telefon z youtube

Od kilku godzin do 6 minut dziennie. Jak pozbyłam się uzależnienia od YouTube? [#010]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 18 min

YouTube stał się moim absolutnie ulubionym miejscem w sieci. To były też zresztą początki tego portalu w Polsce. Korzystałam z niego, kiedy tylko była okazja, często też coś leciało w tle i sprawdziłam ostatnio – w ciągu ostatnich 21 dni spędziłam w tym miejscu średnio 5 minut dziennie. Dziś opowiem Ci, jak osiągnęłam taki wynik, zaczynając tak naprawdę od – uwaga – kilku godzin dziennie spędzonych na YouTube. 

Posłuchaj odcinka w: Spotify, Apple Podcasts, Google Podcasts, YouTube lub skorzystaj z odtwarzcza poniżej.


Wymienione w tym odcinku

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Dzisiaj opowiadam o moim chyba jednym z ulubionych miejsc w sieci, top of the top. Na pewno TOP5. Nadal. Mimo iż pozbyłam się – jak widzisz z tytułu – uzależnienia od YouTube. Nie mówię dziś o uzależnieniu z medycznego punktu widzenia, bo w wykazie chorób nie znajdziemy uzależnienia od YouTube’a. 

Czy to uzależnienie?

Idąc za definicją z Wikipedii – pozwolę sobie ją przytoczyć – uzależnienie jest to nabyty stan zaburzenia zdrowia psychicznego i fizycznego, który charakteryzuje się określonym lub stałym przymusem wykonywania określonej czynności lub zażywania psychoaktywnej substancji chemicznej. 

Powiem całkiem szczerze, że to, jak kiedyś korzystałam z YouTube’a trochę przypomina ten stan. [śmiech] Faktycznie, kiedy próbowałam sobie ograniczyć dostęp do tego miejsca, to ja w ciągu dnia czułam przymus korzystania z niego. Czułam, że mnie ciągnie do tego miejsca. To bardzo pasuje mi do tego, jak to kiedyś wyglądało. 

Jak korzystałam z YouTube’a w przeszłości

Gotowałam – YouTube. Sprzątałam – YouTube. Jako rozrywka – YouTube! Na nudę – też YouTube! Ktoś pomyśli – jeny, ile można tego oglądać? A ja Ci odpowiadam – ano można. [śmiech]  

Z tym jak zmieniały się moje zainteresowania, zmieniały się też filmy, które oglądałam. Kiedy zaczynałam, czyli to było liceum (moje liceum to było jakieś 10 lat temu), to początki YouTube’a wyglądały tak, że na „moim” YouTube, według algorytmów, które mi zadziałały miałam przepisy i filmy urodowe. 

Dla mnie to było wtedy totalnie fascynujące – świat makijaży itd. Naprawdę to przez lata mocno ewoluowało i odpowiadało moim zainteresowaniom w danym czasie, a te się w czasie mocno zmieniały. Zawsze było tam dla mnie coś atrakcyjnego, zawsze trafiałam tam na fajne treści. 

Zwłaszcza że – tak jak wspominałam w poprzednim odcinku o moim eksperymencie Instagramowym – YouTube też jest projektowany tak, żebyśmy my w nim spędzali więcej czasu. Myślę, że to jest dosyć oczywiste. 

Idea strony głównej, gdzie się podpowiadają różne filmy – wiadomo po co jest. Pasek boczny – mówię o wersji przeglądarkowej – też służy temu, żebyśmy my albo w trakcie oglądania filmu, albo po tym, jak już się zakończy ten film, skierowali swój wzrok na prawą stronę i po prostu obejrzeli kolejny film. Tak to działa. 

W aplikacji mobilnej nie jest inaczej, bo też się wyświetlają podpowiedzi. Jeśli ktoś kiedyś utknął na YouTube, to doskonale wie o czym mówię. [śmiech] 

Niestety, był taki czas, gdzie u mnie ta konsumpcja treści na YouTube dochodziła do kilku godzin. To nie jest tak, że ja siedziałam ciurkiem kilka godzin i oglądałam YouTube, tylko się działo trochę przy okazji, często w międzyczasie, często jako revenge bedtime procrastination, czyli w ramach odkładania pójścia spać na później. To jest zjawisko, o którym wspominałam w siódmym odcinku „Między wskazówkami” – jest to odcinek o 6 mikronawykach, które mogą zrobić lepszy dzień. Tam wspominam właśnie o revenge bedtime procrastination. 

Da się oglądać dużo YouTube’a, mając dużo zajęć. Tylko niekoniecznie dobrym pomysłem jest w tym tkwić. A ja przez jakiś czas w tym tkwiłam. W pewnym momencie gdzieś mi w głowie zaświtało, że chyba tych filmików jest w moim życiu za dużo. 

To mógł być rok 2012-2013. W 2014 zaczęłam drugi kierunek studiów, więc sumarycznie czasu miałam mniej i YouTube poszedł w odstawkę. Nawet kwestia oglądania w międzyczasie nie do końca się spisała. 

Żeby była jasność – ja się w tym miejscu naprawdę dużo nauczyłam, bo oglądałam filmy, które były zgodne z moimi zainteresowaniami, to często były filmy edukacyjne. Nie będę sobie mydlić oczu, że większość tego czasu to nie była zwykła strata czasu, bo była. 

Jednak to po prostu wciąga i nie wszystkie te filmy naprawdę były mi niezbędne do życia. Nie zawsze chwila szczerości przed samym sobą jest fajna, ale nie będę opierała tego podcastu na ściemie. 

Jeśli się robi takie eksperymenty, to warto być – oczywiście z mojego punktu widzenia – szczerym ze sobą i warto też nie mydlić innym oczu, jak to u nas wygląda i kreować się na jakąś perfekcyjną osobę, której żadne algorytmy aplikacji i ich projektowanie pod kątem tego, żeby użytkownicy i użytkowniczki więcej czasu spędzali w tej aplikacji nie dotyczą. 

No błagam Was. Torkowska nie będzie takiej ściemy tutaj walić. Mnie takie rzeczy też wciągają i był taki czas, że już mi zaświtało, że chyba nie do końca to jest okej. Był taki czas, gdzie ten YouTube troszeczkę poszedł w odstawkę, tak jak wspominałam, ale temat odżył jak skończyłam moje dwa kierunki i poszłam do zwykłej pracy. 

Do zwykłej pracy, czyli 8-godzinny etat i zrobiło mi się trochę więcej czasu. W sensie poszłam w międzyczasie, a później skończyłam dwa kierunki studiów. Chodzi mi o ten moment, gdzie została mi tylko praca. 

Wtedy już chętnie sięgałam po te filmy, bo miałam czas i mojemu mózgowi się przypomniało: ej, tam byłyby fajne, nowe rzeczy. Tam dopaminka się dzięki tym filmom wyrzucała. 

Jak zabrałam się do tematu? Najpierw diagnostyka. 

I teraz metodycznie – jak ja się zabrałam do tematu mojego uzależnienia od YouTube? Będą konkrety. Najpierw w co poszłam, to oczywiście w diagnostykę problemu. To, że zauważyłam to jest jedna rzecz, w sumie kluczowa, bo bez tego nie byłoby żadnych rzeczy. Dlatego bardzo zachęcam do tego, żeby się przyglądać temu, jak spędzamy czas. 

Teraz uwaga – czas na blok reklamowy – bardzo pomaga w tym ćwiczenie, które opisałam w trzecim odcinku podcastu „Między wskazówkami” – odcinku o tym, jak możemy sprawdzić, czy mamy na coś czas, a przekładając na ten odcinek: jak sprawdzić na co ten czas nam schodzi. 

Przygotowałam w materiałach dodatkowych arkusz, który pozwala po prostu to policzyć. To jest arkusz, z którego ja też korzystam w swoim życiu. Tam można łatwo dzięki temu zauważyć, jak na tle innych aktywności na przykład wygląda korzystanie z YouTube’a czy jakiejś innej aplikacji. 

To był taki pierwszy moment – sprawdzenie tego, ile ja czasu spędzam na YouTube. Oczywiście linki wszystkie będą w notatkach do wszystkich rozszerzeń, aplikacji, o których będę za chwilę mówić. 

Żeby ta diagnostyka była miarodajna, to warto sprawdzać wszystkie miejsca, na których się z tego YouTube’a korzysta, czyli nie tylko sprawdzić na telefonie za pomocą aplikacji StayFree – ja z niej korzystam – ale też spojrzeć na to, ile korzystamy z aplikacji w wersji webowej na komputerze lub komputerach, jeśli masz więcej komputerów. 

Tu jest naprawdę szeroki wybór rozszerzeń, które pozwalają to zrobić. Ja akurat mam włączone u siebie webtime tracker. Bardzo spoko narzędzie. Większość tych narzędzi działa spoko. Oczywiście, pewnie mają jakąś swoją dokładność i jakiś zakres błędu, ale umówmy się, że można na to przymknąć oko. Pamiętam, że wtedy, kiedy zaczynałem tę moją diagnostykę, ten wynik nie był zbyt przyjemny, bo sumarycznie to wychodziło kilka godzin dziennie. Generalnie nie ma się czym chwalić i trochę przypał, ale taka była rzeczywistość. 

Sposób na siebie 

Potem jak już zdiagnozowałam, że faktycznie na poziomie liczb jest problem i jest kiepsko – zwłaszcza że YouTube mnie wciągał w łóżku, revenge bedtime procrastination, telefon ze sobą, to szukałam sposobu na siebie. 

Pierwszym krokiem, który zrobiłam, który jest oczywisty, ale mam wrażenie, że do końca niewiele osób robi poprawnie i w pełni ten proces to jest oczywiście odsubskrybować jak najwięcej kanałów, żeby ich nie było w karcie pod tytułem subskrypcje. Subskrypcje? Widzicie, nawet nie pamiętam, jak to jest dokładnie w wersji polskiej. Zostawić sobie naprawdę tylko top of the top. 

Ja wiem, że może być tendencja do tego, że jak się trafia na jakiś interesujący kanał, to żeby dodać go subskrybowanych na zasadzie: przyda mi się kiedyś albo jest ciekawy, to ja może tam znajdę jakieś filmy i kiedyś coś obejrzę. 

Robiłam tak! Naprawdę to się nie skończyło zbyt dobrze, bo za każdym razem jak wejdziesz na YouTube, to w swoich subskrypcjach, filmach, które wynikają z subskrypcji tych filmów będzie coraz więcej. To jest coś, co naprawdę wciąga. 

Jeśli masz taką obawę – warto się zastanowić, czy to nie jest jakieś FOMO, czyli fear of missing out, bo co się stanie, jak na chwilę zapomnisz o tym nowo odkrytym kanale? Podejrzewam, że nic. 

Ale jeśli jest to coś, co jest Ci trudno w głowie pokonać, a wierzę, że może być, bo mnie też czasami bywało to jest inny sposób – dodać jeden film z tego kanału sobie do playlisty do obejrzenia. 

Wtedy bez problemu sobie do tego wrócisz, bo będziesz mieć autora/autorkę, nazwę kanału, ale unikniesz tego, że kolejna rzecz pojawi Ci się na widoku do oglądania. A to jest największy problem na YouTube. 

Najlepsze narzędzie! 

Wówczas na poziomie operacyjnym to, co wdrożyłam te kilka lat temu, to jest mniej więcej rok 2018, jeśli dobrze liczę – dodałam sobie do przeglądarki rozszerzenie fantastyczne, top of the top rozszerzeń, block the youtube feed. 

Co to rozszerzenie robi? To rozszerzenie sprawia, że na karcie głównej nie masz żadnych filmów i na pasku bocznym prawym z podpowiedziami również nie masz żadnych filmów. Te miejsca są puste, więc odchodzi Ci najbardziej wyzwalająca chęć oglądania część na YouTube. 

Żeby była jasność – jak się korzysta z YouTube w takiej formie naprawdę jest dziwnie, bo jest tendencja do tego, że ten kursor zjeżdża na prawą stronę, żeby coś zobaczyć. Bardzo polecam to rozszerzenie. 

Ja je kiedyś polecałam na blogu. Artykuł na blogu o tym rozszerzeniu wisi naprawdę długo i co jakiś czas ktoś się odzywa, że ej Monika, to rozszerzenie to jest po prostu game changer! 

Mam potwierdzenie, że nie tylko u mnie to rozszerzenie zrobiło ze wszystkich tych rozwiązań największą robotę. Bardzo Ci polecam zainstalować najlepiej od razu, jeśli tylko masz możliwość, to rozszerzenie. Jeśli jakkolwiek czujesz, że YouTube Cię bardzo mocno wciąga. 

Ale to jest na komputerze. Jeśli masz aplikację YouTube również na telefonie, to tam też jest potencjał do tego, żeby nas ten YouTube wciągać. Ja też oczywiście miałam YouTube u siebie na telefonie. 

Prawdopodobnie dobrym rozwiązaniem, które ja polecam w przypadku różnych aplikacji jest zastosowanie takiej zasady, że jedno medium mam na jednym urządzeniu. W moim przypadku jest tak, że z Facebooka korzystam tylko na komputerze. 

W przypadku YouTube ta zasada dla mnie nie do końca jest dobra, ponieważ ja faktycznie lubię mieć YouTube w tle, kiedy na przykład gotuję. Do moich potrzeb, do tego, jak ja teraz korzystam z YouTube nie do końca to rozdzielenie dla mnie jest dobre. Ale być może u Ciebie super zadziała. Warto też to sprawdzić. 

Kolejne narzędzie, które wspiera 

Na telefonie jest taka aplikacja AppLock – opowiadałam o niej w poprzednim odcinku o Instagramie. Domyślnie jest to aplikacja, która ma służyć temu, żeby zabezpieczyć dostęp do aplikacji dodatkowo. 

Po prostu ustawiasz hasło na wybrane aplikacje, więc jeśli ktoś odblokuje Twój telefon, to jeszcze możesz ochronić dostęp do maila, jakichś innych aplikacji, w których masz swoje wrażliwe dane za pomocą osobno ustawionego hasła. 

Takim bardziej nietypowym zastosowaniem tej aplikacji jest właśnie utrudnienie sobie dostępu do innych aplikacji, na przykład takich rozrywkowych, jaką jest YouTube. Zawsze mówię, że warto na te aplikacje ustawić łatwe, ale długie hasło, żeby trochę zajmowało wpisywanie tego hasła, żeby dać sobie przestrzeń na to, żeby się zastanowić, czy ja na pewno chcę odpalić tego YouTube’a. 

To jest naprawdę bardzo dobre podejście, bo wiele razy się łapię na tym, że rezygnuję, bo wchodzę kompulsywnie i bez sensu to jest kompletnie. Był taki czas – właśnie wtedy kiedy wdrożyłam block the youtube feed i aplikację Applock, że ja się naprawdę od tego panelu, gdzie trzeba wpisać hasło odbijałam wiele razy. 

Jest to dziwne uczucie – tak. Ale jest to coś takiego, co zwiększa świadomość na temat tego, jak bardzo kompulsywnie ja do różnych aplikacji zaglądałam. Sama aplikacja, z której ja korzystałam do sprawdzenia tego, ile czasu spędzam, czyli StayFree pokazuje jak często my odpaliliśmy jakąś aplikację. 

To też jest taka informacja, którą z tej aplikacji można wyciągnąć na temat tego, jak wygląda ta nasza kompulsja w kontekście samego odpalania aplikacji, wchodzenia w nią. Też bardzo fajna rzecz. 

Tak to wyglądało wtedy. Trwało to jakieś półtora roku-dwa lata, gdzie byłam za pan brat z tymi aplikacjami, z tymi rozwiązaniami o których wspomniałam. O wynikach za chwilę powiem, jak to wygląda już teraz, chociaż po tytule pewnie kojarzysz. Zapisuję się do newslettera →

Z czego korzystam teraz? 

W tej chwili korzystam oczywiście z Block the youtube feed – rozszerzenie do przeglądarki, cały czas niezmiennie ulubione moje. Teraz również korzystam z aplikacji freedom, czyli aplikacji, w której mogę ustawić odpowiednie blokery, sesje skupienia i również YouTube tam wrzucam. 

Wrzucam go głównie prewencyjnie, gdyby mnie przypadkiem naszło, że chcę z tego YouTuba jakoś bardziej korzystać, ale naprawdę nie wydarzyło się to od ponad roku w tym momencie. 

Co jakiś czas monitoruję sobie w StayFree jak to wygląda, więc wiem jak to wygląda w ciągu ostatniego roku. Stosuję tak prewencyjnie, naprawdę gdyby mnie naszło. Nie stosuję w tej chwili aplikacji AppLock do YouTube, bo już nie czuję takiej potrzeby. 

Jeśli podoba Ci się ten odcinek – dołącz koniecznie do osób czytających mój newsletter i odbierz dostęp do materiałów dodatkowych ?

Jakie mam efekty?

No i właśnie, powiedziałam że od roku. Do takich danych mam dostęp, ponieważ aplikacja chyba archiwizuje po roku mniej więcej dane. Między listopadem a grudniem 2020, czyli statystyka z 2 miesięcy z końcówki zeszłego roku wychodziło mi, że z YouTube korzystałam niecałe 6 minut dziennie. Różnica ogromna? Ogromna. 

Ciekawa była teraz niedawno rzecz u mnie w życiu – miałam wypadek gokartowy, więc średnio jest to ciekawa rzecz, ale ciekawa pod kątem analitycznym rozwiązań i wychodzenia z tego nałogu YouTube, bo ja byłam uziemiona przez jakiś miesiąc mniej więcej w domu. Nie mogłam się za bardzo poruszać, więc ta moja tendencja do tego, żeby korzystać z YouTube więcej potencjalnie mogła się dość mocno zwiększyć. Owszem, trochę się zwiększyła. Zwiększyła się do 8 minut dziennie. Jak zestawimy to nadal z czasami, gdzie YouTube u mnie był odpalony przez kilka minut dziennie to różnica jest nadal diametralna. 

Powiedziałam listopad? Oczywiście, że miałam na myśli październik. [śmiech] Październik 2021 – 8 minut dziennie w warunkach, które bardzo sprzyjały do tego, żeby YouTube przeglądać. 

Sprawdziłam jeszcze ostatnie 21 dni – moje statystyki na komputerze i na telefonie. Na komputerze spędziłam 1 godzinę 15 minut na YouTube, na telefonie 31 minut sumarycznie. Średnio jest to 5 minut dziennie. To są tylko liczby. Tylko, aż. Mówią o jakimś moim zagospodarowaniu czasu dla tej konkretnej aplikacji. 

To, co jest najważniejsze w tym wszystkim to to, że myślę, że już mniej więcej po roku – to będzie połowa 2019 roku – ja już zaczęłam czuć, że mnie do tego YouTube nie ciągnie tak jak wtedy, że moja kompulsja w korzystaniu z tej aplikacji, wchodzeniu w nią, szukaniu jakiegoś filmiku dla siebie, zaspokajaniu jakiejś potrzeby rozrywki tu i teraz po prostu zaczęła się wyciszać. 

Zaczęła się wyciszać dzięki temu, że ja mniej siebie eksponowałam na bodziec do którego byłam przyzwyczajona – bodziec w postaci tego, że wchodzę na YouTube i już mam. Mam masę subskrypcji, ciekawych filmów, które już mnie uderzają po oczach, kiedy tylko wchodzę. Mam stronę główną, gdzie też są ciekawe filmy. Mam podpowiedzi filmów ciekawych pod filmem, który już teraz oglądam. 

To było ciągłe wystawianie siebie na bodziec. Na bardzo intensywny bodziec. Ten bodziec tym lepiej na mnie działał, im bardziej ja byłam zmęczona. A po tym mega intensywnym czasie studiowania dwóch kierunków, potem dołożenia sobie pracy ja naprawdę byłam zmęczona. 

Byłam zmęczona, ale jednocześnie ja tak naprawdę nie potrafiłam wydajnie odpoczywać. To, jak ja sobie próbowałam ten brak to był YouTube – taka namiastka odpoczynku, namiastka rozrywki, jakiś moment dla siebie. Teraz z perspektywy czasu widzę, że bardzo złudny, bo to nie było miejsce, które tak naprawdę dawało mi odpoczynek. 

To, jaki ja wówczas prowadziłam tryb życia sprawiało, że bez tego YouTube’a nawet, byłam wystawiona na bardzo dużą liczbę bodźców. A co Torkowska robiła? Jeszcze dokładała sobie tych bodźców treściami z YouTube. 

Nie twierdzę, że tak jest w Twoim przypadku, tak było w moim. To było bardzo złudne i bardzo napędzające się koło, bo YouTube nie dawał mi odpoczynku. YouTube nie dawał mi wytchnienia długofalowego. To było na chwilę. Dlatego ja potrzebowałam go jeszcze więcej, jeszcze więcej. Zgubne i bez sensu. 

Ta różnica, którą zauważyłam po wprowadzeniu zmian, o których Ci wspominałam – serio, to nie było nic więcej w kontekście samego YouTube – to było odcięcie siebie odo bodźca. Od takiego bodźca, który sprawia, że mi łatwo było z niego korzystać i że ja chciałam z niego korzystać jeszcze więcej. 

Ktoś powie – jeny, rok to tak długo. Słuchaj, to moje korzystanie z YouTube’a to nie było nic innego jak zachowanie nawykowe. Żeby zastąpić nawyk jeden nawykiem drugim to potrzebujemy od 18 do bodajże 256 dni – taki jest przedział dni zbadany naukowy, jeśli chodzi o wytwarzanie się nowego nawyku. 

To, co ja zastosowałam to nie były drastyczne rozwiązania, więc moim oczekiwaniem też nie było, że to się wydarzy w miesiąc. Być może u Ciebie będzie tak, że super zadziała jedno z tych rozwiązań i bach, tydzień i już załatwione, że będzie Ci dużo łatwiej. 

To, co chcę powiedzieć to to, żeby się nie zniechęcać, że u mnie to tyle trwało, zanim przestałam czuć tę potrzebę, bo to jest bardzo subiektywne – czuć potrzebę zaglądania. Można to zmierzyć liczbą wejść w aplikację, natomiast samo odczucie potrzeby jest subiektywne, ty to czujesz w sobie. 

U mnie po mniej więcej roku – myślę, że być może nawet wcześniej to zaczęło wygasać, teraz już tego nie mam wcale. To jest dla mnie największa zmiana i najistotniejszy czynnik, o którym mogę tutaj mówić i o którym warto powiedzieć w kontekście wyciągania siebie z takiego „nałogu”. 

Jeśli jesteś teraz w takim procesie albo zamierzasz wdrożyć u siebie któreś z rozwiązań, o których powiedziałam, chcesz coś zrobić z tym tematem, to podziel się ze mną tym na Instagramie, napisz do mnie wiadomość, bardzo chętnie przeczytam. 

Jeśli masz już jakieś sukcesy w tym zakresie, to tym bardziej się podziel, jestem ciekawa. Być może masz inne doświadczenia, inne zastosowałeś/zastosowałaś rozwiązania. Jestem bardzo ciekawa, dlatego zachęcam do tego, żeby się do mnie odezwać albo napisać maila na kontakt@monikatorkowska.com – odpisuję! 

Jeśli jesteś na początku tej drogi, to mam nadzieję, że przekonałam Ciebie do tego, żeby wdrożyć któreś z tych rozwiązać, dać jemu szansę. Zwłaszcza temu rozszerzeniu block the youtube feed. Jeśli z YouTube’a korzystasz to to jest cudowne rozszerzenie i mam nadzieję, że zobaczysz w niedługim czasie – oby! – szybkie efekty. 

Dziękuję Ci za dzisiaj, a my słyszymy się już za 2 tygodnie! 

Sprawdź ?

Bezpłatne planery tygodniowe gotowe do druku: tutaj.


Zdjęcie: Azamat E


Niektóre linki na stronie mogą być afiliacyjne i dotyczą tylko produktów i usług, które z czystym sercem mogę polecić. Jeśli wejdziesz przez taki link na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu otrzymam gratyfikację (nie wpływa to na cenę dla Ciebie). W ten sposób wspierasz moją pracę. Dziękuję!

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej