kobieta z książką

Jak w 2021 roku przełamałam się i zaczęłam czytać po angielsku? [#029]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 12 min

Pod koniec 2021 roku zaczęłam czytać swoją pierwszą, taką ogólnorozwojową książkę w języku angielskim. Trochę późno, ale o tym dlaczego tak późno i co zrobiłam, że pozbyłam się – spojler – kompleksu języka angielskiego, jak wybrałam pierwszą książkę i dlaczego to jest takie ważne, żeby wybrać dobrze tę pierwszą książkę – o tym będzie w dzisiejszym odcinku.

Posłuchaj odcinka w: Spotify, Apple Podcasts, Google Podcasts, YouTube lub skorzystaj z odtwarzacza poniżej.

Wymienione w tym odcinku

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Dzisiaj będzie moja wskazówka, moje doświadczenie na temat czytania po angielsku. Jest to o tyle ciekawy temat, że do tej pory ja po angielsku nie czytałam książek w ogóle. Wow, nie? [śmiech] Ale teraz truizmem pojechałam. Widać po tytule. 

Parę zastrzeżeń na początku. Właściwie jedno. To, o czym powiem nie ma za bardzo sensu, jeśli Ty naprawdę nie znasz w tym momencie angielskiego. Jeśli jakakolwiek nauka jest przed Tobą, to można to potraktować pewnie jako inspirację na przyszłość, natomiast potrzebna jest jakaś znajomość angielskiego. To, o czym dzisiaj mówię do każdego języka pasuje. 

Blokada w głowie 

A to, o co tak naprawdę chodzi, to o blokadę w głowie przed tym czytaniem. O takie przekonanie, że my umiemy za mało, żeby czytać. To był mój przypadek. To jest takie coś, co mi towarzyszy w głowie naprawdę od kiedy pamiętam – taki kompleks języka angielskiego. 

Ja się uczyłam języka niemieckiego od trzeciej klasy podstawówki i miałam ten język niemiecki całą podstawówkę, całe gimnazjum (wówczas były jeszcze gimnazja) i w wersji rozszerzonej miałam też niemiecki w liceum. A angielskiego nie było w szkole. Miałam w szkole tylko niemiecki. Angielski pojawił się w liceum. W liceum już były dwa języki. Ja oczywiście byłam na podstawie z języka angielskiego. 

Co prawda – tutaj trzeba oddać moim rodzicom – oni starali mi się w jakiś sposób pomóc z angielskim. Pamiętam, że jako dziecko miałam kasety. Wtedy w kiosku można było kupować chyba co tydzień. Takie rzeczy wówczas były popularne. W gimnazjum pamiętam, że była możliwość dodatkowo chyba raz w tygodniu chodzić na jakieś zajęcia. Z mojej perspektywy to raczej nie było zbyt dużo. Nie wiem, czy to dużo dało. Być może w jakiś sposób pozwoliło mi się oswoić z językiem.  

Natomiast na pewno w liceum weszłam raczej z lekkim przerażeniem, z niepokojem związanym z językiem angielskim. Plus też osoba, która nas uczyła miała dziwne podejście do mnie. Pamiętam je do dzisiaj, ale może nie będę zagłębiała się w ten temat. Te lekcje nie były komfortowe. Zdałam oczywiście angielski, no bo jak? No i poszłam na studia. 

Moje początki z angielskim 

W liceum odkryłam YouTube’a – WOW, Boże, o jakich ja czasach mówię? Czy ja już mam naprawdę tyle lat? [śmiech] Torkowska, na przypale albo wcale. YouTube bardzo zyskiwał wówczas popularność w Polsce, a przynajmniej w tym środowisku, w którym ja się otaczałam. YouTube zyskiwał na popularności. Stopniowo zaczynałam odkrywać zagraniczne filmy, filmy po angielsku. 

Ja te filmy zaczynałam oglądać. Oczywiście one były w jakiejś tematyce, jaka mnie wtedy interesowała, czyli to chyba było gotowanie i kosmetyki. Te tematy się oczywiście zmieniały w czasie, ale pamiętam, że od tego zaczynałam. Ja się osłuchiwałam w ten sposób z językiem angielskim. Miałam go też na studiach jednych i drugich. 

Jakby nie było, cały mój zawód – ten, który obecnie wykonuję, czyli jestem programistką. Tak to ujmijmy w skrócie, już bez wchodzenia w szczegóły co tam dokładnie robię, ale powiedzmy że obcowanie z kodem i z jego dokumentacją jest dla mnie codziennością. Ja nie mam problemu, żeby sobie z tym słownictwem radzić. Mówić i rozmawiać z klientem. Nie wiem, czy z nativami – to się przekonam niedługo. Z osobami, które też znają język angielski, a nie jest to ich język ojczysty to potrafię się dogadać bez większego problemu. 

Natomiast – tutaj są zawiłości umysłu – to nie jest tak, że jeśli ja miałam w głowie, że dokumentację do kodu potrafię czytać bez problemu, znaleźć coś w internecie na temat mojej pracy też, przygotować prezentację dla klienta i generalnie się z nim porozumieć i w zespole po angielsku, bo często tak też się zdarzało. Zawsze mówiłam w pracy po niemiecku. Czasami też mieliśmy projekty, gdzie głównym językiem był angielski. 

Opór przed czytaniem 

Mój mózg nie przełożył sobie na to, że przecież mogę czytać książki z dziedziny rozwoju osobistego po angielsku bez żadnego problemu. Nie. Nie przełożył sobie tego. Nie pytajcie mnie dlaczego, ja do dzisiaj nie wiem. Jest to jakaś irracjonalna blokada, którą ja miałam w głowie, że to czytanie jest jakieś trudne, że nie będę tego rozumieć. 

Szczerze mówiąc to nie wiem co dokładnie miałam w głowie. Tak mi się wydaje, że takie rzeczy miałam w głowie. Teraz myślę o tym jak o czymś absurdalnym. Jak to mówią – największy opór, ale też największy lęk jest zawsze przed, a nie w trakcie, jak się już coś dzieje. Dokładnie tak było z moim angielskim. 

Ważna rzecz, do której teraz przechodzę to pierwsza książka, którą się weźmie na tapet, czyli jak ja do tego podeszłam? Wzięłam książkę, w której był taki temat, na którym mi mega zależało, żeby go zgłębić. Był to też temat, który mnie tak zajebiście ciekawił, że ja po prostu nie mogłam wytrzymać. Jak zaraz Wam powiem, co to za książka to… [śmiech] To ten, kto mnie śledzi, to będzie wiedział, co to za książka. [śmiech] Jest to trochę nerdowskie to, o czym ja teraz będę opowiadać. 

Dlaczego wybrałam tę książkę? 

Temat mnie mega ciekawił. To, co było dosyć ważne i podejrzewam, że dla wielu z Was może być bardzo ważne – nie było tłumaczenia po polsku, więc nie było szans nawet, żeby tę książkę przeczytać w innej formie. 

Jeśli ja chciałam się dowiedzieć o co chodzi w tym temacie, tak mi bardzo zależało, to nie miałam innego wyjścia. Musiałam ją przeczytać po angielsku. Tutaj może być kwestia związana z dostępnością, bo nie wszystkie książki, które są po angielsku mogą być łatwo dostępne dla nas do kupienia. Zwłaszcza jeśli się chce kupić papier. Ja kupowałam tę książkę w wersji elektronicznej po prostu na Kindla, więc było o tyle łatwiej. 

Ale zwracam uwagę na to, że jak chcemy czytać po angielsku, a nie ma polskiego tłumaczenia i byśmy chcieli jeszcze mieć wersję w papierze, to i ceny mogą być wyższe i może być problem z dostępnością. Ale nie zniechęcajmy się. Masa książek jest już teraz w wersji elektronicznej, więc nie wyprzedzajmy faktów. 

Tą książkę, którą ja wybrałam i na którą się mega zajarałam było „How to Take Smart Notes” by Sönke Ahrens. Mam nadzieję, że dobrze wymawiam imię i nazwisko. Czyli książka o metodzie zettelkasten – o specyficznym sposobie notowania. Wtedy kiedy zdecydowałam się czytać tę książkę miałam ogromną fazę na to, żeby zmienić swój sposób notowania. Tak bardzo byłam zajarana tym, żeby to poznać. 

Jeszcze pamiętam, że wtedy miałam niedługo przed tym rozmowę z Krzysztofem Jendrzycą o notowaniu, o jego systemie. On bardzo ciekawie to robi, też tak zettelkasten style. Ja się tak podjarałam, że stwierdziłam: dobra Torkowska, weź kup tę książkę, zobaczysz jak to jest. Najwyżej jak nie podejdzie, to rzucisz to, poczekasz na opracowanie albo jakoś obejdziesz się smakiem i znajdziesz sobie gdzie indziej te informacje. Na takiej zasadzie. [śmiech] 

Kto słuchał odcinka z Markiem Jankowskim, odcinka ze mną w „Małej Wielkiej Firmie”, czyli to był początek grudnia 2021 roku, ten wie, że ja już byłam w trakcie lektury tej książki i okazała się fantastyczna i wdrażanie wiedzy z tej książki było absolutnie cudowne. To tak naprawdę zadziałało. Taka motywacja wewnętrzna – zbudowanie sobie tej motywacji wewnętrznej. 

Ja mówię o takich trzech punktach, które u mnie były dosyć istotne, czyli mega mi zależało, mega mnie ten temat ciekawił i nie było tłumaczenia po polsku. U Ciebie to mogą być inne punkty. Nie wnikam. Myślę, że do zbudowania motywacji wewnętrznej do ruszenia, bo tu chodzi o ruszenie, o chwycenie, przerzucenie pierwszych paru stron chociaż – to jest ten najważniejszy punkt. Wydaje mi się, że to może wystarczyć. Teraz możesz się zastanawiać, czy było tak, że ja znałam wszystkie słowa w tej książce? Powiem szczerze, że nie. 

Sprawdź ?

Bezpłatne planery tygodniowe gotowe do druku: tutaj.

Korzystanie z wbudowanego słownika po angielsku 

Akurat Kindle ma tę zaletę, że ma wbudowany słownik. Co prawda jest to słownik angielsko-angielski, ale to jest w sumie dobre, żeby czytać definicje słów po angielsku, bo wtedy się jakoś lepiej uczymy myśleć w tym języku. No wiesz, gdybym dostała definicję przetłumaczoną na polski, to byłoby dosyć proste. A tak to mózg cały czas pozostawał w trybie angielskim. Dla mnie to jest duża zaleta Kindla, że jest taki słownik. Niektóre sprawdzałam. Nie było tak dużo tych słów jak oczekiwałam, że potencjalnie będzie. Było naprawdę mało takich słów. 

Okazało się, że odczytywanie z kontekstu robi robotę. Plus – tu znowu są pewne zawiłości i absurdy mojego mózgu – wydaje mi się, że bardzo mi pomogło oglądanie filmów na YouTube z podobnych obszarów. Zawiłość mojego mózgu polega na tym, że ja potrafię oglądać filmy z gadającą głową, z siedzącym człowiekiem na jakiś temat i rozumieć, co ten człowiek mówi. 

Nawet jeśli nie rozumiem wszystkich słów, to rozumieć z kontekstu, jak są jakieś bardziej specyficzne słowa. Trochę się to różni oczywiście od czytania, ale nadal – ja to przecież robiłam. Ale mój mózg: nie Torkowska, ty nie przeczytasz. Bez sensu kompletnie. Nie znałam wszystkich słów, ale posiłkowałam się tłumaczeniem, które było dostępne w Kindlu. 

Może ze dwa razy mi się zdarzyło, że potrzebowałam sobie przetłumaczyć jakieś słowo typowo w translatorze. A nie, to było przy innej książce na temat wpływu glukozy i insuliny, bo tam już były bardziej specyficzne określenia z biologii i już potrzebowałam tłumaczenia po polsku. Ale mimo wszystko to nie jest na tyle przeszkadzające, żeby tego nie robić, żeby hamować siebie i nie czytać po angielsku. 

Jak notowałam? 

Może się też pojawić pytanie w głowie – skoro czytałam książkę o notowaniu, to czy z niej notowałam? Tak, notowałam. Co może być ciekawe – notowałam po polsku i na papierze. Ja korzystam na co dzień z aplikacji WorkFlowy. Teraz nawet przed sobą mam tą aplikację. Zawsze mam w niej mały lub większy konspekt, zależy od tego jaki temat. Korzystam z niego, kiedy nagrywam. Już od jakiegoś czasu właśnie notatki z książek też robię sobie potem w WorkFlowy i one też mi służą jako wsadowe treści też do podcastu. 

Żeby tam się nie rozpraszać pomiędzy urządzeniami, to stwierdziłam, że notatki będę sobie robiła po polsku i w notatniku. A później w wersji dla mnie odpowiedniej będę sobie je przenosiła do WorkFlowy. Może się wydawać to dużo pracy. Natomiast sęk w tym, że ja notatki robię po to, żeby one mi ułatwiały pracę, towarzyszyły, a nie, żeby je tylko odbębnić i pójść sobie dalej, żeby mieć notatkę zrobioną. Nie o to chodzi. Teraz tak podchodzę do tego, żeby jednak się do tych notatek trochę przyłożyć, bo będę z nich korzystać trochę później. 

Bardzo proste podejście. Mam nadzieję, że jeśli z jakiegokolwiek powodu się hamujesz przed zaczęciem czytania po angielsku, to że te trzy punkty, czyli znaleźć sobie coś mega ciekawego, znaleźć sobie coś, na czym nam naprawdę zależy, jakiś temat, żeby go zgłębić. Z mojego punktu widzenia to jest dosyć opcjonalny punkt, dla mnie teraz, czyli to, żeby nie było dostępnego tłumaczenia. 

Mam nadzieję, że będą w stanie Ci te punkty pomóc. Jeśli tak, to daj mi znać na Instagramie monika.torkowska albo na kontakt@monikatorkowska.com. Ja czytam i odpisuję. Naprawdę! [śmiech] To jest zawsze takie zabawne, jak ktoś mi pisze, ja odpisuję, a ten ktoś: nie sądziłam, że odpiszesz. A ja tak: no nie wiem, żyję. [śmiech] Generalnie odpisuję. Nie mam setek tysięcy wiadomości. To jest miłe, jak się odzywacie i coś piszecie. Ja odpisuję. Bardzo serdecznie dziękuję Ci za dzisiaj, za Twoją uwagę, a my słyszymy się już za 2 tygodnie! 

Jeśli podoba Ci się ten odcinek – dołącz do osób czytających mój newsletter i odbierz dostęp do materiałów dodatkowych.


Zdjęcie: Siora Photography


Niektóre linki na stronie mogą być afiliacyjne. Jeśli wejdziesz przez taki link na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu otrzymam gratyfikację (nie wpływa to na cenę dla Ciebie). W ten sposób wspierasz moją pracę. Dziękuję!

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej