ADHD po trzydziestce

Diagnoza ADHD po trzydziestce. Moja historia [#078]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 29 min

Zapraszam Cię na bardzo osobisty odcinek. Odcinek o mojej diagnozie ADHD po trzydziestce. W jaki sposób zaczęło się w mojej głowie w ogóle pojawiać, że to może być temat, który dotyczy mnie, i co się działo później w mojej głowie? Jakie miałam przemyślenia związane z tym tematem? Co się zmieniło po diagnozie? O tym posłuchasz w tym odcinku.

Posłuchaj odcinka i zapisz się: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | RSS | wszystkie platformy

Wymienione w tym odcinku

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Jest to odcinek, do którego w całej mojej podcastowej karierze zbierałam się chyba najdłużej, bo kilka miesięcy. Kilka, czyli jakieś sześć. Nie wiem dlaczego, ale być może po wysłuchaniu tego odcinka będzie bardziej zrozumiałe, że trochę potrzebowałam czasu, żeby sama ze sobą się ułożyć i z tym tematem.

Czym jest ADHD?

Dla jasności oczywiście – czym jest ADHD? Jest to Attention Deficit Hyperactivity Disorder, czyli zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Przy czym, jak to się mówi, ten deficyt uwagi to nie jest do końca prawidłowe określenie, bo bardziej mówimy o innym sposobie dystrybucji tej uwagi.

Ale żeby nie wchodzić głębiej w ten temat, to pozwolę sobie nie rozpoczynać tej dygresji pączkującej. Myślę, że to jest ciekawy temat na inny odcinek. Sama nie wiem, do kogo trafi ten odcinek i już się zastanawiałam, bo oczywiście do każdego odcinka się przygotowuję – zastanawiałam się, jak ten temat ugryźć.

Zdaję sobie sprawę, że Ty być może trafiłeś, trafiłaś na ten odcinek jako osoba, która zastanawia się nad sobą, czy to jest na przykład o Tobie albo być może po prostu jakaś ciekawość związana z tym tematem. Albo po prostu słuchasz mojego podcastu i to jest kolejny odcinek, na który trafiasz.

Niezależnie od przyczyny, to chciałabym zrobić taki mały wstęp. Nie chcę opowiadać o genezie, o DHD, o historii, bla, bla, bla, bla i tak dalej, czym to jest, ale chcę zrobić pewne zastrzeżenia, żeby uniknąć pewnych komentarzy i dyskusji albo podzielić się pewnymi rzeczami, o których być może mało się słyszy, mało się mówi. Okej, w mojej teraz bańce internetowej jest to temat występujący ciągle. Natomiast zanim zaczęłam się w niego zagłębiać, to on nie występował za bardzo.

ADHD to nie wymówka i nie moda

Kilka takich informacji z mojej strony. ADHD nie jest wymysłem, jest według klasyfikacji ICD-11 zaburzeniem neurorozwojowym. Nie jest chorobą. Zresztą to nie ma w sumie znaczenia, czy jest klasyfikowane jako chorobę czy jako zaburzenie, ale nie leczymy ADHD. Jest innym sposobem funkcjonowania mózgu albo mówiąc tak trochę bardziej potocznie, trochę w tym środowisku ADHDowym się mówi o innym okablowaniu mózgu. Myślę, że to bardzo dobrze oddaje, o co tak naprawdę chodzi w ADHD.

ADHD nie jest też wymówką, kiedy mówimy o jakichś trudnościach, z którymi mierzą się osoby z ADHD. Jest wyjaśnieniem, skąd się na przykład pewne rzeczy mogą brać i tak warto to traktować. Często się te wymówki, mam wrażenie, że pojawiają w komentarzach jako zarzut. Nie wiem w sumie z czego wynikają te komentarze, ale dobra, o komentarzach to jeszcze powiem, bo to jest ciekawy wątek w ogóle w całym temacie mojej diagnozy.

Nie ma mody na ADHD. Nie wiem czy osoby z ADHD naprawdę myślałyby o sobie w ten sposób, że sposób w jaki ich mózg funkcjonuje, że jest w tym coś modnego. To, że się więcej takich informacji pojawia w przestrzeni publicznej, to, że być może w Twoim otoczeniu, jako otoczenie rozumiemy też te miejsca w sieci, w których się pojawiasz – to, że się pojawia więcej osób, które otrzymują diagnozę ADHD, wynika z tego, że jest coraz większa świadomość ADHD w Polsce, która jeszcze do niedawna to mam wrażenie, że była naprawdę wręcz marginalna. Coraz więcej osób dorosłych także otrzymuje diagnozę ADHD w wieku późniejszym, a nie w dzieciństwie. Tu w szczególności kobiet, ponieważ objawy u kobiet mogą być i często są inne niż u mężczyzn, inne niż u chłopców.

Dziewczynki z ADHD dużo, dużo rzadziej otrzymują diagnozę, ponieważ ich objawy są trochę inne i bardzo często też te objawy są maskowane, co wynika też z tego, w jaki sposób społeczeństwo podchodzi do dziewczynek. Z wychowania, z pewnych oczekiwań stawianych dziewczynkom czy tego, w jaki sposób się do nich podchodzi w trakcie wychowania – dużo częściej następuje maskowanie objawów.

Maskowanie, czyli wykształcanie w sobie pewnych takich zachowań i strategii postępowania, które będą sprawiały, że objawy nie będą widoczne dla otoczenia. Spoiler jest taki, że jestem mistrzynią w maskowaniu objawów ADHD i z pewnym smutkiem, mając świadomość tego, jak maskowanie może wyglądać i jaką maskowanie ADHD robi później niefajną robotę albo może robić niefajną robotę w przeszłości, to z pewnym smutkiem patrzę na tę małą Monikę z przeszłości.

Kurczę, nie chcę robić z tego odcinka tasiemca na temat ADHD i pakować tutaj wszystkich informacji, które przez ostatnie miesiące do mnie dotarły i całej wiedzy, którą przez ten czas zdobyłam, więc pozwólcie, że na tym etapie te takie drobne punkty, które chciałam podkreślić na początku, zamknę.

Jeśli temat ADHD jest Ci zupełnie obcy, to zachęcam do słuchania tego odcinka z pewną otwartością, bo przede wszystkim jest podzieleniem się moim doświadczeniem, moją drogą i tym, w jaki sposób uzyskanie takiej diagnozy… Chociaż to jest głupi trochę czasownik – dowiedzenie się, że przez ponad 30 lat funkcjonuje z ADHD i no właśnie, co się potem zadziało – to jest moje wyjście z otwartością z tym tematem.

Mam poczucie, że są osoby, którym może się to bardzo przydać, a jeśli Ciebie ten temat nie dotyczy personalnie, to być może rozszerzę w ten sposób jakoś Twój horyzont i dowiesz się czegoś nowego.

Skąd ten temat?

Skąd w ogóle wziął się ten temat? Oczywiście z mojego najbliższego otoczenia. W sumie może nie oczywiście. Mój mąż pewnego dnia przyszedł do mnie albo wysłał mi link, albo jedno i drugie, w którym Jarosław Jóźwiak, lekarz psychiatra, opowiadał właśnie o objawach ADHD u kobiet z naciskiem na kobiety dorosłe. To był taki wykład naprawdę dosyć długi i bardzo szczegółowy, który trochę nam odpowiada na pytanie, dlaczego kobiety są rzadziej diagnozowane.

Muszę przyznać całkiem szczerze, że rozumienie ADHD i moja wiedza na temat ADHD była dosyć stereotypowa, czyli ten taki obraz w mojej głowie, to był kilkuletni chłopiec, który nie może usiedzieć w miejscu, oczywiście nie może się też skupić, dużo się rusza, przeszkadza na lekcji i tak dalej.

Nie jest w tym dziwnego, ponieważ nie ma zbyt dużej świadomości ogólnie społeczeństwie na temat ADHD – takie przynajmniej mam wrażenie. z kim nie rozmawiam, jeśli ktoś nie jest jakoś głębiej w tym temacie – to zwykle w ten sposób ludzie ADHD myślą. Tymczasem to jest tak naprawdę wierzchołek góry lodowej. To są takie objawy, które ludzie widzą na zewnątrz, które społeczeństwo widzi na zewnątrz.

Bardzo dużo tego, co jest związane z ADHD, to jest to, co jest niewidoczne, to, co się dzieje w środku, to, co się dzieje w głowie albo jest bardzo subtelne i mało widoczne. Oczywiście link do wykładu pana Jóźwiaka zostawię w opisie tego odcinka monikatorkowska.com/078. Będzie tutaj więcej linków, więc one wszystkie znajdą się właśnie tam.

Zachęcam do przesłuchania go, szczególnie jeśli jesteś kobietą, ale jeśli jesteś mężczyzną lub osobą niebinarną, to myślę, że zdecydowanie też warto przesłuchać, jeśli jakkolwiek jest ten temat dla ciebie interesujący. Dla mnie był bardzo.

Był przede wszystkim dlatego, że z każdą minutą, z każdym objawem i z każdym wątkiem omawianym w tym materiale moje oczy robiły się coraz bardziej jak pięć złotych. Z jednej strony byłam coraz bardziej zszokowana i coraz bardziej zasmucona w pewnym sensie.

Bardzo trudno jest to opisać, ponieważ towarzyszyła mi tak duża mieszanka różnych emocji, że nawet teraz, kiedy o tym myślę, to mam to wspomnienie, że mój mózg nie ogarniał. Z jednej strony miałam takie poczucie, że kurde, to wszystko jest o mnie. Ten koleś nie zna mnie, nagrał jakiś po prostu wykład o objawach ADHD, a opowiada praktycznie 100% rzeczy o mnie. Szok jakiś w ogóle.

Ja już wtedy miałam akurat umówioną z innego powodu wizytę u mojego lekarza psychiatry, bo diagnoza stawia lekarz psychiatra. Tutaj muszę obciąć ten temat, że są kwestionariusze, które pomagają postawić diagnozę itd. To jest może temat na inny raz. Ostateczną diagnozę stawia tak czy siak lekarz.

Pamiętam, że do tej wizyty było jeszcze kilka dni. Wiem, że się nie robi samodiagnozowania przez internet. Wiem. Ale wiecie, słuchając tych objawów i że to wszystko mi się po prostu zaczęło zgadzać – ja byłam trochę tym przerażona. Nadal gdzieś tam podskórnie miałam taką myśl, że a może to jednak nie jest o mnie? A może mi się wydaje, że to ja? Prawda była taka, że po rozmowie, po kwestionariuszu, po diagnostyce wyszło, że tak, że te moje odczucia to była prawda.

Żeby była jasność – jak typowa osoba z ADHD, ja nadal potrafię co jakiś czas sobie kwestionować, że to może nie o mnie, że może ja coś tam zachachmęciłam i odpowiedziałam sugerująco. Chociaż serio, wolałabym, żeby te tematy nie dotyczyły mnie. Podobno to jest charakterystyczne.

Pan Jóźwiak o tym mówił w kilku swoich filmach na YouTube. Mój psychiatra niezależnie też w sumie o tym gadał, więc jest coś na rzeczy, że osoby z ADHD mają tendencję – generalizuję oczywiście – do podważania własnej diagnozy. Jak ktoś tam w komentarzach by chciał podważać, że nie, ADHD nie istnieje i tak dalej, to jakby styknie nam. Wystarczy, że sobie sami, same podważamy.

Powiem szczerze, że kiedy człowiekowi się wydaje, że okej, to może być o mnie, to jeszcze tli się w głowie taka myśl, że a może jednak nie. Ale kiedy usłyszałam, że jednak tak, to miałam w pewnym sensie poczucie jakby trochę zburzył mi się świat.

Jakby trochę moja rzeczywistość, w której się obracałam, sposób w jaki ja myślałam o sobie i o swoim życiu jakby w pewnym sensie się rozpadł. Mówię o tym dlatego, że zdaję sobie sprawę, że mogą tego słuchać osoby, które są przed swoją diagnozą albo zastanawiają się, albo być może mają tę diagnozę i być może zobaczycie w tym siebie i znacie sobie sprawę trochę na zasadzie pocieszenia, być może poklepania po plecach, że nie jesteście sami, nie jesteście same.

Okazało się, że naprawdę jestem mistrzynią w maskowaniu ADHD, bo przez te ponad 30 lat od dziecka wykształciłam w sobie tak dużo… Nie wszystko to będzie maskowanie. Część z tych rzeczy to są naprawdę sposoby na to, w jaki sposób działać, żeby mi było łatwiej. Jak wiesz czym ja się zajmuję, a mówię o produktywności, mówię o skupieniu i to jest mój taki absolutnie życiowy konik, ja uwielbiam ten temat.

Totalnie ma to sens, dlaczego ja uwielbiam ten temat. Ja nie byłam świadoma tego, że potrzeba zajmowania się tym tematem na bardzo, bardzo wczesnym etapie takiego młodego człowieka wynika z tego, że ja tego tematu potrzebowałam, żeby być w stanie funkcjonować w szkole.

Kiedy już się zaczynało robić w tej szkole trudniej, jeśli chodzi o poziom wiedzy do przyswojenia, to ja potrzebowałam znajdować sobie na siebie jakieś sposoby, żeby mi się łatwiej żyło, łatwiej w tej szkole i nie tylko później w szkole funkcjonowało. Oczywiście ja nie wiedziałam, że za tym stoją trudności, które wynikają u mnie z ADHD.

Jeśli chodzi o właśnie te strategię, to to jest coś, co w pewnym sensie jest dla mnie zbawienne. Teraz zaczęłam wątpić, czy to jest na pewno odpowiednie słowo, bo jest bardzo na pewno pomocne. Ja tę strategię zaczęłam wykształcać sobie bardzo, bardzo wcześnie. To brzmi tak pozytywnie, bo i tak też o tym mówię teraz, bo fajnie, wykształciłaś sobie, to było ci łatwiej.

Ale z jednej strony za tym takim jakimś moim zachwytem, który też się pojawił po otrzymaniu diagnozy, że fajnie, ja to sobie sprytnie rozpykałam. Ja sobie tak ogarnęłam po prostu tę rzeczywistość. Nie do końca świadomie z czego to wynika, ale czułam, że mam jakąś potrzebę. No i sobie to tam rozpykałam.

Działa? Działa. Nie we wszystkich obszarach. Tutaj na przykład to sprzątanie to bywa takie różne albo gubienie przedmiotów. Moje słuchawki bezprzewodowe – ja szukam ich codziennie. Albo jakieś obijanie się o przedmioty. Inny temat, natomiast to, co dało się bardziej strategicznie sobie ogarnąć już, to powiedzmy, że mam ogarnięte.

Obok tego zachwytu, że wypracowałam sobie pewne rzeczy super, to pojawił mi się taki wielki, neonowy napis w głowie, że ja się czuję jak jakaś oszustka przed samą sobą, w swoim życiu. Gdyby nie te rzeczy, które sobie wypracowałam, to nie wiem, kim ja bym była. [śmiech] Jakkolwiek patetycznie to teraz brzmi. Ale tak o sobie myślałam wtedy. Takie zastanowienie miałam w głowie.

Nigdy nie miałam przekonania, że urodziłam się jakoś super zorganizowana. Wspomnienia z dzieciństwa mam w tym temacie różne. Swoją drogą, ciekawe jest to, że osoby, które mają ADHD w dzieciństwie słyszą kilkukrotnie więcej krytycznych uwag na swój temat wynikających z różnych zachowań, które mają z jakiegoś „nieogarnięcia” zdaniem dorosłych. No i to też się przekłada później na ich pewność siebie, na to jak postrzegają siebie. A to się przekłada też na inne sfery życia, oczywiście.

Nigdy nie postrzegałam siebie jako zorganizowaną osobę, ale to, że ja wypracowałam sobie pewne strategie i się ich nauczyłam, to to było dla mnie oczywiste i tego byłam świadoma. Ale jak się pojawił ten kontekst, że ja sobie wypracowałam te rzeczy, bo ich prawdopodobnie potrzebowałam, bo mój mózg ma trochę inne okablowanie niż prawdopodobnie większości ludzi jakoś ten mój mózg z tym okablowaniem jakoś tak inaczej to potraktował i miałam poczucie, że jestem jakąś oszustką.

Szczególnie że – i to był też ciężki jakiś taki dla mnie moment przez moment – byłam w trakcie nagrywania Akademii Skupienia. czyli takiego mojego kompleksowego kursu, programu, w którym przeprowadzam osoby przez proces, w jaki sposób wypracować sobie taki system działania, który jest dopasowany do własnych potrzeb.

Czy diagnoza ADHD coś zmieniła w koncepcji tego programu i w tym, co miałam zaplanowane? Czy w jakiś sposób zmieniałam pod tym kątem lekcje? Po przeanalizowaniu tego tematu doszłam do wniosku, że nie, nie ma takiej potrzeby.

Chwilę potrzebowałam, żeby tak się ze sobą ułożyć i żeby poskładać sobie te klocki do kupy, że okej, Monika, to się wszystko zgadza, to jest wszystko okej, Możesz sobie dalej spokojnie funkcjonować ze sobą, możesz spokojnie dalej robić lekcje, tak jak planowałaś, bo to się spina. Ale było trudne, nie powiem. Było mentalnie trudne.

Dlaczego nikt nic nie zauważył?

Miałam też takie myśli, które leżały blisko żalu, jakiegoś takiego niepocieszenia, trochę być może poczucia krzywdy, dlaczego nikt nic nie zauważył. Oczekiwanie, że ktoś by zauważył w dzieciństwie, to raczej nie te czasy. Ja się urodziłam w 1992 roku, więc myślę, że dobrze uczącą się dziewczynkę z paskiem, która siedzi w ławce i wygląda jakby była zawsze skupiona i dobrze się uczy, to raczej to nie była osoba pod ostrzałem zainteresowania kogokolwiek, jeśli chodzi o temat koncentracji.

A to, że od kiedy pamiętam dużo więcej musiałam włożyć energii, czasu w to, żeby się czegoś nauczyć niż prawdopodobnie inne osoby, to jest inna sprawa. Tego nie miał kto zauważyć. Chociaż kojarzę jakieś takie teksty w moim dzieciństwie, gdzieś tam w otoczeniu, że ja tyle siedzę i tyle się uczę. Inny dorosły, starszy to nie miałby tyle czasu jak był dzieckiem w jego czasach. To, że ja potrzebuję spędzić dużo więcej czasu na nauczeniu się czegoś, zauważyłam teraz.

Ale to porównanie wynikało z czasów studiów, gdzie mieszkałam nie sama, tylko w mieszkaniu studenckim z innymi osobami, które studiowały inne kierunki albo ten sam kierunek. Mogę z perspektywy czasu wyniki porównywać. Mam też zresztą takie wspomnienia, że te przedmioty, które były dla mnie nudne – to też jest takie charakterystyczne – że im nudniejsza jest rzecz, tym dla adehadowego mózgu się robi dramatem i cierpieniem wręcz.

Nie przesadzam, bo są takie pojedyncze przedmioty z moich obu kierunków studiów, które w mojej głowie, jak przypominam sobie naukę do nich, to serio mam wspomnienie takiego wręcz fizycznego na jakimś poziomie cierpienia, wynikającego z konieczności uczenia się ich.

Zdaje się, z tych wszystkich materiałów, przez które do tej pory przeszłam, związanych z ADHD, że niekoniecznie wszyscy ludzie tak mają. Okej, to że coś jest trudne, to jest trudne. Różne rzeczy dla różnych ludzi są trudne.

Natomiast jest taki jakiś punkt przecięcia, jakiś punkt nudy czy nieatrakcyjności jakiegoś zadania, który dla osoby z ADHD jest w innym wymiarze tej trudności. Takim, który jest bardzo trudno opisać komuś na zewnątrz, kto nigdy tego nie doświadczył. To jest tak jakbyś całą sobą chciała coś zrobić albo wiedziała, że to jest twój obowiązek, że musisz to zrobić. Ale po prostu każda komórka twojego ciała w pewnym sensie cierpi i się broni przed tym.

Dlatego to jest na przykład wykańczające tak na dłuższą metę. Na szczęście nie studiuję teraz nic i nie muszę się z tymi przedmiotami już bujać, mówiąc kolokwialnie. Co do zasady – nie mam już teraz w życiu takich aż rzeczy.

Oczywiście zadawałam sobie też takie filozoficzne pytania w stylu: jakby wyglądało moje życie, gdybym miała inaczej? Jest to pytanie, na które nie da się odpowiedzieć. Być może nagram o tym kiedyś osobny odcinek podcastu. Natomiast na to pytanie nie da się odpowiedzieć, ponieważ nie ma punktu odniesienia.

Jeśli ktoś nie ma tak jak ty, na przykład jeśli ty nie masz ADHD, to ten wątek, o którym przed chwilą mówiłam takiego fizyczno-mentalnego cierpienia, które się pojawia, kiedy masz zrobić coś takiego, co jest po prostu dla ciebie strasznie nudne, strasznie nieatrakcyjne – to jest po prostu nie do zrozumienia, bo nie masz jak tego doświadczyć. Nie masz jak tego dotknąć. Tak samo ja nie mam możliwości dowiedzieć się, jak to jest mieć inaczej. jak to jest móc robić nudne rzeczy z taką względną lekkością powiedzmy.

Ja oczywiście mam swoje strategie na nudne zadania, jak najbardziej, bo w mojej pracy też są nudne zadania, w nagrywaniu podcastu też są nudne wątki. Nie rozmawiamy o wymówkach, rozmawiamy o wyjaśnieniach czy strategiach, w jaki sposób sobie radzić z pewnymi rzeczami.

To, że jest mi trudno na przykład z tymi nudnymi rzeczami – to nie jest wymówka, bo ja ponoszę konsekwencje tej trudności. Na przykład z prokrastynowania czegoś albo ze zrobienia czegoś dłużej. Na mnie to leży, nie na kimś z zewnątrz, ale mogę rozumieć, z czego to wynika i na przykład na podstawie tego będzie mi łatwiej dobierać strategię, żeby sobie z tym radzić.

To tak jeszcze pozwoliłam sobie zahaczyć o wątek wymówek, bo w komentarzach pod jakimiś materiałami dotyczącymi ADHD potrafi się ten rzeczownik bardzo często przewijać. Zawsze marszczę trochę czoło, bo nikt nie będzie ponosił konsekwencji pewnych zaniechań niezależnie od ich przyczyn – czy to jest ADHD czy nie ADHD. Nikt inny poza mną, jeśli to są na przykład moje zaniechania. Ale komentarze robią swoje.

Nie byłabym sobą, gdybym była inna

Nie jestem w stanie się dowiedzieć, bo nigdy prawdopodobnie nie będę miała inaczej. Chyba że się w nauce coś zmieni i dowiemy się, że ADHD może ci zniknąć [śmiech] i się nie umiera z ADHD. Ale przynajmniej na ten moment mamy status wiedzy i nauki taki, że taki sposób działania mózgu pozostaje z człowiekiem do końca jego dni.

Bardzo dużo miałam w sobie frustracji przy okazji pytań, które miały pozwolić stwierdzić, czy faktycznie to dotyczy mnie, czy nie. Ileś tam pierwszych to jeszcze było takie: no dobra, lecimy z tematem, odpowiadam, odpowiadam. Ale im dalej w las… Nie będę teraz podawała konkretnych pytań, bo ich jest naprawdę dużo.

Każda osoba prawdopodobnie będzie dostawała trochę inne pytania w zależności od tego, co powie, bo prawdopodobnie sensowna diagnoza zawiera pytania pogłębiające, bo my odpowiadamy w taki sposób, w jaki nam się myśli. A chodzi o pewne szczegóły, niuanse, pewne rzeczy odwołujące się do zachowań z przeszłości, jeśli je pamiętamy, czy do tendencji w zachowaniach z przeszłości.

No i od pewnego momentu przy tych pytaniach miałam takie wkurzenie: co to za durne pytania w ogóle? Przecież to nie jest tak, że ludzie ogólnie tak mają? Na przykład te nudne zadania, to jest całkiem niezły przykład. Czy jest ci trudno wykonywać nudne zadania? No tak. To nie jest tak, że wszystkim ludziom jest trudno wykonywać nudne zadania?

A jak zaczęto pytać głębiej o tę trudność i tak dalej, to okazało się, że tam jest trochę więcej niuansów w tej nudności i w tym, jak człowiek reaguje na tę nudę i co wtedy robi. Tej frustracji miałam naprawdę dużo i to też mi w pewnym sensie zburzyło świat, bo okazało się, że nie, nie wszyscy tak mają.

W jednej z rozmów z moim mężem, ale to już dawno, dawno temu i nie dotyczyła ona ADHD – on też mi zburzył w pewnym sensie postrzeganie świata, bo okazało się, że to nie jest tak, że wszyscy ludzie ciągle o czymś myślą i że wszyscy ludzie przemyśliwują różne tematy. Niektórzy ludzie nie mają tak. I żeby nie było – to przemyśliwanie jest właśnie o mnie.

Gdyby nie to przemyśliwanie czegoś ciągle, to też wiele tematów, o których mówię tu w podcaście, no właśnie nie miałabym przemyślanych. A szczerze mówiąc, ja naprawdę byłam przekonana przez prawie 30 lat życia, że to jest jakaś cecha człowieka, że myśli o różnych tematach, że przemyśliwuje.

Podobnie miałam – i to już jest chyba bardziej śmieszna rzecz, przynajmniej z mojego punktu widzenia, bo dotyczy fizyczności – z udami. Myślałam, że ludzie mają naturalnie twarde uda przy nacisku, że noga w tym miejscu jest twarda. Okazało się, że nie, że po prostu ja mam pospinane mięśnie i pospinaną powięź i dlatego mam twarde uda i że warto by było rozmasować. Pozdrawiam moją fizjoterapeutkę z tamtych czasów.

Diagnoza ADHD pozwoliła mi odkryć, że nie wszystko, co mi się wydaje oczywiste, że ludzie mają w jakiś sposób, że tak faktycznie mają. Na przykład jeśli ty nie masz ADHD i tobie się pewne rzeczy wydają łatwe, a ktoś ci mówi, że dla niego to jest coś nie do przeskoczenia, to przyjmij do wiadomości, że ludzie mają różnie, jak się okazuje.

Moje emocje przed i po diagnozie

Jakieś 2-3 tygodnie z mojego życia takiego okresu, kiedy czytałam więcej o ADHD, jeszcze byłam przed diagnozą i ten czas po diagnozie, to był taki bardzo silny dla mnie emocjonalny rollercoaster. Naprawdę.

Nie będę ściemniać. Były łzy. Teraz nawet czuję, że mam takie oczy lekko wilgotne, bo pamiętam po prostu ten czas. To była końcówka zeszłego roku. Ten stan jakiegoś takiego… Właśnie nie do końca wzruszenia, ale takiego trochę smutku przeplatanego właściwie nie wiem z czym był wymieszany też z jakąś ulgą.

Nie wiem co stało za tą ulgą, bo ja nie czułam, że coś mi jest, że potrzebuję jakiejś ulgi. Ale nie wiem, coś się zmieniło. Była jakaś złość, że no właśnie, nie wiedziałam o tym wcześniej, że miewałam takie myśli jako dziecko, jako później osoba starsza, trochę bliżej dorosłości, w tej wczesnej dorosłości, że jestem jakaś taka inna czasami. Ale nie potrafiłam tego pociągnąć, w żaden sensowny sposób ułożyć sobie w głowie. Oczywiście wypieranie, o którym już wspomniałam w tym odcinku też było.

Tak, te wszystkie rzeczy się przeplatały w tym czasie. To nie było tak, że one przechodziły jedno w drugie, tylko tak się przeplatały mniej więcej. Od pewnego momentu miałam poczucie, że te emocje najsilniejsze trochę opadły i zaczęło trochę bardziej wybijać takie poczucie, że pewne istotne klocki zaczynają wchodzić na swoje miejsce.

W moim rozumieniu siebie, chociaż to jest górnolotne za bardzo określenie i nie do końca oddaje tę drogę. Ale miałam poczucie, że: dobra, pewne rzeczy mi się zaczynają zgadzać. Ja rozumiem, co mnie doprowadziło do tego miejsca, w którym jestem teraz, co sprawiało, że ja wybierałam pewne rzeczy, że nie umiałam inaczej i jednym z tych czynników było właśnie to niezaopiekowane ADHD.

Część rzeczy miałam wyrobione w sobie, wykształtowane, jeśli chodzi o ogarnianie rzeczywistości, produktywność stereotypowo rozumianą. Ale ta część, na której teraz tak się mocno skupiam, czyli związaną z dobrostanem, z byciem dobrą dla siebie, z dbaniem o różne potrzeby, z odpoczynkiem – upraszczam oczywiście cały ten obszar, to on tam sobie leżał odłogiem i taki zarośnięty chwastami.

Ileś tam lat mija, gdzie ja wykonuję pewną pracę nad tym tematem. Ileś lat mija natomiast w stosunku do całego życia i do tego istotnego okresu dorastania – to to jeszcze jest trochę krótki czas, żeby mieć taki efekt, który by mnie zadowalał. Ale oczywiście tutaj znów wychodzi krytycyzm i perfekcjonizm, które mam pięknie wdrukowane.

No właśnie. Ale klocki zaczęły bardziej wchodzić na swoje miejsce. Autentycznie miałam takie momenty później, te kilka tygodni później, po diagnozie, gdzie myślałam, że w pewnym sensie…

Myślałam i myślę nadal, chociaż nie jest mi teraz jakoś super łatwiej – to nie jest tak, że nagle i się po prostu zmienia świat i odkrywa ci się jakaś kurtyna z diamentami. To tak nie jest, to tak nie wygląda. Przynajmniej u mnie się znacznie zwiększyła świadomość siebie, a to już robi dużą różnicę w myśleniu o sobie, w stosunku do siebie i w tym, w jaki sposób działamy, w jaki sposób zastanawiamy się co robić.

To nawet nie było kilka tygodni, ale jakoś niedługo po diagnozie oczywiście trudno mi się było powstrzymać i szukałam różnych informacji, oglądałam przeróżne wykłady na temat ADHD. Przypadkiem, nie przypadkiem – żeby trafić na komentarze, to trzeba do nich przescrollować – zdarzyło mi się parę razy przescrollować w sekcję komentarzy.

To nie był taki czas, gdzie ja byłam stabilna i ułożona ze sobą i z tym tematem. Jak któregoś razu zobaczyłam właśnie takie – nazwę to wprost – wysrywy osób w stylu: nie wiem, ale się wypowiem, to było mi po prostu przykro.

Było parę takich sytuacji, gdzie chciałabym, żeby to nie miało miejsca, ale po prostu łzy pojawiły mi się w oczach, mimo że to nie było w ogóle do mnie. Jest pewien absurd sytuacji z mojego punktu widzenia, ale może właśnie niepotrzebnie krytykuję sama przed sobą swoją reakcję, bo ja po prostu byłam w takim nadal wrażliwym momencie. Po prostu emocjonalnie.

Wyobrażam sobie, że więcej osób, które szukają informacji dla siebie na ten temat, może trafić na takie treści i po prostu kolejny raz w życiu poczuć się osobą kompletnie niezrozumianą, kompletnie zignorowaną.

Osobą, której trudności się umniejsza, której kolejny raz świat, społeczeństwo, nawet jeśli to jest w postaci jakiejś jednej czy kilku osób przypadkowych, anonimowych, niepodpisanych w komentarzu na YouTube. Próbuję pokazać – już bez cenzury mówiąc – po prostu zjebany jesteś i wymyślasz. Wymyślasz jakieś z dupy problemy, weź się za robotę, weź się ogarnij.

Takie komentarze nie pomagają

To są teksty, które osoby z ADHD znają w swoim życiu. Problem w tym, że słuchanie takich tekstów i w ogóle raczenie kogoś takimi tekstami nie pomaga w żaden sposób. Wręcz przeciwnie. Ściąga w dół. Jeśli ktoś w ten sposób lubi poprawiać sobie humor, być może w jakiś sposób czuje się lepszy albo… Nie wiem co pokazuje.

W sumie nie chcę wchodzić nawet w jakąś analizę głębszą. Nawiązuję do tych komentarzy w tym sensie, że nigdy nie wiemy kto jest po drugiej stronie. Jeśli jakiś temat nie jest nam za bardzo znany albo go nie rozumiemy, to lepiej spytać bez sugestii albo zacząć szukać informacji zamiast te komentarze wystawiać czy dzielić się jakimiś opiniami, o które nikt nie prosił. Opinie mają to do siebie, że też mogą pozostać po prostu w naszych głowach. Ale pytania bez sugestii, jeśli ktoś chce zrozumieć, to pewnie są sensowne i są mile widziane.

Dlatego pozwoliłam sobie na początku tego podcastu na kilka takich punktów, które są istotne, czyli że nie, nie rozmawiamy o wymówkach. Nie, nie jest wymysłem, nie ma mody i że kobiety miewają też inne objawy.

To jest jeden z powodów, dla których tych diagnoz jest więcej. Możemy obserwować, że w naszym otoczeniu jest więcej osób, które taką diagnozę otrzymują. Szczerze mówiąc nie chciałoby mi się biczować po prostu z tymi komentarzami. [śmiech] Mam nadzieję, że u mnie takich nie będzie, bo nie mam pomysłu jeszcze co z nimi zrobić. A nie wiem czy mam ochotę na edukację w komentarzach.

Być może sensowniejszą drogą są po prostu nagrania takie jak to i dzielenie się tym co wiem. Szczególnie, że mam w planach trochę bardziej profesjonalną edukację w tym temacie, ale to może jeszcze zostawię dla siebie. Jak to będzie, to na pewno się tym tematem podzielę.

Taki osobisty podcast już w „Między wskazówkami” był, chociaż dla mnie osobiście chyba tak osobisty jak ten to żaden nie był. Nie bez powodu zeszło mi na tym tyle czasu. Moją intencją jest podzielić się doświadczeniem, podzielić się przemyśleniami. Jeśli ty jesteś w okolicach diagnozy albo po diagnozie, to żeby być może to, co powiedziałam, było miłą ulgą, jakimś takim zaczepieniem. Być może mamy podobnie, a może mamy zupełnie inaczej.

Albo może po prostu pomyślisz, że może nie ma tutaj tak dużo samotności, bo ja miałam wrażenie, że jestem dosyć samotna w tym wszystkim, w tym całym temacie. Nie mam teraz już takiego poczucia, ale tak wewnętrznie samotność jest takim uczuciem, które w takich skrajnych momentach do mnie bardzo silnie wraca i tutaj też wróciło.

Jeśli na koniec zadajesz sobie pytanie, na przykład słuchając tego podcastu z ciekawością, czy w ogóle warto się diagnozować – to to jest grubszy temat. Kosztuje to. Chyba że jesteśmy w stanie znaleźć psychiatrę, który zna się na ADHD na NFZ i nas zdiagnozuje w jakiś sposób, to wtedy spoko.

Zgodnie z moją obecną wiedzą zwykle te procesy tak nie wyglądają i wcześniej wiele osób też ma spotkanie z osobą, która zajmuje się diagnostyką ADHD na bazie kwestionariuszy i później to w jakiś sposób interpretuje psychiatra.

Nie chcę wchodzić głębiej w ten temat, nie traktujcie tego, proszę, jako poradę 1 do 1 na temat tego, jak wygląda diagnoza ADHD, bo już trochę głosów na ten temat słyszałam. Jeśli zadajemy sobie pytanie, pomijając kwestię finansową, to jest smutne w Polsce, wiem, jeśli chodzi o ten temat.

Ale jeśli zadajemy sobie pytanie na takim poziomie pragmatycznym, czy warto? To posłużę się tym, co mówi pani Kajetana Foryciarz, również psychiatrka, na temat diagnozowania się właściwie w czymkolwiek: „Diagnoza ma w pewien sposób pomóc danej osobie”. I tyle. Po to warto robić diagnozę czegokolwiek. Oczywiście link do bardzo, bardzo ciekawej rozmowy z panią Kajetaną również zostawię w opisie tego odcinka.

Nie mam tutaj dla Ciebie żadnego głębszego wniosku i zresztą nie miałam takiej intencji na początku. Chociaż zawsze lubię, jak w tych podcastach jednak coś dalej jest. Być może właśnie to jest wnioskiem, że każda diagnoza ma służyć temu, żeby komuś w jakiś sposób pomóc. Ma służyć lepszemu dobrostanowi tej osoby, która diagnozę otrzymuje. Każdy z nas może mieć też inaczej.


Podobał Ci się odcinek?

SPRAWDŹ NEWSLETTER
Darmowe listy o produktywności bez spiny i organizacji życia w praktyce. Bezpośrednio na Twoją skrzynkę e-mail.

Zdjęcie: Kier in Sight Archives


Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej