rudy-pies-odpoczywa-na-lozku

Mi też się nie chce (i co z tym robię) [#043]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 15 min

Stan niechcemisienia – wiem, że nie ma takiego słowa – wielu z nas postrzega negatywnie. O ile utrudnia funkcjonowanie, tak potrafi być symptomem bardzo ważnych rzeczy, których często nie chcemy dostrzegać. W dzisiejszym odcinku opowiem o trzech powodach, dla których może nam się nie chcieć nic robić i jak ja sobie z takim stanem radzę.

Wprowadzenie

Zapisz się: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | RSS | wszystkie platformy

Wymienione w tym odcinku

Rzeczy do zrobienia po wysłuchaniu odcinka

Dołącz do listy osób zainteresowanych kursem skupienia

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Trzy rodzaje niechcemisia

Zauważyłam, że mi się nie chce, kiedy jestem zmęczona, znużona lub to, co robię jest dla mnie trudne. Pierwsza sytuacja, czyli zmęczenie. Może wydawać się to dosyć oczywiste, ale wiem z własnego doświadczenia i też z informacji od Was, że to wcale nie jest takie proste dla każdego z nas być w stanie stwierdzić, kiedy my jesteśmy zmęczeni. Jestem nauczona – jakkolwiek to być może źle brzmi – funkcjonowania na oparach.

To znaczy miałam w swoim życiu takie okresy, gdzie negowałam istnienie zmęczenia, ponieważ narzuciłam sobie tak dużo obowiązków, że żeby być je w stanie zrealizować na poziomie, który mnie satysfakcjonował to musiałam w pewien sposób w głowie sobie to zmęczenie odłożyć. Teraz sama marszczę brzmi, jak można odłożyć zmęczenie w głowie?

Skoro mam teraz na myśli głównie zmęczenie fizyczne. Ale faktycznie tak było. Organizm jest całkiem mądry, bo mój się dosyć szybko zbuntował. W sumie nie szybko, całkiem długo byłam w ten sposób „jechać”. Natomiast i tak za długo. Organizm się zbuntował odpalając fest migreny, które mnie przykuwały do łóżka, więc nie byłam w stanie funkcjonować. [śmiech]

To jest taki trochę śmiech przez łzy, bo jest to za mną. Chociaż wiem, że kwestia negowania zmęczenia i pracoholizmu potrafi się we mnie nadal odzywać, ale wiem, że jestem na dużo, dużo lepszej drodze niż byłam. Teraz nadal jest w takim stanie, gdzie uczę się to zmęczenie rozpoznawać i idzie mi różnie, coraz lepiej. Jest to jedna z takich sytuacji, w których mi się nie chce. Ja przejdę po kolei przez wszystkie trzy przyczyny, które sobie zdefiniowałam na własne potrzeby, a potem powiem co w zależności od tego, jaka jest przyczyna ja robię. To powinnam powiedzieć w sumie na początku, ale mówię teraz. [śmiech]

inną sytuacją jest znużenie. Może brzmieć podobnie do zmęczenia, ale to nie do końca to samo. Zmęczenie może to znużenie jeszcze pogłębiać. Znużenie występuje dla mnie wtedy kiedy robię coś mało ciekawego, powtarzalnego. Coś takiego, co nie jest dla mnie jakoś super atrakcyjne, ale trzeba to zrobić. Wtedy tryb „nie chce mi się” odpala się zdecydowanie częściej.

Ostatnia rzecz – kiedy mi się nie chce? Kiedy robię coś, co jest trudnego. Tutaj załącza mi się trochę prokrastynacja. Prokrastynacja odpala nam się też wtedy kiedy nie wiemy co zrobić i jak to zrobić, czyli utykamy na czymś, coś staje się trudne dla nas.

Być może już o tym wiesz – a jak nie, to właśnie się dowiadujesz – że ja pracuję w branży IT, zajmuję się programowaniem i tutaj tych sytuacji, kiedy ja nie wiem, jak coś zrobić, kiedy pojawiają się jakieś trudne problemy do rozwiązania, kiedy potrzebuję się uczyć nowych rzeczy to się zdarza dosyć często w tej branży w mojej pracy, taka charakterystyka, to tych sytuacji jest zdecydowanie więcej na co dzień niż gdybym robiła zupełnie powtarzalne rzeczy, schematyczne, które są mi znane.

Tutaj kategorie problemów, które się pojawiają do rozwiązania czasami są trudne. Wtedy się pojawia taka myśl „yyyyy”. Normalna sprawa, ale jest pewnym utrudnieniem. Jak sobie z tym radzę też powiem za chwilę.

Trzy sytuacje wymienione: kiedy mi się nie chce, kiedy jestem zmęczona, znużona lub coś, co robię jest dla mnie trudne. Co ja robię w każdej z tej sytuacji, żeby sobie poradzić, żeby zrobić albo nie zrobić wtedy kiedy mi się nie chce?

Na zmęczenie – odpoczynek

Jeśli jestem zmęczona, to pewnie trywialne będzie jeśli powiem, że odpoczywanie. [śmiech] Trzeba dać sobie przerwę. Dla mnie nie zawsze to jest łatwe, bo ja nie zawsze potrafię wyłapać odpowiedni moment. Ale jeśli Ty potrafisz, to tak zdroworozsądkowo i tak całkiem szczerze przed Tobą – ja uważam, że jak człowiek jest zmęczony to powinien odpoczywać, a nie cisnąć. Nie budować sobie w głowie kultury hustle i zapierdzielać z wywalonym językiem, szurać brodą po asfalcie, bo ani to przyjemne, ani to wydajne, ani to mądre.

Za każdym razem kiedy jedziemy na takim zaciągniętym hamulcu, to my tak naprawdę zapożyczamy skądś tą energię, zaciągamy dług energetyczny u siebie. To jest jak ja postrzegam temat odpoczywania i pracowania i pracowania wtedy kiedy nie mamy wystarczającego poziomu energii, kiedy jesteśmy po prostu zmęczeni.

Będziemy bardziej zmęczeni, jeśli będziemy takie długi zaciągać kolejnego dnia, bo to nie jest studnia bez dna. Wiem, że czasami zdarzają się takie sytuacje w życiu. Nie jestem oderwana od świata rzeczywistego i wiem, że czasami trzeba i te powody są różne, kiedy trzeba coś robić, kiedy jesteśmy zmęczeni/zmęczone.

Wtedy ja stosowałam – to bardziej w czasie przeszłym, ja chyba teraz nie mam aż takich skrajnych sytuacji jak w przeszłości, że potrzebuję bardzo, bardzo intensywnie pracować, wtedy kiedy jestem bardzo zmęczona – ale stety niestety dobrze działały tzw. power napy, czyli że pije się kawę i kładzie się człowiek na drzemkę. Ta drzemka nie może być zbyt długa.

Uważam, że dobre power napy są trudne do zrobienia, bo nie wiesz kiedy zaśniesz, a musisz się obudzić chyba maks po 20 minutach. Ja sobie zwykle ustawiałam budzik na pół godziny. To mniej więcej był taki czas, który wystarczył do zaśnięcia i obudzenia się po około 20 minutach. Podnosi poziom energii, obniża zmęczenie. Nadal jest to coś, co moim zdaniem zapożycza z kolejnych dni nam energię i nie jest korzystne długofalowo, więc nie zachęcam do tego. Jest to jeden z takich sposobów na skrajne sytuacje.

Kiedy zauważam, że jestem bardziej zmęczona już któryś dzień z kolei niż zwykle i częściej funkcjonuję w takim trybie „yyy, nie chce mi się” – wierzę, że wielu z nas zna takie myśli i ten ton w głowie, to warto przyjrzeć się temu, jak wygląda styl życia w ostatnich dniach, tygodniach. Jeśli się prowadzi dziennik, to łatwiej jest zauważyć co się po drodze działo, bo czasami to wynika z tego, co piszemy. Być może w pracy był większy zapierdziel albo coś innego się w życiu dzieje – zaniedbaliśmy dietę, zaniedbaliśmy spacery, ruch, sen, który powinnam wymienić jako pierwszy.

Warto się temu przyjrzeć po to, żeby nie robić tylko doraźnych działań jak power nap, jak częstsze przerwy w pracy. Ciągłe poczucie, że jest się zmęczonym i że się człowiekowi nie chce w związku z tym jest objawem nieco patologicznym i ma raczej głębsze przyczyny niż tylko to, że jednego dnia sobie przypierdzililiśmy więcej roboty. Raczej chodzi o to, że w dłuższej perspektywie albo już dawno temu coś nam siadło i organizm już nie daje rady, więc warto zrobić taką analizę.

Kolejny – znużenie. Co robię, kiedy jestem znużona i mi się nie chce? Były takie badania, że badani mieli robić coś nudnego. Wiem, nie sprawdziłam tego. Nie wiem w sumie jak miałabym to sprawdzić, ale pamiętam, że czytałam to w jakimś badaniu. Mieli robić coś nudnego i jedna grupa miała po prostu to robić. Chyba rozwiązywać jakieś zadania. Nie jest to istotne – istotny jest wynik tego badania. Drugiej grupie powiedziano przed przystąpieniem do rozwiązywania tych zadań, żeby potraktowali cały ten eksperyment jako ćwiczenie cierpliwości, koncentracji, jakoś tak. Czyli zmieniono im sposób patrzenia na to, co mają robić, nadano pewną ramę temu eksperymentowi.

Okazało się, że ta druga grupa, której powiedziano w jaki sposób mają potraktować to nudne, nieciekawe, takie meh zadanie – okazało się, że po zakończeniu tego eksperymentu oceniała je dużo bardziej pozytywnie. A ta pierwsza grupa oceniła je adekwatnie do tego jakbyśmy to ocenili z boku, czyli że takie sobie było to zadanie.

Co może pomóc przy znużeniu?

Jeśli mam coś do robienia, co jest dla mnie nużące, to szukam atrakcji w tym co robię. Jednym z częstszych podejść, które ja stosuję to jest właśnie pomyślenie, że to, co mam teraz do zrobienia – nudne, niefajne, nużące stanowi dla mnie ćwiczenie cierpliwości albo ćwiczenie koncentracji, bo wtedy koncentracja też trochę siada, bo mózg szuka sobie jakichś rozrywek pokątnych i innych takich rzeczy. To zmienia perspektywę. Zmienia sposób, w jaki patrzymy na to, co jest do zrobienia.

To, co również pomaga to działanie w ramach nużących zajęć w mikrosesjach. Jako mikrosesję mam na myśli krótkie sesje Pomodoro. Nawet jeśli ja nie będę w stanie wejść w pełne skupienie – jakkolwiek my zdefiniujemy pełne skupienie – czasami takie sesje po 15 minut z przerwą, po 25 minut z przerwą ratują sytuację po to, żeby sobie dać chwilę oddechu, kiedy robimy nudne rzeczy i na nowo wrócić. I robić dalej. [śmiech]

Pomiędzy tymi sesjami – to już jest może śmieszny trik, ale przynajmniej u mnie działa i wierzę, że u wielu osób też może zadziałać, psychologicznie też ma to sens, jak spojrzymy sobie na badania – dawanie sobie nagród. Jako nagrodę mam na myśli zrobienie czegoś atrakcyjniejszego niż to, czym się zajmujemy podczas sesji.

Mam zwykle zaczęte kilka książek i niektóre z nich są dla mnie bardzo atrakcyjne i nie mogę się doczekać, kiedy wrócę znów do czytania tej książki. To jest wtedy idealny obiekt na nagrodę pomiędzy takimi sesjami. Załóżmy że mam coś naprawdę bardzo nudnego i pracuję w blokach 15-20 minutowych. Po tym bloku mam 5 minut przerwy na to, żeby móc poczytać tą książkę.

To jest przerwa nagroda. Ja przez te 20 minut nie mogę się doczekać, kiedy sięgnę po tę książkę, więc łatwiej mi po prostu znieść ten czas. Łatwiej mi się wtedy skupić. Łatwiej mi pokonać ten stan nie chce mi się po to, żeby być w stanie zrobić to, co mam do zrobienia.

W książce „Cztery tysiące tygodni” Olivera Burkemana była bardzo fajna rzecz: „Łacińskie słowo oznaczające uprawianie działalności gospodarczej negotium oznaczało dosłownie nieodpoczynek i odzwierciedlało pogląd, że praca stanowi odstępstwo od najwyższego ludzkiego powołania”. Mój dopisek – którym jest odpoczynek. Można zmienić sobie trochę optykę patrzenia na pracę, że praca jest przerwą od odpoczynku i położyć sobie w głowie trochę bardziej nacisk na to, co my robimy w przerwach. Wiem, że może brzmieć śmiesznie.

Dopóki czegoś się na sobie nie przetestuje to ja jestem za tym, żeby tego nie negować, bo się nie wie jak to zadziała na nas. A może zadziałać fantastycznie. W końcu nasz mózg jest bardzo ciekawym obiektem. Wielu rzeczy jeszcze nie wiemy, więc co nam szkodzi trochę się pobawić tym mózgiem? Ja uważam, że nic. Ja lubię takie rzeczy i stosuję je bez dwóch zdań.

Co pomaga jeszcze w znużeniu? Rozpisanie tej rzeczy, którą mam do zrobienia na mikrokroki. Takie mikrokroki, które pozwalają mi lepiej monitorować postęp, bo poczucie postępu jest tym, co nas napędza. Jeśli będę widziała, że kolejny rzeczy znikają z mojej listy to będzie mi łatwiej pokonać tę niechęć do robienia tego, co jest nużące.

Na coś trudnego pomogą mikrokroki

Następne – kiedy nie chce mi się robić, bo coś jest trudnego to jako pierwsze na liście mam mikrokroki. Tak często jest, że te rzeczy, które wydają się trudne to są często takie kobyły. Ewentualnie rzeczy, których nie wiemy jak zrobić, ale takie kobyły. Takie kobyły, które jak o tym myślisz to sobie myślisz: w cholerę tej roboty jest, od czego w ogóle zacząć?

Będę tłukła w tym podcaście i nie tylko – to, żeby naprawdę ułatwiać sobie życie, nie traktować swojej głowy jako notatnika, bo już dobrze wiemy, że nasza głowa jako notatnik się sprawdza, delikatnie mówiąc, bardzo średnio. Warto sobie upraszczać i rozpisywać rzeczy. Szczególnie jeśli wpadamy w ten tryb, że nam się nie chce.

W takim rozpisywaniu może nam bardzo pomóc podejście Kurta Vonneguta – to jest taki pisarz, który zaczynał pisać książki od końca, czyli pisał zakończenie i potem do tego zakończenia dodawał historię. Tworzył historię tak jakby od tyłu.

To jest coś, co się bardzo dobrze sprawdza w rozpisywaniu rzeczy na kroki, które są do zrobienia. Zacząć od tego, co jest efektem końcowym i co się musi zadziać krok wcześniej, zanim ten efekt końcowy się pojawi. Tak do momentu startu. Takie rozpisywanie sobie od tyłu – bardzo fajna rzecz.

A jeśli coś jest trudne i ja nie wiem jak to zrobić – wzdycham sobie teraz ciężko [śmiech], bo jest to dla mnie wielu z nas trudne, dla mnie czasem nadal też – to jest proszenie o pomoc. Życzyłabym wszystkim, żeby mieli kogo poprosić o pomoc albo kogoś, kogo można spytać. To jest najlepsza rzecz. Szczególnie jeśli pracujemy w zespole. Zdaję sobie sprawę, że to może być duży dyskomfort pytać kogoś.

Szczególnie jeśli spojrzymy na to, jak często występuje syndrom oszusta/syndrom oszustki szczególnie wśród specjalistów i specjalistek. W odcinku 42 rozmawiałam na ten temat z Oliwią Zaborowską, która robi doktorat z psychologii, o tym, co nam mówi nauka o syndromie oszusta i stresie. Jest to problem. Jest to problem i coś, co utrudnia nam proszenie o pomoc i nie tylko. Jak prosimy o pomoc to widać, że czegoś nie wiemy i to może być trudne do zdzierżenia.

Jeśli troszkę zmienimy sobie perspektywę i pracując w zespole pomyślimy, że zespół ma wspólny cel i to, że my będziemy ślęczeć nad czymś godzinami, kogoś nie spytamy o pomoc, nie poprosimy o wsparcie sprawia, że właściwie oddalamy się od tego celu, a przynajmniej nie przybliżamy się, tak jak byśmy mogli się przybliżyć do tego celu. I że to nie chodzi o nas, tylko chodzi o wspólny cel – wtedy może być troszeczkę łatwiej.

Jeśli pracujemy solo jako freelancerzy, freelancerki to też nie jest do końca tak, że jesteśmy pozostawieni sami sobie, ponieważ są grupy wsparcia biznesowe. Naprawdę w internecie jest tego bardzo, bardzo dużo. Też można ludzi pytać. Ludzie co do zasady lubią innym pomagać, lubią czuć się potrzebni.

Uważam, że to jest fajne, kiedy wymieniamy się wiedzą, doświadczeniami i sobie pomagamy. Dlatego warto szukać raczej możliwości niż ograniczeń, bo tego naprawdę trochę w świecie jest. A przynajmniej w mojej bańce tak to wygląda i ja tak na to wszystko patrzę.

Tak, to Torkowska robi, kiedy jej się nie chce. [śmiech] Z naciskiem na to, że kiedy człowiek jest zmęczony to najlepsze co może zrobić to odpocząć. To podkreślam i stawiam jeszcze wykrzyknik na końcu, bo wiem, że to jest tak bardzo zaniedbywany temat – z wiadomości od Was, z ankiet, które przeprowadzam chociażby na Instagramie. Podkreślam. [śmiech]

Mówię, że nie tylko dla Ciebie jest to trudne, dla mnie też. Chociaż życzę, żeby dla Ciebie to było łatwe. Sobie też życzę, żeby to dla mnie było łatwe. Mam nadzieję, że moje całkiem proste, ale zebrane w taką jedną całość sposoby Ci jakoś pomogą. A jeśli nie pomogą, to mam nadzieję, że chociaż ten odcinek pełnił taką funkcję wspierającą i poklepania po ramieniu, bo tego też czasami jako ludzie po prostu potrzebujemy.

Dziękuję Ci za Twój czas! Słyszymy się już za 2 tygodnie!

Jeśli podoba Ci się ten odcinek – dołącz koniecznie do osób czytających mój newsletter i odbierz dostęp do materiałów dodatkowych ?

Zdjęcie: Conner Baker


Niektóre linki na stronie mogą być afiliacyjne. Jeśli wejdziesz przez taki link na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu otrzymam gratyfikację (nie wpływa to na cenę dla Ciebie). W ten sposób wspierasz moją pracę. Dziękuję!

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

1 komentarz

Bieżnia pod biurko i 200 km w 23 dni. Wrażenia po miesiącu używania [#048] - Monika Torkowska 09.05.2023 - 07:03

[…] Podcast Mi też się nie chce (i co z tym robię) [#043] […]

Odpowiedz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej