Moje 3 cele na koniec roku 2021. Dlaczego niespektakularne cele mają dużo sensu? [#008]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 27 min

Według Słownika Języka Polskiego jedną z definicji słowa „cel” jest to, do czego się dąży. Ja mam jednak wrażenie, że w głowach wielu z nas ta definicja idzie o krok dalej – to, do czego dążymy to mają być duże rzeczy. Dziś chcę pokazać, dlaczego bardzo warto odejść od takiego myślenia. 

Posłuchaj odcinka w: Spotify, Apple Podcasts, Google Podcasts, YouTube lub skorzystaj z odtwarzcza poniżej.

Wymienione w tym odcinku

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Mamy listopad, czyli koniec roku już tuż tuż. W głowie wielu z nas może się pojawić taka myśl, że w sumie końcówka roku to już nie warto się brać za żadne cele. Nie warto, za krótko. [śmiech] A części z nas może się pojawić taka myśl: kurde, już jest koniec roku, a ja nic nie zrobiłam, więc teraz będę nadganiać połowę życia. 

Dzisiaj bardzo ciekawy temat. Zauważyłam, że za każdym razem mówię, że mamy dzisiaj ciekawy temat, ale gdybym nie uważała ich za ciekawe, to w sumie bym o nich nie mówiła. Dzisiaj opowiem Wam o moich trzech celach na koniec roku 2021. Są one niespektakularne w oczach wielu osób, niekoniecznie w moich. Powiem Wam, dlaczego takie niespektakularne cele mają bardzo dużo sensu. 

Jak rozumiem cele i jak je rozplanowuję

Żeby nadać trochę kontekstu, co ja rozumiem jako cele i jakie jest otoczenie wokół tych moich celów, to kilka podstawowych informacji. Być może już wiesz, na przykład z Instagrama, że ja planuję w ujęciu 12-tygodniowym co do zasady. Rozpisuję sobie cele na 12 tygodni. 

Cele są u mnie rozumiane jako tzw. projekty poboczne, czyli coś, co ja realizuję po godzinach. Normalnie mam pracę na etacie, a to, co robię w Internecie i inne różne moje rozwojowe aktywności to jest coś, co robię po godzinach. Moje planowanie 12-tygodniowe i wszystkie takie rzeczy, o których mówię tutaj w podcaście to są rzeczy realizowane przeze mnie po godzinach. To może być istotne, jak się spojrzy na to, co robię i jakie cele realizuję. 

Będę stosowała trochę zamiennie słowo „cele” i „projekty”, bo u mnie te definicje są dosyć zbieżne. Czym się cel miałby różnić od projektu? Jak sobie myślę, to cel może się składać z większej liczby małych projektów, natomiast u mnie zwykle te cele są na tyle wąskie, a przynajmniej na pewno w tym podcaście są na tyle wąskie, że ja nazywam je projektami. 

Chociaż jak tak sobie myślę, to są takie punkty, nazwijmy to checkpointy, w tych moich celach na końcówkę roku 2021, które też moglibyśmy nazwać projektami. Ale żeby Ciebie to nie myliło, to daje znać, że będę trochę zamiennie stosowała cele i projekty. 

Co zrobiłam zanim wyznaczyłam cele

Zanim oczywiście rozpisałam te cele, to wyliczyłam, czy ja jestem w tym stanie czasowym, który mam realnie je osiągnąć. Skorzystałam dokładnie z tej metody, o której Ci już opowiadałam w tym podcaście w odcinku trzecim. W materiałach dodatkowych do tego odcinka jest też do pobrania arkusz, ja dokładnie z takiego samego arkusza korzystam. Dokładnie z tej wersji, więc bardzo polecam. 

Jeśli zastanawiasz się nad tym, żeby sobie zacząć robić jakiś projekt swój własny, to to jest taka metoda, która może Ci oszczędzić bardzo dużo czasu, dzięki której możesz uniknąć porażki. Kreślę tutaj w powietrzu cudzysłów, bo wolę bardziej słowo „lekcje”. Porażka ma jakąś dziwną konotację w naszym języku. 

To jest coś, co sama stosuję, zanim biorę się dalej do pracy, żeby być w stanie realnie określić, czy ja mam faktycznie czas na te rzeczy, o których myślę, czy mi to wystarczy. Najczęściej, niestety wynik tego ćwiczenia jest kubłem zimnej wody i muszę weryfikować swoje założenia. 

Ale to bardzo dobrze, bo lepiej weryfikować takie założenia na początku, jak jeszcze nie zaczynamy za bardzo działać niż w trakcie. Chociaż to też jest dobre weryfikować w trakcie, ale lepiej ograniczyć już to od samego początku. 

Taka ważna informacja – jestem teraz w procesie psychoterapeutycznym, więc to też co tydzień zużywa jakieś moje zasoby psychiczne, energetyczne itd., więc z większą rozwagą podchodzę do dobierania moich celów w projektach pobocznych, w projektach po godzinach. 

Co mi towarzyszyło przed wyznaczeniem celów

Zanim powiem, jakie cele na ten koniec roku 2021 obrałam, to jeszcze powiem, co mi towarzyszyło, zanim je wyznaczyłam. To znaczy ja się poczułam w pewnym momencie przytłoczona różnymi rzeczami wokół mnie. Uznałam, że czas stworzyć przestrzeń na rzeczy, które tak naprawdę nie dadzą mi w efekcie końcowym dodatkowych pieniędzy. 

Przynajmniej nie od razu, bo nie będę tworzyć żadnego produktu dla Was do sprzedaży, nie będę miała dodatkowych zleceń. Ale pozwolą mi uporządkować wybrane obszary życia. 

Szczególnie te, w których poczułam się przytłoczona i które zaczęły mnie – mówiąc całkiem wprost – wkurzać. Dzięki temu o wiele łatwiej będzie mi się żyło i robiło to, co robię teraz – na etacie i poza nim. Taka motywacja, taka myśl mi przyświecała. 

Zanim powiem o celach to taka zagwozdka, taka mała zabawa. Nie wiem, czy tak masz, ale ja tak mam, że słucham podcastów w wielu różnych miejscach. Najczęściej jestem wtedy na spacerze albo coś sprzątam i się krzątam albo jakieś inne rzeczy. Ciekawa jestem, gdzie Ty słuchasz mojego podcastu? 

Jeśli korzystasz z Instagrama, to możesz zrobić zdjęcie, wrzucić na relację i oczywiście oznaczyć mnie. Ja chętnie to zobaczę i podam dalej, bo jestem ciekawa, gdzie moi słuchacze i moje słuchaczki słuchają mojego podcastu. Jestem ciekawa, jak to się ma do tego, gdzie ja słucham podcastów. Zachęcam do takiej małej zabawy. 

Płynnie przechodząc do tego, jakie są moje trzy cele na koniec roku 2021 – niespektakularne w oczach wielu. Lecimy! 

Jakie 3 cele wybrałam na koniec roku 2021

Publikacja treści według ustalonych wytycznych

Cel numer 1 to publikacja treści według ustalonych wytycznych. Bardzo enigmatyczna nazwa. [śmiech] Sama się z siebie śmieję. Według ustalonych wytycznych, ponieważ chciałam mieć konkretne punkty, które chcę spełnić. Właśnie te checkpointy, jak ja to nazywam. 

Co mam na myśli? Oczywiście, mam na myśli publikację treści w Internecie. Przyjęłam kilka punktów, o których zaraz powiem. Jeszcze muszę dodać trochę kontekstu, bo słuchacze tego nie wiedzą, osoby z Instagrama kojarzą. 

Jestem w trakcie kompletnego wywracania do góry nogami mojego systemu notowania. Mówiąc „kompletnego” mam na myśli naprawdę kompletnego. To znaczy zmieniam w ogóle sposób myślenia o tym notowaniu, a notowałam w pewien sposób przez większość mojego życia. 

Zakładam, że to jest taki sposób, w którym notuje większość z nas, bo nikt nas nie nauczył inaczej. W ogóle w szkole się nas nie uczy notowania, tylko mówi się: chodzisz na lekcje? Chodzisz. Notuj co tam mówią. Najczęściej to „notuj co tam mówią” polega na tym, że faktycznie notujemy to, co słyszymy, co niekoniecznie jest najbardziej efektywną metodą notowania. 

Może to weźmy na inny raz, natomiast ten sposób notowania, w który wchodzę teraz ma mi bardzo pomóc w produkcji dla Was treści wszelkich – podcastu, wpisów blogowych, które teraz się stosunkowo rzadko pojawiają, czy to jakichś wpisów na social media, whatever. Ma mi bardzo pomóc i ułatwić cały ten proces. 

Dlatego w ramach tego celu mam za zadanie przeczytać i zrobić notatki z książki „How to Take Smart Notes”. To jest fantastyczna książka. Jest to swoją drogą pierwsza książka rozwojowa, którą czytam w oryginale, czyli w języku angielskim. 

Do całego tego tematu notowania zainspirował mnie Krzysztof Jendrzyca i jego fantastyczny wpis o pracy bottom-up, oczywiście zostawię Wam link do tego artykułu w notatkach do tego odcinka. 

Miałam też okazję z Krzysztofem porozmawiać na temat jego sposobu notowania. O książce „How to Take Smart Notes” słyszałam już dawno, ale chyba to nie był właściwy czas, nie było mi z nią po drodze. Przeczytałam jej już jakieś 30% – czytam na Kindlu, więc wiem jaki procent jest za mną – powiem szczerze, że to jest fantastyczna książka. 

W ogromnym skrócie, gdybym miała powiedzieć jednym zdaniem – jest to notowanie nastawione na publikowanie treści, na robienie coś z tymi notatkami, które nam się pojawiają gdzieś w naszym systemie. W ramach tego celu przeczytanie tej książki i zrobienie z niej oczywiście wartościowych notatek, a jakże! 

Jakie założenia przyjęłam przy publikacji treści? Oczywiście, 6 odcinków podcastu. Wyliczyłam ile odcinków przypada tak naprawdę na te 12 tygodni. Odcinki pojawiają się co 2 tygodnie, więc to jest 6 odcinków. 

W październiku przyjęłam założenie, że pojawią się średnio przynajmniej dwa posty na Instagramie i na Facebooku na tydzień, a w listopadzie chcę, żeby w moim newsletterze pojawił się dla Was co tydzień nowy e-mail. 

Przy czym oczywiście posty i te maile, te newslettery to nie mają być jakieś pitu pitu rzeczy [śmiech], które nic nie wnoszą. Wiadomo, u mnie to są treści oparte na jakimś przemyśleniu, na jakimś wątku głównym. Nie mam w zwyczaju zwykle wrzucać zdjęcia z kawą jak siedzę i hello, miłego dnia. To nie jest styl Torkowskiej. 

Raczej więcej wysiłku wymagają te treści, które tworzę. Szczególnie newslettery, więc jeśli masz ochotę otrzymywać ode mnie co jakiś czas listy, a gwarantuję Ci, że piszę wtedy kiedy uważam, że naprawdę mam coś sensownego do powiedzenia i że to może dać Ci wartość. Nawet jeśli newsletter jest krótki, bo nie wszystkie mam w zamyśle tworzyć bardzo długie.  

Możesz się spodziewać braku spamu z mojej strony. Oczywiście, możesz się zapisać na monikatorkowska.com/newsletter. Przy okazji daję znać, że dla osób zapisanych do newslettera jest taki fajny planner tygodniowy do druku. Wiem, że są osoby, które od 2 lat drukują go co tydzień niemalże, więc coś w tym musi być, że to jest fajna rzecz. Jeśli masz ochotę, to zapraszam. 

To jest moje założenie, jeśli chodzi o publikacje treści. Podstawowe? Być może podstawowe. Siedzi za tym bardzo dużo pracy. Na grudzień nie wyznaczyłam nic, ponieważ grudzień jest u mnie krótszy i będą się u mnie w grudniu działy inne rzeczy. Oczywiście, będą podcasty. Jeśli chodzi o posty i maile, to jeszcze zobaczę. 

Cyfrowy minimalizm

Przechodzimy płynnie do kolejnego celu. W ramach tego przytłoczenia, o którym wspominałam na początku podcastu – to przytłoczenie było w znacznej mierze niestety cyfrowe. 

Jak się tworzy jakieś rzeczy do internetu, to mam wrażenie, że pliki na wszelkich urządzeniach i dyskach, w chmurze, gdziekolwiek mnożą się na potęgę. Jeśli się nie robi jakichś regularnych przeglądów, to można skończyć naprawdę z bardzo dużym chaosem, delikatnie mówiąc. To jest moja aktualna sytuacja.  

Dlatego stwierdziłam, że chcę zrobić przynajmniej jeden bardzo duży krok w kontekście wdrożenia cyfrowego minimalizmu. To przytłoczenie wiązało się oczywiście z korzystaniem przeze mnie z social mediów. 

Opowiadałam w trzecim odcinku podcastu, że takim obszarem, który bardzo dużo zjada nam czasu są też social media, więc mówię o tym, jak dobrze wyliczyć, to ile social media faktycznie nam zabierają czasu. 

U mnie z takiej diagnostyki okazało się, że zabierają mi za dużo. Kiedyś się pewnie podzielę z Wami zmianą w tym temacie. Za dużo i stwierdziłam, że chcę coś z tym zrobić, więc również w kontekście korzystania przeze mnie z social mediów tutaj chciałam poczynić zmiany. 

Jeszcze oczywiście – przypadki jakieś – trafiłam na artykuł Kasi Kędzierskiej z bloga Simplicite – dam link do niego – o jej wycofywaniu się z social media. To są bardzo ciekawe przemyślenia. Nie chcę ich tutaj komentować, możecie przeczytać i samodzielnie przemyśleć ten temat. 

Ja nie mam w tym momencie planów wycofywania się z social media, ale zrobiłam inny myk – na Instagramie prowadzę w tej chwili eksperyment polegający na tym, że oddzielam konto, na którym tworzę od konta, na którym konsumuję treści. 

To znaczy, że na moim głównym koncie nie obserwuję nikogo. Z wyjątkiem jednego konta, ale to jest konto na którym jest kurs. To jest dosyć niecodzienne podejście. Oczywiście, że podzielę się wnioskami, jak już będę miała jakieś ciekawe wnioski. Na ten moment mogę wam zdradzić, że są bardzo pozytywne. 

To jest jeden z elementów cyfrowego minimalizmu, nad którym teraz pracuję. Oczywiście w ramach niego stwierdziłam, że chcę przeczytać i zrobić notatki z książki „Cyfrowy minimalizm” Cala Newporta. Chcę też ustalić plan naprawczy tego mojego korzystania z social mediów i zarządzania wszelkimi plikami na moich urządzeniach. 

Jednym z elementów tego planu naprawczego jest ustawić odpowiednio konfigurację w takiej aplikacji, która się nazywa Freedom. Mogę się podzielić z Wami wstępnymi założeniami, które sobie spisałam, które oczywiście będę testować i modyfikować na podstawie moich obserwacji i potrzeb. Będę to po prostu zmieniać pewnie. 

Założyłam, że od 22 do 9 rano ustawiam sobie blokadę na serwisy rozrywkowe, czyli Player, YouTube i social media. Od 10:30 do 15:30 robię ogólną blokadę związaną z pracą. Oczywiście, że pracuję dłużej, bo pracuję 8 godzin, natomiast te godziny przed i po zwykle mam zajęte spotkaniami czy innymi ważnymi rzeczami, więc nie czuję potrzeby mieć tam blokady. 

Stwierdziłam, że od 17 do 19 to ma być czas u mnie na tworzenie. Tworzenie w trakcie tygodnia roboczego, czyli od poniedziałku do piątku. W tych godzinach ustawiłam blokadę na social media. Co oznacza w praktyce, że na social media powinnam móc publikować od rana albo wieczorem. To jest coś, co będę testowała w praktyce. 

W weekend od 9 do 14 chcę mieć blokadę na social media i serwisy związane z oglądaniem czegoś, czyli Player, YouTube, Netflix i tego typu sprawy. Niech się w tę sobotę i niedzielą dzieje jakieś inne życie od 9 do 14, żebym nie miała dostępu do takich rzeczy. 

To jest wstępny plan, który ustawiłam. Ja tą konfigurację pamiętam, że ustawiałam, ale któryś element wyłączyłam. Mówię Wam o początkowych założeniach, które się pojawiły w momencie kiedy definiowałam sobie te wszystkie cele. 

Co będzie efektem końcowym, to zobaczymy. Pewnie się z Wami podzielę, bo to jest cały duży temat – nakładanie sobie takich ograniczeń. Teraz ktoś może powiedzieć: o, to Torkowska nie ma takiej silnej woli, że musi mieć takie blokady. 

Błagam Was! Torkowska też człowiek! [śmiech] Torkowska też się łapie na wszelkie triki psychologiczne, które są wykorzystywane w tworzeniu aplikacji, więc sorry, mnie też one wciągają. 

Mogłabym teraz super ćwiczyć samodyscyplinę w kontekście powstrzymywania się od korzystania z aplikacji bez takich wspomagaczy, ale absolutnie nie widzę takiej potrzeby. Ba! Uważam, że to jest bez sensu, jeśli mogę zastosować coś, co mi tak bardzo ułatwi życie, czyli mam blokadę z zewnątrz. 

Ja te blokady naprawdę bardzo polecam, bo fantastycznym przykładem tego, jak działają takie blokady jest moje – kreślę znów w powietrzu cudzysłów – uzależnienie od YouTube. Był taki czas w moim życiu, że ja z YouTube naprawdę korzystałam o jeny, on był ciągle odpalony. 

W pewnym momencie stwierdziłam, że trochę jest tego za dużo. Włączyłam rozszerzenie do blokowania głównej strony na YouTube i paska, którym są podpowiedzi filmików – paska, który znajduje się po prawej stronie. Wrzucę Wam oczywiście link do rozszerzenia w notatkach do tego odcinka. 

To już jest któryś rok, jak ja korzystam z tego rozszerzenia i przyszedł naturalnie taki czas, gdzie YouTube przestał być dla mnie aż tak atrakcyjny, gdzie tak bardzo zmniejszyłam na niego ekspozycję. To rzeczywiście wiązało się z tym, że pozbyłam się z widoku takich kanałów, które mnie mniej interesowały. 

Teraz subskrybuję kilkanaście kanałów. Jest to duża różnica w porównaniu do kilkudziesięciu. Mój mózg się odzwyczaił od YouTuba. To jest bardzo duża korzyść i bardzo duża dla mnie różnica biorąc pod uwagę to, jak moje zachowania wyglądały wcześniej w kontekście YouTube’a, jak on mnie wciągał. To działa. Naprawdę działa. 

W ramach cyfrowego minimalizmu chcę też stworzyć system obsługi plików. Zaczęłam od ich porządkowania, zaczęłam od uwaga – 1600 screenów na moim telefonie. Tak, naprawdę przez to przebrnęłam. Nie zrobiłam tego w ten sposób, że wszystkie wywaliłam, bo nie po to je robiłam, chociaż można też tak zrobić. Wiedziałam, że to są rzeczy do których będę chciała wrócić, że tam są też wartościowe informacje, więc po prostu zrobiłam z nich notatki.  

Podobnie notatki zrobiłam z 220 newsletterów na mojej skrzynce odbiorczej. Tak, 220. Ja uwielbiam bardzo dobre newslettery, więc naprawdę subskrybuję tylko te, które chcę czytać, tylko był taki czas, gdzie przestałam je regularnie przeglądać z różnych powodów. No i cóż, nazbierało się ich. Nie były to maile, których chciałam się pozbyć. 

To były maile, z których chciałam zrobić notatki. Tych notatek, bardzo dobrych wyszło mi naprawdę bardzo dużo z tych 220 maili. Tylko problem w tym, że trzeba było usiąść, zrobić przegląd i poświęcić na to pewien czas. Oczywiście, byłam zmęczona wtedy bardzo. Miałam wrażenie, że przeczytałam całą bardzo dobrą książkę, ale tak to wyglądało. 

Tryb życia na innym poziomie

Jest jeszcze dużo obszarów tutaj do pokrycia w ramach tego cyfrowego minimalizmu, ale chciałam się z Wami podzielić tymi pierwszymi krokami, które już do tej pory wykonałam. Trzeci cel jest trochę luźniejszy niż te poprzednie, związany bezpośrednio z moim trybem życia. 

Nazywam to „tryb życia na innym poziomie”, czyli kompletnie niezgodnie z tym, jak się powinno opisywać cele, dlatego nazwijmy to projektem. [śmiech] Wymiennie stosuję słowo cele i projekty. 

To ma na celu nic innego jak poprawę mojego trybu życia, podniesienie poziomu energii, chociaż niektórzy twierdzą, że mam tej energii nie wiadomo skąd aż tyle. Może coś w tym jest. [śmiech] Też nagram o tym kiedyś podcast. 

Widzę potencjał do rozwoju tutaj, można by pójść o parę kroków do przodu. Przynajmniej ja czuję, że mogłabym spokojnie pójść o parę kroków do przodu w tym zakresie. Założenia, które przyjęłam w kontekście tego celu to jest minimum 6 tysięcy kroków średnio tygodniowo.  

Wiem, że już w tym początkowym okresie to jest coś, czego nie zrealizowałam. Nie jest to z mojej winy, ponieważ jest to trochę przypadek losowy, który nastąpił. Nie sądziłam, że tak długo zajmie moja rekonwalescencja po wypadku na gokartach, który miał miejsce pod koniec września. To mnie trochę unieruchomiło i trochę mnie przygniotło fizycznie, jeśli mogę to tak nazwać. [śmiech] Powoli do tego wracam. 

Mam za sobą pierwsze swoje trzy treningi, więc będę wracać do spacerów. Wrócę do tego, bo spokojnie przed wypadkiem miałam 8 tysięcy kroków dziennie bez większego wysiłku średniotygodniowo. Potrzebuję chwili czasu, żeby do tego wrócić, ale spoko, dam radę. 

Jest taki temat, który u mnie w głowie siedzi od dłuższego czasu, czyli psychodietetyka i w tym kierunku już poczyniłam stosowne konsultacyjne zakupy. Może się kiedyś podzielę, co ja kupiłam. 

Chciałabym uporządkować w głowie ten temat, a za tym trochę idzie poprawa jakości mojego jedzenia. To też się wiąże z poprawą jakości snu i też z tym, żeby mieć mniej social mediów. Dosyć mocno to wszystko się ze sobą łączy. 

Dlaczego niespektakularne cele mają dużo sensu

Matko, ile ja opowiadałam o tych trzech celach. Ale sorry, musiałam wam opowiedzieć dokładnie czym one są, żeby pokazać wam, że one nie są takie do końca standardowe jakby się wielu osobom, które tworzą w Internecie szczególnie wydawały. 

Tam nie ma celu pod tytułem: ma być zrobiony e-book na koniec kwartału. To nie są tego typu rzeczy, to nie jest w ogóle ten poziom. To jest inny poziom abstrakcji. Co jest ważne w tej całej koncepcji? To, że to, co ma dla ciebie najwyższy priorytet teraz… 

Tu mała dygresja – kiedyś podobno słowo „priorytet” nie miało liczby mnogiej, tylko był priorytet, czyli coś najważniejszego. A potem język się zmienił i pojawiły się priorytety, co może jest jakimś minusem, bo potem mamy ileś priorytetów i mam wrażenie, że łatwo jest skakać między tymi priorytetami, zamiast skupić się na tej najważniejszej rzeczy, która miałaby priorytet numer 1. 

To, co ma dla ciebie najwyższy priorytet teraz niekoniecznie jest największym, najtrudniejszym, najbardziej spektakularnym projektem ever. U mnie chyba najlepszym przykładem jest ten związany z trybem życia, chociaż ten związany z przytłoczeniem hałasem cyfrowym jest dobrym przykładem. 

Jakkolwiek cudze zdanie na temat naszych celów nie ma kompletnie żadnego znaczenia i whatever co ktoś myśli – ale gdybym miała sobie wyobrazić, że opowiadałam komuś: zrobiłam w tym kwartale mój tryb życia na innym poziomie. To inaczej brzmi w zestawieniu z: książkę napisałam w tym kwartale. [śmiech] Jest różnica. 

Jestem zdania, że warto nasze wysiłki i naszą energię pakować w to, co jest dla nas najbardziej użyteczne w tym momencie. Jeśli ty w tym momencie, podobnie jak ja, czujesz jakieś przytłoczenie wybranym obszarem swojego życia, to być może inny projekt poboczny, który ci siedzi w głowie, bo byłby bardziej intratny, spektakularny – być może, nie twierdzę, że na pewno, ale być może warto zamienić kolejność ich wykonania, zabrania się za nie. 

Może być tak, że jeśli zajmiesz się tym mniej fancy celem i go dowieziesz – być może będzie tak, że już ciebie nie będzie dotyczyło to przytłoczenie i potem po prostu będzie ci łatwiej zrobić ten drugi projekt. Na zasadzie trochę życiowej optymalizacji. 

Realizacja takich celów, projektów wcale nie musi być liniowa. Liniowa, czyli prosta, bez wlotów i upadków, tylko dlatego, że wydają nam się one stosunkowo proste, bo brzmią prosto, mają stosunkowo mało punktów po drodze, tak jak ja dzisiaj wymieniałam Tobie w podcaście. 

Tutaj przywołałabym analogię wchodzenia na górę. Jak wchodzimy po górach, to mamy jakąś trasę, która jest dłuższa niż droga, którą byśmy pokonali, wchodząc na szczyt w linii prostej. 

To się wydaje nam całkiem sensowne jak idziemy po górach, że zygzakiem idziemy. Mówię o jakichś większych górach – przy takim nachyleniu góry byłoby bardzo trudno wejść w linii prostej. 

A jak przychodzi do realizacji celów, to my byśmy najchętniej chcieli tak stromo wejść po tej górze, prosto do celu, bez żadnego ułatwiania sobie tego procesu. No i spoko, można tak chcieć. Pytanie – czy to zawsze dobry pomysł, żeby narzucać sobie tak wysoką poprzeczkę? Pytanie – czy ci wystarczy sił na to, żeby tak prosto do tego celu po stromej górze wchodzić? Zależy od ciebie. 

Ja jestem zwolenniczką podejścia – to też będzie odcinek jakiegoś podcastu – że obniżanie poprzeczki w perspektywie długofalowej przynosi dużo lepsze efekty, bo obniża nam ciśnienie, które bywa czynnikiem ograniczającym rozwój, chęć do działania, umiejętność radzenia sobie z trudnymi sytuacjami. Po prostu. Widzę, że tak się dzieje. 

Dlatego jeśli mogę ci coś zasugerować, to sugeruję myśleć o twoich celach, projektach właśnie przez pryzmat tego, jak się wchodzi standardowo po górach. Być może wejście na ten szczyt i te ostatnie rzeczy są jeszcze trudniejsze. Być może tam trzeba docisnąć, po tych łańcuchach wejść. 

Wyobraź sobie, że idziesz tak przez cały czas – może być mega trudno. Z realizacją takich celów nie musi być tak, że będzie liniowo, bo życie się dzieje. Raz się czujesz dobrze, raz się czujesz źle. Zachorujesz albo będziesz mieć jakiś wypadek, na przykład gokartowy tak jak ja. [śmiech] Nie życzę ci tego. Po prostu życie się dzieje i tak jest. 

Oczekiwanie, że naszych planów nie zaburzy nic jest utopią. Nie znam osoby, której nic nigdy nie zburzyło planów. To jest po prostu nierealne. 

Co my najczęściej robimy, jak coś planujemy? Ulegamy fantastycznie złudzeniu planowania, o którym wspominałam w trzecim odcinku, opisanym też przez Daniela Kahnemana w jego książce „Pułapki myślenia” – fantastycznie jemu ulegamy, a potem jesteśmy bardzo zaskoczeni: dlaczego nam to nie siadło? Co tu się wydarzyło? Potrzebowałam 50% więcej czasu na to. Albo: budżet mi się nie spiął i potrzebowałam 50% więcej kasy na jakieś przedsięwzięcie. No życie. 

Jak odwołam się bezpośrednio do trudności jednego z celów, które sobie tutaj obrałam, czyli do tego cyfrowego minimalizmu, to zwróć uwagę, że mimo że nie brzmi jakoś mega skomplikowanie, to samo na przykład takie porządkowanie zdjęć bardzo zużywa nam zdolność decyzyjną. 

Co to jest ta zdolność decyzyjna? To jest taki bufor, bak z naszym paliwem mentalnym, które się stopniowo wyczerpuje każdego dnia. W momencie kiedy się budzisz, to już zaczynasz podejmować decyzje: Czy ja wstanę teraz? Czy jednak ciapnę w ten telefon i powiem: nie, jeszcze 5 minut drzemki? To już jest pierwsza decyzja. 

W sumie decyzja następuje wcześniej na etapie tego, jak szybko wstanę do tego budzika. Słyszę dźwięk i już się zastanawiam: o Jezu, to już teraz muszę wstać? Czy jeszcze trochę mogę poczekać? To już jest pierwsza decyzja, nawet przed podjęciem decyzji o wciśnięciu przycisku „drzemka”. 

Wyobraź sobie, że takich decyzji podejmujesz tysiące każdego dnia, nie zdając sobie z tego momentami nawet sprawy. A jak przychodzi do robienia takich rzeczy właśnie jak porządkowanie plików, porządkowanie dokumentów, to to fantastycznie widać, jak szybko ta zdolność decyzyjna się zużywa, co oznacza, że to wcale nie musi być prosty proces, bo jak ci się wyczerpie, to już masz dość i tempo pracy po prostu spada i jest coraz trudniej. 

Znów – mamy zaburzoną tę liniowość celu i podważamy to jak proste nam się wydaje to, co mamy do zrobienia i jak to wychodzi w rzeczywistości. Te czynności, które są związane z trybem życia, o których wspomniałam w celu trzecim, czyli tryb życia na innym poziomie to tak naprawdę nawyki. 

Ich budowanie wymaga pewnego wysiłku. A najlepiej jeszcze strategicznego podejścia, które będzie oparte na wiedzy o tym, jak się wykształcają nawyki, więc znów – z tematu, który brzmi prosto robi się coś wymagającego, na pewnym poziomie oczywiście. 

Podsumowując tematów celów na koniec roku, które nie muszą być spektakularne i to jest bardzo okej, że nie będą w oczach jakichś ludzi, w twoich mogą. 

Jeśli masz problem z tym, żeby zabrać się w życiu za cokolwiek, to być może właśnie takie niepozorne cele są bardzo dobrą opcją na początek, bo pomogą ci uporządkować na przykład twoje bieżące sprawy, pomogą ci pozbyć się chaosu z różnych obszarów twojego życia. 

Odkopać się z masy zaległych spraw. Ustabilizować na przykład tryb życia, który być może u ciebie jest czynnikiem ograniczającym, bo masz kiepski tryb życia, gorzej śpisz, w związku z czym gorzej też ci się funkcjonuje na co dzień. 

Jeszcze gorzej śpisz, siedzisz do późna – opowiadałam w szóstym odcinku podcastu o tzw. revenge bedtime procrastination, czyli o odkładaniu pójścia spać na później w związku z tym, że skopaliśmy dzień. Zachęcam cię do zerknięcia na ten odcinek, bo tam opowiadam o sześciu mikronawykach, które mi pozwalają mieć lepszy dzień i uważam, że są bardzo fajne. 

Tego typu projekty, przedsięwzięcia mogą pomóc ci bardzo ustabilizować swój tryb życia. Dać ci trochę wiatru w żagle, odzyskać w pewien sposób poczucie sprawczości, czyli takie przekonanie o tym, że ty sam/sama przed sobą jesteś w stanie dowieść coś. 

Jeśli za każdym razem zalicza się jakąś porażkę, coś nie wychodzi, a tych sukcesów na tle tego pierwszego jest mało, to poczucie sprawczości maleje. To jest bardzo niefajne zjawisko, bo utrudnia działanie. 

Jak ma ci się chcieć działać, jeśli ty już masz w sobie przekonanie, że ci nie wychodzi, bo przecież ciągle dostawałaś takie potwierdzenie? Sam przed sobą. To niekoniecznie jest twoja wina, bo na przykład jesteśmy nauczeni narzucania sobie zbyt wysokiej poprzeczki w stosunku do naszych aktualnych możliwości. Jesteśmy nauczeni ciągle krytykowania siebie za coś, perfekcjonizmu totalnie niedoścignionego. 

Teraz nie twierdzę, że dobrze jest przerzucać odpowiedzialność na czynniki zewnętrzne. Chodzi mi o to, żeby bardziej poszukać tego, skąd wynika nasze zachowanie, skąd wynika ta sytuacja, w której się znalazłam. 

Jak już to wiem, to mogę dalej działać – przejąć odpowiedzialność za to, na co mam wpływ i w ten sposób odzyskiwać poczucie sprawczości. Nawet jeśli to, co mnie doprowadziło do tej sytuacji – co ja tam miałam zrobić? Nie miałam wpływu. 

Tak jak opowiadałam w ostatnim odcinku podcastu o poczuciu winy. Jeśli jesteś osobą, której notorycznie towarzyszy poczucie winy, to prawdopodobnie jej źródło nie znajduje się w twojej głowie. Skąd, to możesz się dowiedzieć z poprzedniego odcinka. 

Bardzo zachęcam do posłuchania tego odcinka, bo uważam, że jest bardzo dobry. Jest to jeden z najbardziej do tej pory osobistych odcinków w tym podcaście, więc zachęcam, bo to też może być czynnik ograniczający w działaniu i to może być coś do przepracowania, do wzięcia na tapet jako jakiś obszar. Być może na koniec tego roku do ogarnięcia. 

Jeśli masz teraz w głowie jakiś duży projekt na koniec roku i uważasz, że Ci styknie na niego czasu, to jak najbardziej – go for it! Duże projekty są super, uwielbiam duże projekty, tylko potrzeba na nie znacznie więcej przestrzeni najczęściej niż się wydaje i warto mieć tego świadomość. 

Warto mieć świadomość tego, w którym miejscu się znajduję, jakie mam zasoby i czy tych zasobów w tym danym czasie, który wymyśliłam mi po prostu wystarczy. 

Tyle o moich trzech celach na koniec roku 2021 i podejściu do tematu, dlaczego niespektakularne cele mają bardzo dużo sensu i są dobre. 

Jeśli podcast ci się podobał, to dodaj go do obserwowanych, subskrybowanych – w zależności od tego gdzie słuchasz – jeśli słuchasz na Apple Podcast i masz ochotę wystawić mu ocenę i napisać parę słów, to będę wdzięczna, bo to sprawia, że może nieść się dalej, więc fajnie. 

W końcu nie nagrywam tego tutaj do pudełka akustycznego, tylko po to, żeby się niosły rzeczy, które tworzę. Bardzo Ci dziękuję za wysłuchanie i do usłyszenia następnym razem! 

Sprawdź ?

Bezpłatne planery tygodniowe gotowe do druku: tutaj.


Zdjęcie: Flexiple


Niektóre linki na stronie mogą być afiliacyjne i dotyczą tylko produktów i usług, które z czystym sercem mogę polecić. Jeśli wejdziesz przez taki link na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu otrzymam gratyfikację (nie wpływa to na cenę dla Ciebie). W ten sposób wspierasz moją pracę. Dziękuję!

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

1 komentarz

Jak w 2021 roku przełamałam się i zaczęłam czytać po angielsku? [#029] - Monika Torkowska 06.09.2022 - 07:07

[…] Moje 3 cele na koniec roku 2021. Dlaczego niespektakularne cele mają dużo sensu? [#008] […]

Odpowiedz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej