawiasz. Nie powtarzasz tego procesu myślowego, żeby analizować, czy na pewno wszystko jest zrobione z tym.

Tak, dokładnie. Jest taki spokój umysłu.

To jest dobre. Podoba mi się.

Kolejna rzecz to jest trochę związana z tożsamością. Jak wiemy, w książce „Atomowe nawyki” jest położony nacisk na to, że tożsamość jest bardzo ważna przy budowaniu nawyków. Jeżeli działamy niezgodnie z tą tożsamością, to wtedy trudniej jest ten nawyk utrwalić. Jest dziewczyna, którą wiem, że obie znamy z internetu – Ania Kania. Ona cały czas mówi o efektywnej nauce, o tym, żeby uczyć się smart not hard. Ja się muszę przyznać, że nie kupiłam jeszcze jej kursu, ale za każdym razem kiedy muszę się czegoś nauczyć, podejść do jakiegoś egzaminu zastanawiam się: hm, a jakby zrobiła to Ania? Czyli jakby zrobiła to osoba ucząca się efektywnie? Dzięki temu, że zastanawiam się, co by taka osoba zrobiła, to łatwiej mi wprowadzić nawyki, które są związane z tą efektywną nauką.

To jest ciekawe. Jak ktoś tego słucha, to może sobie pomyśleć: no i co? To ja mam teraz przed nauką zacząć się skupiać nad tym: a jak mogę się uczyć smart not hard i to ma wystarczyć? Może ktoś pomyśleć, że to jest takie kołczogadanie. Oczywiście tutaj disclaimer – wszyscy, którzy słuchają mojego podcastu wiedzą, że ja mam dobre skojarzenia z dobrym coachingiem, więc tutaj nie demonizujemy absolutnie tego obszaru. Z mojej perspektywy to jest super myśl. Wyobrażam sobie, że dzięki postawieniu przed nauką takiej myśli zmienia się trochę percepcja i mózg się trochę bardziej nastawia na szukanie tych rozwiązań, a nie, że dobra, to ja teraz siadam przed notatkami i jakoś lecę, bo mam do odhaczenia. Dochodzi bardziej ten kontekst intencjonalny, że jest go trochę więcej.

Tak, dokładnie. Myślę, że to doświadczenie… Zwłaszcza że teraz to studiowanie wygląda trochę inaczej, bo mamy naukę zdalną na pewno trochę pomaga w wymyślaniu różnych pomysłów. Teraz już wiem, że niektórych zajęć nie warto słuchać. Lepiej je nagrać, a później przyspieszyć dwa razy. Mi się wtedy łatwiej skupić. Wiem jak ważne jest budowanie dobrych relacji z kolegami na studiach albo technika Pomodoro, którą pewnie znasz, czyli uczenie się w skupieniu w pewnych blokach czasowych.

Do tej tożsamości mi się przypomniało, żeby to było jasne dla osób, które słuchają – taki przykład, co w książce „Atomowe nawyki” stoi za koncepcją tożsamości. To jest coś takiego nie, że człowiek biega, tylko że jestem biegaczem. To zmienia perspektywę.

To robi różnicę.

To, jak zachowuje się teraz biegacz? Nie, że ja sobie czasami pobiegam. To jest coś zupełnie innego niż: jestem biegaczką.

Tak. Wiesz co, ja nawet zrobiłam sobie taki eksperyment myślowy. Pomyślałam sobie: a co by było, gdybym straciła w nocy pamięć i obudziła się rano z przekonaniem, że jestem sportowym pływakiem? Nawet jeżeli na basenie nie byłam przez 5 lat, to pewnie zaraz po wstaniu będąc przekonana, że jestem sportowym pływakiem, to bym stwierdziła, że muszę robić trening, pójść na basen czy coś. Ty byś poszła pływać?

Masz rację. Poszłabym pewnie pływać. Miałabym w głowie, że jestem pływaczką, więc co robi normalnie pływaczka? Regularnie trenuje. Jakbym się obudziła z myślą, że jestem osobą, która zdrowo je, cokolwiek oznacza słowo zdrowo, to pewnie jednak nie wciągnęłabym pizzy na śniadanie. Chociaż nie ma nic złego w pizzy. W zbilansowanej diecie podobno jest miejsce na takie rzeczy. Mówię podobno jako taki wytrych, bo nie jestem dietetyczką. Ale Owsiana, Justyna Świetlicka by powiedziała, że tak, że wszystko się zgadza.

Chciałabym dodać do tej tożsamości, bo to jest w ogóle grubszy temat cała tożsamość – tak jak cele czy systemy można całkiem szybko zmieniać, to tej tożsamości nie można tak pstryk i zmienić, tylko za każdym razem kiedy wykonujemy dany nawyk, za każdym razem kiedy malujemy ten obraz coraz bardziej stajemy się artystą. To jest proces.

Jesteśmy o krok bliżej. Jakby nie było, nadal zaczyna się ten proces w głowie. W przypadku systemów tak samo się zaczyna proces w głowie. Teraz powinniśmy powiedzieć co rozumiemy poprzez systemy wokół nawyków. Ja to rozumiem jako zespół działań przy okazji albo zespół warunków środowiskowych stworzonych samodzielnie czy takich, które są gdzieś z zewnątrz, które sprawiają, że mi się łatwiej utrzymuje nawyk. Szczególnie wtedy, gdy jest mi trudno. Jak Ty patrzysz na temat systemów? Dodałabyś coś albo inaczej rozumiesz systemy na podstawie tej książki albo swoich przemyśleń?

Ja się z Tobą zgadzam. Chociaż jak za pierwszym razem się zastanawiałam czym jest system przy tych nawykach, to patrzyłam na niego trochę bardziej jak na taki algorytm, jak na taką ścieżkę. Ale rzeczywiście myślę, że na ten system…

Wjeżdża informatyka. [śmiech]

Tam są takie ify po drodze: co jeśli? Chodzi o to, żeby przewidzieć – co jeżeli będę się źle czuł danego dnia? Żeby w systemie to było zawarte. Myślę, że ta przestrzeń dookoła też jest bardzo ważna. Czasami trzeba ją przebudować trochę, żeby te ciastka nie stały na wierzchu, bo łatwiej po nie sięgnąć.

Ty sobie coś przebudowałaś po tej książce?

Teraz się zastanawiam, ale myślę, że to były raczej takie subtelne zmiany.

Dobrze wiemy z „Atomowych nawyków”, że nie chodzi o spektakularne rzeczy.

Tak. Ja zawsze staram się, żeby te moje nawyki były na wyciągnięcie ręki. Jeżeli wieczorem chcę czytać z mojego Kindle’a, to żeby on zawsze był na wierzchu. Jak nie będzie go na wierzchu, jak będzie schowany w plecaku, to ja wiem, że mi się nie będzie chciało. Albo rano… Co ja robię rano?

Zęby myjesz?

[śmiech] Myję zęby, ale chciałam coś powiedzieć ambitniejszego.

Do tych małych rzeczy typu mycie zębów też sobie można coś podpiąć. Ja mam taki mikronawyk – tu Andrzej Tucholski by się uśmiechnął i puścił oko, bo napisał książkę o mikronawykach. Taki mikronawyk, żeby zrobić 10 przysiadów i 5 pompek. Przy czym te moje pompki to są takie bardzo leserskie pompki, bo one są w oparciu o blat. Ja to mogę zrobić albo w kuchni, albo w łazience. Jest to naprawdę wybitnie mała rzecz. Na początku miałam to połączone w sytuacji tylko kiedy robię sobie kawę. Robi mi się kawa, a ja wtedy sobie te 10 przysiadów i 5 pompek w oparciu o blat zrobię.

Widziałam, widziałam na relacji.

Widziałaś na relacji – totalnie śmiesznie to wygląda, jak się to nagra z boku. Czasami też mi się przypomni już, to znaczy że gdzieś w głowie wchodzi ten nawyk nawet rano. Mam w łazience dosyć długi, szeroki blat, podobny do tego w kuchni. Ja nie wiem, czy mózg sobie mapuje – o, to też blat, więc może pyknę sobie te 10 pompek.

Może tak.

Właśnie przy okazji mycia zębów. Nie robię tego jednocześnie, bo muszę trzymać szczoteczkę. Ale przysiady już da się robić, myjąc zęby.

Masz jeszcze jakieś nawyki spiętrzone? Doklejone jeden do drugiego? Tak się chyba mówiło „spiętrzone” w tej książce.

Tam jest chyba „łańcuch nawyków”.

Możliwe.

Mam w przypadku podsumowania tygodnia. Mam w ogóle całą procedurę na podsumowanie tygodnia, więc nie wiem, czy mogę to tak nazwać do końca łańcuchem nawyku. Skleiłam sobie po pierwsze – porządki tygodniowe. Jako porządki tygodniowe rozumiem to, że przeglądam sobie swoje projekty w Notion, bo w tym momencie projekty mam rozpisane w Notion. Z tej koncepcji 12-tygodniowy rok. Ja to bardziej nazywam teraz IT sprintami. Zwykle w informatycy sprinty trwają 2 tygodnie. To jest taki czas, w którym się realizuje jakąś część projektu. Ja sobie trochę to nazewnictwo przeniosłam do siebie, tylko u mnie one trwają dłużej, bo jestem jedna i to są rzeczy, które organizuję po godzinach. Mam przegląd projektów w Notion i małe porządki w Notion. W Todoiście mam jakieś swoje zadania zorganizowane i inne projekty albo procedury. Tam też są porządki. Jakieś komputerowe porządki. Do tego do tych porządków – teraz sobie myślę, że one są w większości cyfrowe – mam doklejone jeszcze podsumowanie tygodnia. Mam specjalną stronę z określonymi pytaniami, gdzie ja sobie analizuję co się działo w tym tygodniu, a czemu coś nie poszło, tak jak zakładałam. Plus jeszcze plan na następny tydzień. Mam sklejone porządki, podsumowanie tygodnia i plan na kolejny tydzień.

Robisz to w jakiś konkretny dzień?

W piątek albo w sobotę. Chociaż planowanie następnego tygodnia – tu zainspirował mnie Jacek Kłosiński, który kiedyś wspomniał na stories, że firmowo robią sobie takie planowanie w poniedziałek, bo to ich dobrze nastraja na nowy tydzień. Już w poniedziałek ruszają sobie z robotą i na lepszej fali wtedy robią. Czasami sobie to planowanie oddzielam, ale nie zawsze. To zależy od tygodnia. Najczęściej robię to w piątek, a najpóźniej to jest poniedziałek kolejnego tygodnia. Nie zawsze one są w łańcuchu. Mam procedurę taką, że jak najbardziej można je w łańcuch połączyć. To jest przykład u mnie takiego spiętrzenia rzeczy trochę podobnych, jedno wynika z drugiego, to tak pasuje.

To jest super, że masz taki nawyk tygodniowy. Ja chyba nie mam takiego nawyku tygodniowego. Takie podsumowanie, porządki itd.

Powiem Ci szczerze, że nie co tydzień mi to wychodzi. To też zależy jaki jest tydzień. Teraz jak wydawałam paczkę podcastową z procedurami, to byłam w takim stanie, że machnęłam na to ręką i kompletnie się tym nie zajmowałam, bo zależało mi, żeby cały ten temat dopiąć przed urlopem. Kwestia priorytetów, a to nie miało najwyższego priorytetu. To jest ciekawa rzecz, którą ja wyciągnęłam z tej książki i która mi wybrzmiała. Okej, regularność jest mega ważna, bo utrwala się nawyk itd. Ale też mega ważne jest to, że jeśli my przerywamy jakiś ciąg, jeśli wypadamy z tego ciągu, a nadal nam zależy na tym nawyku, to żeby do niego wracać. Ja wcześniej miałam wyrzuty sumienia. Te podsumowania tygodnia – umówmy się – to nie jest powalająca rzecz. Ja z tego wyciągam mega wartościowe rzeczy. Te porządki pozwalają mi uniknąć dużego chaosu cyfrowego na kompie i w aplikacjach, natomiast szału to nie robi, żadnych czterech liter nie urywa. To jest takie monotonne. Jakbym mogła to delegować, to pewnie najchętniej bym to komuś wcisnęła. Ale muszę ja to zrobić. Miałam wcześniej takie wyrzuty sumienia, że czasem to przesuwam, czasem mi w środę wypadną te porządki albo skipnę tydzień. Potem jak przeczytałam tą książkę, to doszło do mnie, że w sumie ja i tak to nadal robię. Mimo że ta regularność nie jest taka wzorowa, to do tego wracam. Podobnie z treningami. To jest jedna z takich rzeczy, gdzie ten system u mnie póki co nie funkcjonuje zbyt dobrze. Nie wiem jak u ciebie. Ale gdzieś co jakiś czas ja wracam do tych treningów, ta głowa mi z powrotem do nich wraca. Nie jest tak, że zarzucam to na rok i już się nie ruszam teraz przez rok, tylko mózg myślami do tego wraca.

Zgadzam się z Tobą. Jakoś też po tej książce do mnie dotarło, że to nie musi być tak, że za każdym razem zrobię ten nawyk. Jak raz tego nie zrobię, to nic wielkiego się nie stało. Można odwrócić to – jeżeli raz pójdę biegać, to nic z tego nie wyniknie. Tak samo jak raz nie pójdę biegać, to też nie robi to dużej różnicy. Nawet jakbym co drugi dzień nie chodziła biegać, to i tak w perspektywie… Nie wiem, czy powinno się biegać codziennie? Ja na pewno nie biegam.

Ostatnio mój kolega z pracy, który biega mega dużo powiedział, że nie. Ale nie wiem, ja się nie znam. [śmiech]

Nawet jakby co drugi raz się ominęło jakiś nawyk, to i tak jest zachowana ciągłość i coś się z tego wyciąga.

To jest słuszna uwaga. Nie pamiętam, czy to było w książce, ale brzmi mi znajomo. Ja też czasami takie myśli miałam w głowie, że o Jezu, skipnęłam, nie zrobiłam i co teraz? Dokładnie to jest to zjawisko, o którym mówisz – od jednego wyjścia na bieganie się nie staje biegaczką. Tak samo jak od jednego niepobiegnięcia ja nie przestaję być biegaczką według tej koncepcji tożsamości. Tu chodzi o sposób myślenia o sobie i o tym nawyku czy o sobie w świecie.

Dokładnie. A jeszcze jak się to zaznacza w aplikacji czy na kartce – Ty chyba też masz aplikację do śledzenia nawyków – to może być takie zniechęcające. Jak się tego nie zapisuje, to można trochę nagiąć tą rzeczywistość, że wcale ta przerwa nie była taka długa. Jak się widzi, że nie ma tych krzyżyków czy nie ma odhaczone, to może być zniechęcające. Ja też tak miałam. Ja jestem maksymalistką – jeden z moich talentów Gallupa – dlatego też dla mnie to było mocno zniechęcające. Muszę zacząć od nowa w takim razie, wszystko musi być idealne, a to nie działa.

Masz też achievera wysoko, z tego co pamiętam z jednej z naszych rozmów, więc to odhaczanie…

Tak, dokładnie. Żyć mi nie daje wszędzie.

Masz jakąś aplikację do nawyków?

Tak, mam aplikację do nawyków bardzo prostą, bo mi zależało na prostocie. To od niedawna. W ogóle przebudowałam sobie cały ekran telefonu pod nią. Jak była w trzeciej zakładce, to w ogóle po nią nie sięgałam. Teraz jest na wierzchu. Mnie to bardzo motywuje. Jak odblokowuję telefon i patrzę sobie na te kolorki już odhaczone, to myślę sobie: ale dzisiaj zrobiłam sobie tych nawyków. Przez to, że to jest na wierzchu, to rzeczywiście o tym pamiętam. Tak to miałam zawsze kartkę przyklejoną do ściany. Ja teraz kminię, jak te wszystkie nawyki dopasować do takiego bardziej podróżniczego stylu życia, do bardziej nomadycznego stylu życia. Staram się jak najmniej je uzależniać od miejsc w mieszkaniu.

Jak pozwolisz, to wrzucimy zrzut ekranu, żeby ludzie widzieli. Ja widziałam jak to wygląda, ale niestety nasi słuchacze niekoniecznie to widzieli. [śmiech] Ja bardzo długo szukałam aplikacji, która będzie trochę takim systemem wokół nawyków. Ja miałam konkretną wizję w głowie, jak ja bym chciała, żeby ta aplikacja pokazywała mi informacje. To jest coś nad czym ja trochę spędziłam czasu. Trudno mi było znaleźć aplikację, która dokładnie spełnia to moje wyobrażenie – to, czego ja potrzebuję. Czułam, że ja potrzebuję aplikacji, która będzie mi pokazywała dosłownie ten łańcuch. Że te rzeczy, które ja zrobię będą ze sobą połączone. Dzięki temu ja będę miała mniejszą chęć, żeby to przerywać. Też wrzucę zrzut do wersji do czytania, żebyście wiedzieli o co chodzi. Ja bardzo chciałam mieć widok tygodniowy tych nawyków na całym ekranie. Dzięki temu, że ja mam je wszystkie w widoku tygodniowym, to te dni, kiedy mam migrenę, a zdarzają się takie dni, że jestem trochę wycięta, to wtedy na podstawie tego ja widziałam, które nawyki odpuszczałam, które były dla mnie nie do zrobienia. Albo dzięki temu byłam w stanie zauważać, że coś się dziwnego dzieje w moim życiu, że powoli mi się te nawyki sypią. Tak miałam jak zachorowałam w marcu na covid. Na początku jak jeszcze nie czułam się aż tak źle, to jeszcze część nawyków byłam w stanie utrzymać. Potem jak ta choroba się przedłużała i codzienność się zupełnie zmieniała – to właśnie kontekst tego środowiska i nie jest tak jak było wcześniej, to widziałam po tej aplikacji na widoku tygodniowym, że coraz mniej tych kropek jest zaznaczonych. Powiedz co u Ciebie z tym środowiskiem? Jak to rozkminiłaś?

A mogę jeszcze Ciebie dopytać o jedną rzecz?

No pewnie!

Jestem ciekawa, jakie miałaś podejście, kiedy te nawyki zaczynały Ci się sypać. Czy Ty miałaś jakieś wyrzuty sumienia? Czy podchodziłaś ze zrozumieniem do siebie, że skoro nawyki mi się sypią, to znaczy że coś się dzieje i być może trzeba jakoś inaczej to wszystko zorganizować?

To jest właśnie ta mega różnica. Nie wiem, czy to mi się zmieniło typowo z tą książką. Czytałam ją 2 miesiące temu. Ta książka chyba zmieniła mi ten sposób myślenia. Wcześniej nie wiem, czy potraktowałabym to tak „zimno”, tak typowo analitycznie, że coś się dzieje, więc wyciągam sobie jakieś wnioski. Teraz nie miałam nic takiego. Bardziej na to patrzyłam: okej, to się dzieje. Zaczęłam się zastanawiać, czy niektóre nawyki nawet jeśli już mi się wydawały, że są zrobione na pewne minimum, na niską poprzeczkę. To jest to, co było w tej książce – my jak wymyślamy, jaki chcemy zrobić nawyk, to w momencie kiedy to wymyślamy, to raczej jesteśmy w dobrym stanie. Jak ktoś jest w złym stanie psychicznym i fizycznym, to raczej nie kmini tego: a jakie teraz nawyki będę sobie w życiu wdrażać? Tylko raczej jest na jakiejś fali. To mnie też uderzyło w tej książce, że nawet te rzeczy, które sobie kiedyś myślałam, że są proste typu… Teraz słuchacze i słuchaczki mogą się w duszy zaśmiać: ja będę sobie robić trening interwałowy co drugi dzień. Miałam kiedyś taki nawyk w postanowieniu. Myślałam, że to jest mały nawyk. Ja nie zrobię treningu interwałowego, krótkiego co drugi dzień? Ale to nadal musisz się zebrać, ruszyć dupsko, nie mieć migreny. Jak ja skaczę i mam migrenę to to jest bardzo złe połączenie. Kompletnie oderwane myśli. Ta książka mi trochę uświadomiła w głowie, że Torkowska, to jednak źle to projektujesz. Kończąc i domykając odpowiedź na Twoje pytanie – na szczęście już nie miałam tych wyrzutów sumienia.

To jest bardzo ciekawe co mówisz, bo ja po tej książce miałam podobnie. Wiedziałam, że coś mi z tymi nawykami nie wychodzi. Na przykład odhaczałam sobie nawyki i jeden w ogóle nic, null, zero. Normalnie kiedyś to bym zaczęła oceniać siebie, mieć do siebie pretensje, wyrzuty sumienia. A jakoś po tej książce automatycznie przyszła mi do głowy taka myśl: to w takim razie źle ten nawyk zaprojektowałaś, trzeba to zrobić inaczej. Zaczynałam się zastanawiać, jak to zrobić. Tak jak mówiłaś z treningiem interwałowym – ja kiedyś bardzo dużo biegałam. W tej książce jest powiedziane, że jak się zaczyna jakiś nawyk budować, to trzeba zacząć od takiego minimum, że to jest aż tak śmiesznie małe, że głupio byłoby tego nie zrobić.

Dokładnie, że głupio byłoby tego nie zrobić.

Ja się bardzo źle z tym czułam. No jak to? Przecież ja kiedyś tyle biegałam regularnie i teraz mam wychodzić na dwór na 2 minuty? W ogóle powinnam zaczynać od tego, że zawiązuję buty i to jest sukces na początek. Trochę mi tej pokory brakowało. Dalej mi brakuje, dlatego ciągle nie wróciłam do nawyku biegania regularnego. [śmiech]

To co, jak skończymy nagrywać to zmieniasz sobie na: założyłam buty do biegania.

Chyba muszę. Kilka razy mi wyszło. To jest tak, że tej silnej woli starcza na początek trochę. Rzeczywiście na początek wyszłam biegać na 5 minut. Teraz jestem w zupełnie nowym miejscu i to środowisko, nowe miejsce ma duże znaczenie do tych nawyków. Muszę trochę pokory nabrać i zacząć od mikromałego śmiesznie nawyku.

Nawiązujesz do tego uniezależnienia od otoczenia, jeśli dobrze rozumiem?

Już trochę tak. Myślałam bardziej w kontekście tej wyrozumiałości do siebie, jeżeli jakiś nawyk nie wychodzi. A jeżeli chodzi o umiejscowienia różnych nawyków w różnych miejscach – zazwyczaj mam tak, że jakiś nawyk wykonuję w danym miejscu. Tak jak Ty z tym blatem i z tymi pompkami. Jak mówiłyśmy o łańcuchu nawyków, o łączeniu jednego nawyku zaraz po drugim. Piętrzenie nawyków czy jakoś tak. Ja mam całą poranną rutynę i wieczorną rutynę. Tak sobie te nawyki doklejam do porannej i wieczornej rutyny. Rano zaczynam od nauki hiszpańskiego. Język hiszpański wlatuje w łóżku. To jest 5 minut. To nie jest dużo.

Wow! Podoba mi się!

To robię w łóżku, zanim jeszcze wstanę. Ja wiem, że to może nie jest zupełnie zdrowe. Nie jest mi łatwo wstawać, więc to mi trochę pomaga. A lepsze to niż social media. Później idę do łazienki, gdzie robię masaż twarzy. To jest nawyk, z którego jestem mega dumna ostatnio.

O jeny, chcę to zacząć robić!

To jest w łazience. A później kiedy idę do kuchni, to zaraz po śniadaniu robię fiszki. Też niedużo, bo 5 minut z angielskiego. Te fiszki już czekają na mnie w kuchni.

Gdzie one leżą?

Przy stole na parapecie. Myślę, że to sprawia, że kiedy idę do tej kuchni rano i nie muszę szukać, to automatycznie sięgam po te fiszki i automatycznie zaczynam się uczyć angielskiego. Myślę, że to bardzo pomaga. Miałam rozmowę z parą cyfrowych nomadów, którzy cały czas są w podróży. Oni powiedzieli, że oni są ogołoceni z nawyków, jak ich o to zapytałam przez to, że co chwilę zmieniają miejsce i co chwilę zmieniają przestrzeń. Nawet to mycie zębów czasami jest czymś zupełnie nowym, bo okazuje się, że nie możesz korzystać z wody z kranu.

Podlinkujemy tą rozmowę w notatkach do odcinka, bo to była bardzo ciekawa rozmowa w podcaście u Julii.

Dziękuję! Cały czas się zastanawiam, czy da się połączyć życie w podróży rzeczywiście z nawykami. Stąd przeniosłam tą checklistę nawyków ze ściany do telefonu. Tak powoli zaczynam to wszystko przenosić.

Jak masz na ścianie, to domyślam się, że miałaś na widoku to gdzieś. Nie masz teraz tak, że jak masz to w telefonie, to mniej o tym pamiętasz albo mniej to zauważasz?

Tak miałam. Dlatego przebudowałam sobie ekran telefonu tak, żeby to było na widoku, żeby było na pierwszym ekranie. Nie mam żadnych aplikacji na pierwszym ekranie. Pierwsze co widzę, to za każdym razem kiedy odblokowuję telefon to nawyki.

To ma sens. Ta moja aplikacja też nie ma chyba jakiegoś super widgetu albo on chyba nie działał tak jak ja chciałam – to to, że ja nie będę pamiętała, żeby tam zaglądać.

Dokładnie.

W kontekście nawet przyjęcia, że system mój będzie działał w ten sposób, że ja chociaż wieczorem sprawdzę te listę. Jeśli nawyk jest tak mały, że głupio tego nie zrobić, to nawet wieczorem sobie te rzeczy pyknę. Tu puszczamy oko do osób z gallupowym achieverem wysoko – to odhaczanie w naszych głowach jest mocno zakorzenione. [śmiech] Że ja sobie to pyknę. Jak już zobaczę tą listę, to ja to pyknę. Miałam taką obawę, że jak ja jej nie będę miała na widoku, to ja w ogóle zapomnę, że mam listę jakąkolwiek, że ja sobie cokolwiek wymyśliłam. Ale ja też sobie samą aplikację umieściłam na pierwszym ekranie. Ja mam też tak na pierwszym ekranie, że mam widget z aplikacji Notion. Notion to jest taka aplikacja, gdzie można zarządzać projektami, notatkami, wiedzą. Duży kombajn. Szczególnie myślę, że się spodoba osobom z IT, bo mocno nomenklatura IT jest tam oddana. Są bazy danych i inne rzeczy – to jest mega zabawne. To taki disclaimer. Ja mam taki widet na pierwszym ekranie. On mi linkuje do dziennika. Ja tam mam na każdy dzień wpis. Ja sobie piszę co się w tym dniu działo. Czasami to jest jedno zdanie, bo mi się nie chce. Czasami mam ochotę wszystko wyrzucić co mnie wkurzało. Daję sobie jakąś ocenę. Zaznaczam sobie, czy miałam migrenę czy nie. Takie tam rzeczy. Ta aplikacja od nawyków jest dosłownie obok tego dziennika, więc ciężko mi jej nie widzieć. Zwłaszcza że ma fioletową ikonkę i się odznacza u mnie na czarnym tle. To też jest jakaś forma systemu. Gdybym to miała pewnie na trzecim ekranie, tak jak Ty kiedyś, to gdzie ja bym do tego trzeciego ekranu doleciała? A że jest na pierwszym, to nawet ta ręka sama idzie.

Tak. To było jedno z tych czterech praw: uczyń to łatwym z tej książki.

Tak. Ja teraz ich z głowy nie powiem, ale jak Ty pamiętasz albo masz w notatkach…

To są cztery prawa, które powinniśmy mieć na uwadze, kiedy budujemy nawyki. Kiedy ja usłyszałam ich tytuły, to mi to za dużo nie mówiło. Zwłaszcza jeżeli ktoś czytał książkę, to będzie to takie małe przypomnienie: uczyń to oczywistym, atrakcyjnym, łatwym, satysfakcjonującym.

Jeśli podoba Ci się ten odcinek – dołącz do osób czytających mój newsletter i odbierz dostęp do materiałów dodatkowych.

Julia, jakbyś miała trochę na koniec powiedzieć na podstawie tej książki, Twoich przemyśleń czy Twoich doświadczeń z nawykami, bo wspomniałaś, że tym tematem się interesujesz od kilku lat, to jaka byłaby najważniejsza, top of the top rada dla osoby, która zaczyna działać z nawykami albo której do tej pory ciągle coś nie wychodziło i chciałaby, żeby w końcu jej zaczęło wychodzić?

Tylko jedna rzecz?

Jedna rzecz. Top of the top.

Myślę, że chyba najważniejsze jest to, żeby zaczynać od tych małych rzeczy. Na początku kiedy chce się zbudować jakiś nawyk, zacząć od jego mikrowersji. Najmniejszej jak tylko się da. Jak wychodzę biegać, to zaczynam od tego, że przez tydzień zakładam buty na nogi i już jestem zadowolony i cieszę się z tego, że udało mi się zacząć budować tożsamość biegacza. A Ty co uważasz?

Zabrałaś mi punkt. [śmiech] Szczerze mówiąc, u mnie w głowie też ten punkt jest na pierwszym miejscu. To tak naprawdę najbardziej mi wybrzmiało z tej książki. To jest coś, o czym pomyślałam, że przez tyle lat ja to robiłam źle. Ja ciągle projektowałam te nawyki na to, żeby zaliczyć trochę porażkę, bo projektowałam je, myśląc o sobie jako Monika w wersji wypoczętej, która zawsze ma czas po południu, regularny tryb, żadna migrena się nie dzieje, żadne inne rzeczy się dookoła nie dzieją, ja sobie mogę robić swoje nawyki po robocie czy w weekend i wszystko gra czy po studiach, bo te nawyki mnie jeszcze w czasach studenckich interesowały. To był mój największy błąd. To mi tak bardzo dopiero teraz po tej książce wybrzmiało, że to, jak my projektujemy ten nawyk powinno nam się wydawać absurdalnie wręcz małe i siara by była tego nie zrobić.

Zgadzam się. To oznacza tylko, że jest to rzeczywiście ważne, skoro chciałyśmy powiedzieć to samo.

Tak, dokładnie to też miałam w głowie. Julia, bardzo serdecznie Ci dziękuję za rozmowę!

Też dziękuję Ci bardzo. Bardzo fajnie było pogadać z kimś o temacie, którym się bardzo jaram i o książce, która uważam, że jest jedną z najfajniejszych, które ostatnio przeczytałam.

Mam nadzieję, że jeszcze wymyślimy jakiś fajny temat, żeby o tym pogadać. Gadamy całkiem sporo, a Ty dobrze wiesz, że jeszcze nam tutaj zostało dużo rzeczy z pewnych punktów, które sobie przygotowywałyśmy przed, więc jeszcze będzie o czym gadać.

Tak. Ja mam wrażenie, że ledwo zahaczyłyśmy o niektóre tematy. Zastanawiam się, czy to, co mówiłyśmy w ogóle będzie zrozumiałe dla osób, które nie czytały tej książki?

Właśnie – dajcie nam znać. Jeśli nie czytaliście/czytałyście tej książki, to dajcie nam znać. Albo na moim blogu pod wpisem z tym odcinkiem, bo każdy odcinek jest w formie do czytania i tam też można zostawić komentarz, albo napiszcie do mnie na Instagramie monika.torkowska albo do Julii Świat Burzy. Dajcie znać, czy to w ogóle miało sens co mówiłyśmy, jeśli nie znacie tej książki.

Bardzo chętnie usłyszę opinie.

Dzięki Julia! Do usłyszenia!

Sprawdź ?

Bezpłatne planery tygodniowe gotowe do druku: tutaj.


Zdjęcie: własne + Julia Burza.


Niektóre linki na stronie mogą być afiliacyjne. Jeśli wejdziesz przez taki link na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu otrzymam gratyfikację (nie wpływa to na cenę dla Ciebie). W ten sposób wspierasz moją pracę. Dziękuję!

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej