kubek, obok otwarta książka, w tle woda

O schemacie odkładania życia na później. Znasz go? [#065]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 13 min

Potrafimy przedkładać rzeczy, które uważamy, że musimy robić nad własne marzenia i aspiracje. A to bardzo prosta droga do smutnego życia złożonego tylko z powinności. W tym odcinku przyjrzymy się temu tematowi głębiej. 

Posłuchaj odcinka i zapisz się: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | RSS | wszystkie platformy

Wymienione w tym odcinku

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Schemat „jak tylko”

Jeśli słuchasz odcinka w okolicach publikacji to jest to czas świąteczny albo przed początkiem kolejnego roku. Nie mam jednak dla Ciebie w tym odcinku podsumowań ani tego, jak planować kolejny rok. Dzisiaj chcę opowiedzieć Ci o schemacie „jak tylko”. Jak tylko zamknę ten projekt, jak tylko będę już po studiach, jak tylko pojadę na wakacje, to przeczytam te książki.

To akurat mój przypadek, bo w momencie nagrywania tego podcastu powoli zbieram się na wyjazd. Za każdym, absolutnie każdym razem odpala mi się dokładnie ten schemat. Jak tylko pojadę, to przeczytam książkę A, B, C, D.

Nie, żebym nie czytała na co dzień, bo czytam na co dzień i to całkiem sporo. Ale mam wrażenie, że kiedy mam jechać gdzieś, to odpala mi się jakiś taki czytelniczy zwierz w środku, który myśli, że na wyjeździe ta doba magicznie robi się dłuższa i że ja na pewno te wszystkie książki przeczytam. To ja.

Innym schematem myślenia może być: jak tylko będzie Nowy Rok, to zrobię ze sobą coś tam albo zmienię coś tam. Tak jakby zmiana tej cyfry na końcu miała coś magicznego sprawić. Ja nie wiem co, ale jest coś w tym, że u części osób coś odpala ten Nowy Rok. Chociaż okej, są badania, że faktycznie efekt nowego początku na niektóre osoby bardzo dobrze działa. Jeśli Ty jesteś w tym gronie, to można to stosować jak najbardziej. Czemu nie? Dzisiejszy odcinek będzie trochę o czymś innym.

Albo jak uporam się z tym projektem, to coś tam. To zacznę chodzić na spacery na przykład. Zauważyłam, że w ostatnich odcinkach się te spacery przewijają, bo w tym roku ten temat nieco zaniedbałam i chyba nawet czuję już sama przed sobą powinność, żeby w końcu zerknąć na ten temat głębiej, co tam się wydarzyło.

Tak, zrozumiała jest chęć ukończenia jakiegoś etapu, jakiegoś przedsięwzięcia, żeby nie rozmywać swojej uwagi na inne rzeczy. Skończyć ją wcześniej, mieć z głowy. Czy faktycznie tak robimy całkiem świadomie? Czy może raczej przykrywamy w ten sposób jakiś głębszy problem?

Tu granica jest cienka. Tak naprawdę nie podam Ci żadnego algorytmu, który pozwala stwierdzać, jak to jest u Ciebie, bo też tą granicę trudni jest uchwycić. Mam w głowie dwa wątki, nad którymi warto się pochylić.

Czy dbamy w trakcie o swoje potrzeby?

Pierwszy z nich jest taki, czy umiemy w międzyczasie, w trakcie robienia tego czegoś, w co się zatapiamy, przez co odkładamy te inne rzeczy, inne aspiracje, hobby i inne rzeczy – czy potrafimy w międzyczasie zadbać o inne swoje potrzeby? W jakim stanie my w ogóle ten projekt skończymy?

Nie wiem, czy masz takie doświadczenie – ja mam [śmiech], dlatego o nim mówię – ja potrafię na hiperfocusie skończyć bardzo dużo rzeczy i potem być totalna wypruta. Jeśli słucha teraz tego ktoś, kto wiedział, jak w tle pracowałam nad Akademią Skupienia i że to faktycznie były hiperfocusy to może sobie myśleć: no kurna, Torkowska hipokrytka. Przecież jak kończyła te poszczególne etapy Akademii, to była zmęczona.

Z tej perspektywy można powiedzieć, że owszem. Ja mam w głowie inną Torkowską – Torkowską sprzed 7-8 lat, która swoje przedsięwzięcia kończyła w zupełnie innym stanie niż skończyłam teraz Akademię. Naprawdę w innym stanie. Pozwalam sobie mówić, że sporo się nauczyłam i wyciągnęłam pewne wnioski.

Kolejne oczywiście z tego projektu również wyciągam, natomiast nie jest to to samo, co ileś lat temu. Daję znać, że jeśli masz z tym problem, to ja to doskonale czaję i wiem, że to wcale nie jest łatwe. A przynajmniej nie dla tych osób, dla których odpoczywanie i dbanie o swoje różne potrzeby jest naturalną częścią życia, bo dla mnie nie było.

Czy nie wpadamy z projektu w projekt?

Jeszcze jak się nie ma jakiegoś połączenia ze swoim ciałem i ośrodkiem detekcji zmęczenia, to tym bardziej jest to trudne. Nie jesteś sam/sama. Innym wątkiem do zastanowienia jest to, czy po skończeniu tego projektu aktualnego nie wpadniemy w kolejny i czy nasze życie nie wygląda właśnie w taki sposób, że skończyło się jedno przedsięwzięcie, to ja od razu szukam następnego.

Wtedy na te inne rzeczy może nie być czasu nigdy. Tak, to drugie to też jest wątek, nad którym ja sama się zastanawiam i zaczęłam to dostrzegać wyraźniej nawet w tym roku, że mam taką tendencję. Samo zauważenie tego to uważam, że jest całkiem duża rzecz, bo nie da się zmienić czegoś, o czym się nie wie.

Chciałabym też uniknąć takiej narracji, nie wiem jak to nazwać… Może to zabrzmieć źle, ale nie mam lepszego sformułowania: takiego nadmiernego skupienia się na potrzebach. Ja wiem, że to może brzmieć co najmniej dziwnie, biorąc pod uwagę, że zewsząd się trąbi – a przynajmniej w mojej bańce się trąbi o dbaniu o potrzeby – wiele osób ma problem z zauważaniem swoich potrzeb, ja również, ale chciałabym uniknąć – przynajmniej w swoim życiu – takiego efektu, gdzie ten temat wysunie się tak bardzo na pierwszy plan, że ja się w nim zatopię i nic innego nie będzie ważniejszego dla mnie na odpowiednim poziomie zaopiekowane.

Zakręciłam. W książce Samantha Boardman powołuje się na słowa Richarda Friedmana: „Richard Friedman, psychiatra kierujący działem opieki psychicznej w Weill Cornell Medicine na nowojorskim uniwersytecie Cornela obawia się, że nacisk, jaki kładziemy dziś na osiąganie dobrostanu skutkuje nierealistycznymi oczekiwaniami, że wszyscy powinni być nieustannie uśmiechnięci i zrelaksowani”. Mam poczucie, że te słowa bardzo dobrze oddają to, co mam na myśli, a to, z czym przed chwilą mój mózg miał problem, żeby sobie poradzić i żeby to zebrać jakoś do kupy.

Moim marzeniem, a właściwie moim celem pewnie jest to, żeby dbanie o te potrzeby i różne swoje marzenia i aspiracje były wątkiem, który działa w tle. Wydaje mi się, że to jest zdrowsze i korzystniejsze na dłuższą metę. Taki pytający ton tutaj włączyłam, bo – poza tym, że oczywiście się przygotowuję do odcinków – widzę, że kiedy mówię do Ciebie, to też mi się pewne przemyślenia w głowie odpalają, co jest super.

Wydaje mi się super stanem taka sytuacja, w której zaspokajanie różnych potrzeb i znajdowanie przestrzeni na spełnianie marzeń i jakichś aspiracji przychodzi naturalnie, że to jest fajny stan. A nie, że człowiek w pewnym sensie wyrywa sobie z życia jakoś tę przestrzeń. Niezależnie od tego, czy to wyrywanie wynika z czynników zależnych czy niezależnych od nas, bo to też bywa różnie.

Czy tak się da? Ja nie wiem. Nie mam w tym momencie tak w życiu. Jak Ty masz tak w tej chwili, to możesz mi dać znać, czy dbanie o potrzeby, realizacja marzeń i aspiracji to jest taka rzecz, która przychodzi Ci naturalnie, czy jednak trochę z tym życiem trzeba się szarpnąć, żeby te rzeczy się pojawiły?

U mnie bywa różnie, natomiast nie powiedziałabym na 100%, że to przychodzi naturalnie. Ten syndrom „jak tylko coś tam, to coś tam się wydarzy”: jak tylko coś skończę, jak tylko jakiś etap się zakończy, to ma się wydarzyć coś, pojawić się przestrzeń na coś. Jak Ty masz, możesz mi dać znać pod tym odcinkiem. Na YouTube można komentować pod filmem, a na Spotify też się pojawiła możliwość dodania paru słów pod odcinkiem. Zachęcam do skorzystania.

Natłok obowiązków

Inna sprawa oczywiście to jest natłok obowiązków. Wtedy myślenie „jak tylko” wydaje być się całkiem naturalnym, bo obowiązki wygrywają, bo wydają się pilniejsze albo są w niektórych przypadkach pilniejsze. Problem w tym, że nasze pragnienia mogą nigdy wtedy nie stać się na tyle ważne, żeby ten najwyższy priorytet w życiu otrzymały.

Polecam Ci mój poprzedni odcinek na ten temat, gdzie rozkminiałam różnicę między wydajnością a skutecznością i podrzuciłam kilka sposobów na zwiększenie skuteczności. Spoiler alert: nie ma w nim o tym, jak robić więcej w krótszym czasie, bo to nie jest skuteczność. A skuteczność bardziej wybrzmiewa w tym odcinku i mam poczucie, że właśnie przy tym schemacie „jak tylko”, o którym mówię w tym odcinku ta skuteczność się tutaj pięknie wkomponowuje.

Jak będziemy patrzeć bardziej na życie przez pryzmat skuteczności – oczywiście tak zdrowo, z perspektywy selfcare, z perspektywy wyrozumiałości, dbania o siebie i takiej uważności na to, co się w życiu dzieje, to robi to niesamowitą robotę. Bardzo żałuję, że 10 lat temu nie miałam takiego spojrzenia na ten temat.

10 lat temu to Monika bardziej myślała o wydajności, czyli żeby zrobić wszystko, a jakieś marzenia i aspiracje, takie rzeczy dla siebie to przyjdą kiedyś, nie wiadomo kiedy. Oczywiście można powiedzieć, że tak, drugi kierunek studiów też robiłam dla siebie, ale chodzi mi też o inne rzeczy. [śmiech] O jakieś rzeczy, które nie muszą być super po coś, bo wiadomo, że zmiana branży jest po coś konkretnego.

Jeśli jesteś tu od niedawna, to zmieniałam branżę na IT i było to przedsięwzięcie w życiu. Dosyć duża rewolucja i zupełnie inny był wtedy mój pogląd na produktywność. Dużo mniej dojrzały, dużo bardziej płytki. Horyzont patrzenia na ten temat był dużo bardziej wąski niż teraz. Mam nadzieję, że za kolejne 10 lat stwierdzę być może tak samo o miejscu, w którym się znajduję teraz. Kto wie?

Na koniec mam taką praktyczną rzecz, która jest moją obserwacją, moim wnioskiem z ostatnich 3 miesięcy, która może pomóc trochę odejść od tego schematu „jak tylko coś skończę, to będzie czas na jakieś inne rzeczy”.

Swego czasu dosyć dużo wspominałam o planowaniu 12-tygodniowym. Jest bardzo fajna książka „12-tygodniowy rok” na ten temat. Ja nadal bardzo lubię ten sposób planowania. Jak się planuje na 12 tygodni, to jest praktycznie kwartał, więc wychodzą Ci cztery okresy w roku. Oczywiście, ta dwunastka jest umowna. Ja przez długi czas właśnie w 12-tygodniowych blokach sobie działałam.

Podczas pracy nad Akademią Skupienia, czyli nad moim kursem o skupieniu zauważyłam, że te 12-tygodniowe bloki są trochę za długie, że one nie sprawdzają się tutaj tak fajnie, jak przy przedsięwzięciu takim jak na przykład w 2021 roku startowałam z podcastem. Aż się sama zdziwiłam teraz, że to było już ponad 2 lata temu.

Praca w blokach

Wtedy te 12 tygodni dziubania sobie w tle nad projektem pod tytułem „podcast” to było spoko. Tam intensywność pracy była zupełnie inna – była mniejsza niż praca nad takim grubym programem online, który ma bardzo dużo źródeł, musi być bardzo przemyślany, uporządkowany, jest też video, więc zupełnie inaczej się tworzy takie materiały, są karty pracy itd.

W ogóle przedsięwzięcie na kompletnie innym poziomie i nie ma co tego porównywać, ale w związku z tym, że ja nigdy takiego przedsięwzięcia wcześniej nie robiłam, to przyjęłam sobie standardowe strategie i poszłam w 12-tygodniowy rok, w 12-tygodniowe bloki. To się okazało za długo. Zauważyłam, że ten schemat: jak tylko nagram moduł X, to coś tam bardzo mi się odpala.

Przyznam Ci się szczerze, że było mi go trudno wyciszyć w tle, ale trochę mi pomogło, kiedy ja zaczęłam rozpisywać pracę nad kursem na kolejne 6 tygodni. Czyli skróciłam, właściwie przybliżyłam ten horyzont z 12 tygodni na 6 tygodni. Myślałam tylko o najbliższych 6 tygodniach. O tym, jak ma wyglądać praca przez najbliższe 6 tygodni.

To zmniejszyło mi trochę takie myślenie: jak tylko coś tam, to coś tam. Być może jeśli planujesz jakoś tak bardziej długofalowo, wybiegasz myślami w przyszłość bardziej, to wybieganie tymi myślami w przyszłość mniej być może okaże się dla Ciebie pomocne. Rzucam jako temat do przemyślenia, jako taką hipotezę do sprawdzenia – być może Ci w czymś pomoże.

O odraczaniu gratyfikacji

Na koniec tego odcinka taka myśl, że dostrzegam w odkładaniu fajnych, ciekawych rzeczy i rzeczy, które chcielibyśmy/chciałybyśmy robić, marzenia, aspiracje, cokolwiek tutaj wybrzmiało, że my trochę mylimy odroczoną gratyfikację z niedbaniem o swoje potrzeby i z nietworzeniem sobie fajnego życia po drodze.

Przynajmniej w mojej bańce informacyjnej przez jakiś czas bardzo często trafiałam na jakieś treści o odraczaniu gratyfikacji. Co do zasady – tak, oczywiście, to ma sens. Zrobię kiedyś o tym odcinek. Natomiast jak to bywa – rzeczy nie są czarnobiałe, przynajmniej w moim mózgu nie są czarnobiałe w większości. Mam poczucie, że to mówienie o odraczaniu gratyfikacji trochę przesuwa się czasami za daleko i właśnie może być podwaliną pod ten schemat „jak tylko”. Jak skończę Akademię Skupienia, to odpocznę. Czy to jest odraczanie gratyfikacji? Szczerze mówiąc dupa, a nie odraczanie gratyfikacji.

To jest myślenie w kategoriach: zaniedbam swoje potrzeby, bo muszę najpierw coś skończyć. Myślę, że jak człowiek sobie lepiej przeanalizuje to, co do siebie gada, to czasami to gadanie niekoniecznie ma sens.

Chciałam, żeby na koniec tego odcinka bardzo wybrzmiał temat albo właściwie takie pytanie: Czy ja odraczam teraz gratyfikację, czy raczej nie dbam o swoje potrzeby albo o jakieś fajne rzeczy w moim życiu? Do przemyślenia.


Podobał Ci się odcinek?

SPRAWDŹ NEWSLETTER
Darmowe listy o produktywności bez spiny i organizacji życia w praktyce. Bezpośrednio na Twoją skrzynkę e-mail.

Zdjęcie: Aaron Burden


Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej