scrabble-ułożone-w-słowa-dream-plan-act

Jak (przestać) oszukiwać siebie? Dominik Juszczyk o realizacji celów i weryfikowaniu założeń [#045]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 43 min

Jak powiedział Jacek Walkiewicz: „Człowiek się uczy na błędach wtedy, kiedy wie, że je popełnia.” Z tego odcinka dowiesz się, jak weryfikować własne założenia, co zrobić, żeby z większym prawdopodobieństwem osiągnąć swój cel lub doprowadzić projekt do końca i co możemy zrobić, aby nie oszukiwać w życiu siebie, jak w ogóle się na tym złapać. Dziś w „Między wskazówkami” pasjonat i specjalista od produktywności z wykorzystaniem talentów oraz sprawdzonych przez siebie technik i narzędzi do efektywnego działania. Jak sam o sobie pisze – tata, przyjaciel, stoik i biegacz, certyfikowany trener Instytutu Gallupa Dominik Juszczyk. 

Zapisz się: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | RSS | wszystkie platformy

Wymienione w tym odcinku

Rzeczy do zrobienia po wysłuchaniu odcinka

Dołącz do listy osób zainteresowanych Akademią Skupienia

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Co to jest działanie intencjonalne

Cześć Dominik!

Cześć, witaj!

Bardzo się cieszę, że możemy porozmawiać, bo przyznaję, że temat jest dla mnie fascynujący. Jeszcze nasi słuchacze i słuchaczki nie wiedzą o czym będziemy rozmawiać. Może tak rozgrzewkowo – czy mógłbyś wyjaśnić czym właściwie intencjonalne działanie dla Ciebie jest?

I pewnie jeszcze jak najkrócej, żeby było jak najbardziej zwięźle i najprostsza definicja?

Niekoniecznie. [śmiech]

Intencjonalne działanie ma w sobie intencję, czyli ja działam po coś, jest jakiś mój cel działania. Nie działam na automacie, nie działam na rozpędzie, tylko wiem po co robię jakieś rzeczy. Żyjemy w takich czasach, że tak naprawdę mamy mnóstwo możliwości, mnóstwo rzeczy do zrobienia. Nie ma szans zrobić wszystkich rzeczy z listy to do i nie ma szans zrobić wszystkich rzeczy, które się do nas dobijają, nie ma szans spotkać się z wszystkimi osobami. Co wybiorę? Czy zrobię nagranie podcastu z Moniką, czy przeczytam rano książkę? Ja mam rano intencję: okej, nagrywam podcast z Moniką, bo i mam jakieś powody. To jest ta intencja, która się dzieje za intencjonalnym działaniem. Czyli intencjonalne działanie to jest takie działanie w którym ja wiem, dlaczego coś wybieram.

Oczywiście, żeby to było możliwe to potrzebuję mieć coś, co mi pozwala filtrować te wszystkie rzeczy. W moim przypadku to jest wizja, misja, konteksty, aspiracja, filozofa osobista. U kogoś innego to może być coś innego – od religii poprzez wartości, poprzez inne rzeczy. Mam coś, co pozwala mi świadomie mieć intencję robienia czegoś. To jest to moje intencjonalne działanie w praktyce. Tak sobie ja je definiuję.

Aż kusi spytać- dlaczego wybrałeś nagrywanie podcastu z Moniką, a nie czytanie książki rano? Jak to się pokrywa z Twoją wizją, misją i intencjonalnym działaniem?

Tu jest połączenie z wizją i misją. Mam tam zapisane, że dzielę się swoim doświadczeniem. Jasne, jest czas i przestrzeń na to, żeby czytać książkę, uczyć się, rozwijać. Czasami to jest relaks, bo to nie zawsze są książki self-care itd. Masz podcast, więc ja dzięki Tobie, dzięki Twoim pytaniom, dzięki rozmowie z Tobą mogę podzielić się swoim podejściem z innymi osobami. Jeżeli przynajmniej jedna osoba pomyśli: ciekawe to, co mówi, może przetestuję, sprawdzę dla siebie to już było warto. To jest ta intencja w przypadku tej rozmowy.

To super brzmi. Szczególnie że ten temat dzisiaj jest taki dosyć specyficzny, bo w tle będziemy mieć oszukiwanie siebie. Być może to nie jest taki sexy temat, ale dla mnie jest. Nie brzmi może sexy. Ty wiesz, ale słuchacze i słuchaczki nie, co mnie zainspirowało w ogóle do tego, żeby Ciebie zaprosić i to jeszcze do takiego tematu. Mianowicie Twój newsletter. Newsletter, w którym myślą przewodnią było to, że wgląd w siebie jest możliwy dzięki innym ludziom, idąc za tym, co powiedział psycholog David Dunning. Gdybyś mógł przywołać kawałek swojej historii, swoich wniosków, którymi się podzieliłeś właśnie w tym newsletterze to byłoby fajnie.

Ja od pewnego czasu dosyć jasno mówię o tym, co bym chciał zrobić w związku z moją karierą, jakbym chciał, żeby mój biznes był pokierowany. Dzielę się tym – trochę publicznie w newsletterze, trochę ze społecznością intencjonalnie, trochę z innymi osobami. Są też osoby bliższe w moim gronie, które słyszą o tym dosyć często. Takim moim celem było to, że chciałbym zwiększyć dochody z części online mojego biznesu. To, co robię mniej więcej do tej pory – w połowie pracowałem z ludźmi: warsztaty, consultingi, bycie trenerem, bycie coachem, a druga połowa to jest twórczość w internecie. Chciałbym, żeby 80% moich przychodów było właśnie z tej drugiej części, czyli chciałbym zmniejszyć pierwszą część, zwiększyć drugą.

Jak sobie sięgam pamięcią to miałem to zapisane pewnie od 3 lat. Pierwszą wersję zapisałem tego na początku pandemii. To był kwiecień 2020. Z wtedy mam notatkę, że zmieniam podejście do biznesu, co też było związane z czasem. Nie było się być na sali treningowej wtedy i dosyć szybko udało mi się przełączyć tą wajchę mojego biznesu właśnie na online. Ale to nie było nigdy 80-20. Chcę, żeby było 80, dlatego że wyobrażam sobie, że wtedy będę mógł pracować z dowolnego miejsca, będę mógł mieć więcej przestrzeni na to, żeby wyjeżdżać, być w podróży albo kształtować sobie moje środowisko tak jakbym chciał. Powiedzmy sobie szczerze – jestem z Krakowa. Jak jadę do Warszawy na warsztaty to ten mój dzień pracowy jest od 5:00 do 21:00. A jak te same warsztaty robię online to jest od 9:00 do 17:00. A jak pracuję online z produktami powtarzalnymi to tak naprawdę nie mam godzin, w których pracuję, tylko pracuję w dowolnym czasie. Czy to będzie środa czy sobota to już zależy tylko ode mnie.

To jest tło, dlaczego chciałem w tym kierunku iść. Od kilku lat o tym mówię. Mamy 2023. Po którymś kolejnym razie jak to powtórzyłem, to jeden z moich znajomych powiedział mi: Dominik, trochę już o tym mówisz, a co w tym kierunku robisz? Jak wygląda ten podział? Ja sobie wtedy zdałem sprawę, że tak naprawdę od 3 lat idę w tym kierunku, mam jakieś rzeczy, które robię, które wyobrażam sobie, że w tym kierunku mnie doprowadzają, ale tak naprawdę się bardzo nie zmienia. To mi się skojarzyło z cytatem z Einsteina, który podobno, jak to jest z cytatami, ponoć wszystkie cytaty są albo Einsteina, albo Marka Twaina, który powiedział, że głupotą jest robić to samo i oczekiwać innych rezultatów.

Ja sobie zdałem sprawę, że się oszukiwałem, że byłem zadowolony z siebie, że robię te rzeczy, ale tak naprawdę robiłem w powtarzalny sposób te same rzeczy od 3 lat, które nie przynosiły znaczących zmian. Ta myśl odpaliła rozmowa z tym człowiekiem. Jak sobie przypominam emocje, które wtedy były to było trochę irytacji, wkurzenia i złości. Co ty mi tutaj mówisz? Wyrzucasz mnie z samozadowolenia, przecież ja tyle robię w tym kierunku. Ale tak naprawdę jak się przyjrzałem tak rzetelnie temu, co robię to był taki impuls, żeby sprawdzić naprawdę ile ja w tygodniu robię pracy na online, ile w ostatnim miesiącu poświęciłem na te projekty, ile w ostatnim kwartale poświęciłem na te projekty. Okazało się, że tak naprawdę nie za dużo, nie tyle ile sobie wyobrażałem. Z tego wyszły pewne zmiany właśnie dzięki temu człowiekowi. Ja potem tej osobie podziękowałem za wyrwanie z tego marazmu. Pierwsze myśli były niefajne w jego kierunku, ale pomógł. Rzeczywiście gdyby nie ta rozmowa to pewnie bym sobie dalej myślał, że ja tyle robię w kierunku online i nie wyszedłbym z tego marazmu. To jest ten kontekst oszukiwania się, o którym wspomniałaś.

Rozmawiając z ludźmi, dzieląc się oni z boku mogą zauważyć pewne rzeczy. Tam są jeszcze oczywiście warunki wstępne, bo musimy mieć relacje z tymi osobami, żeby nie bały się nam tego powiedzieć. Zrobię mały skok do teraźniejszości, bo teraz mamy marzec i jestem przed dużą decyzją związaną ze zmianą mieszkania w tym roku. Ja nauczony tym doświadczeniem wprost mówię moim znajomym. Wiem, że oni trochę dziwią się tej zmianie, bo mieszkam w fajnym miejscu, życiowo się wszystko zgadza. Oni zastanawiają się, dlaczego robię tę zmianę albo dlaczego tak gwałtownie. Ja mówię: wiecie co, to jest doskonały moment, żeby mi te pytania zadawać. Lepiej teraz niż za pół roku, jak te zmiany wprowadzę. Nawet jeżeli to będzie dla mnie trudne w tym momencie usłyszeć wasze trudne pytania, to ja chcę się z nimi zmierzyć tu i teraz, więc tak, zadawajcie mi te pytania. Nauczyłem się z tego styczniowego zetknięcia z trudną emocją, że lepiej zetknąć się w momencie kiedy mamy na to wpływ niż potem kiedy na to wpływu nie mam, więc szukam teraz też tych trudnych pytań.

To trzeba mieć ludzi, którzy potrafią te pytania zadawać i mają w sobie tę poniekąd odwagę, bo ta reakcja po drugiej stronie może być różna. Niekoniecznie nawet na poziomie tylko emocjonalnym, ale czasami werbalnym nawet.

Dokładnie tak. Wydaje mi się, że to jest jednak wynik inwestycji w relację. Tak naprawdę wracamy do relacji. Ta odwaga jest jednak wypadkową zaufania. Oni wiedzą, że jak oni mi to powiedzą to po pierwsze – moja interpretacja może nie w pierwszej reakcji, ale finalna będzie taka, że ja założę, że mają dobre intencje. To jest to zaufanie pierwsze. Drugie zaufanie jest do tego, że to nie wpłynie negatywnie na naszą relację. Oni mają zaufanie, że jak mi o tym powiedzą, to ja się nie obrażę, nie odetnę od nich. W najgorszym wypadku zapytam: wiesz co, czy to jest naprawdę komunikat, który chcesz mi przekazać? Skąd to pytanie? Natomiast na pewno nie jest to coś, co sprawi, że się rozstaniemy w tej relacji. To jest wynik budowania zaufania w tej relacji konkretnej między tymi dwoma osobami.

Modele myślowe i mierzenie projektów

To jest super. Ja kojarzę z Twojego e-booka, skądinąd fantastycznego, darzę go absolutną miłością i tu jest wprost reklama w moim podcaście. [śmiech] Mówię o e-booku „Modele myślowe w praktyce”. Nawet wczoraj z niego korzystałam. Coś wspaniałego. W kilku przykładach jak omawiasz te modele to odwołujesz się do swoich przykładów. Ja kojarzę przykład z biegania, gdzie zauważyłeś, że czasami masz pokusę wprowadzić sobie jakiś plan treningowy, a potem okazuje się, że komplikujesz sobie tę sprawę i w sumie to jest bez sensu i możesz to zrobić łatwiej. To samo było w przypadku zarządzania zadaniami, że przerzuciłeś się z tego podejścia Getting Things Done na Time Sector…

Carla Pulleina.

To mnie skłania trochę do takiego wniosku, że też zgodnie z tym intencjonalnym działaniem, że monitorujesz jakieś rzeczy, analizujesz i wyciągasz wnioski. Jaka jest różnica pomiędzy tą sytuacją ze zmianą procenta przychodów z działalności online a tymi pozostałymi? Co sprawiło, że ta zmiana nie poszła tak jakbyś chciał?

Doskonałe pytanie Moniko, bo też sobie je zadałem – dlaczego tego nie zauważyłem? Skąd brak metryk, brak śledzenia postępu?

Zadaję je po to, żeby też innym pomóc. Jeśli ktoś jest w podobnej sytuacji, niekoniecznie chodzi o biznes online, ale być może to będzie ten moment, gdzie ktoś wyłapie: kurde, ja to powinnam/powinienem tak zrobić.

Jasne. Jak sobie patrzę na to wstecz to największa różnica jest taka, że źle ustawiłem projekt. Dobry projekt powinien mi dawać metryki, które są jasno dostępne, które na bieżąco mogę sprawdzać, czy jest ten postęp którego oczekuję. Ja sobie te metryki źle ustawiłem. Ten projekt był startowany trochę w specyficznym okresie. Ten czas pandemii, jeżeli ktoś może sobie przywołać emocje, które były w marcu, w kwietniu. Zwłaszcza dla osoby, która pracuje z ludźmi warsztatowo to było trochę strachu. Strachu o to, że teraz zamknie mi się największe źródło przychodu i co będzie teraz? To ustawienie tego projektu było trochę w tamtych emocjach i wydaje mi się, że źle go ustawiłem, a potem go nie zweryfikowałem wystarczająco szybko. Te moje metryki, które sobie wybrałem to były bardziej na zasadzie samopoczucia, czy ja rzeczywiście więcej pracuję online czy nie pracuję online. Dla wszystkich innych rzeczy ustawiam bardzo konkretne metryki, a tam tego nie było.

Teraz jaka jest różnica między wtedy a teraz? W ramach śledzenia mojego budżetu zrobiłem sobie jeden wiersz, gdzie wprost jest mi pokazywane ile procent w danym miesiącu i w poprzednich miesiącach jest z pracy online. Ale też inaczej kategoryzuję przychód. Zaczynam tak naprawdę mierzyć to, co powinienem mierzyć. Nie na zasadzie palec na wietrze i czy jest dobrze czy nie jest dobrze, tylko bardzo konkretne metryki.

Druga rzecz to jest związana z odwagą częstego zderzania się z tym, czy idzie dobrze czy niedobrze. Jak mam te metryki i często je sprawdzam, to ja szybko widzę, czy to, co robię jest właściwe czy niewłaściwe. Jak projekt był ustawiony w kontekście trochę strachu, w kontekście obaw to ja już nie miałem wtedy zasobów emocjonalnych, żeby jeszcze się zmuszać, żeby często sprawdzać, bo a nuż nie idzie tak jak chciałem i przez to będę się jeszcze bardziej stresował. Trochę na rozpędzie, trochę w złym momencie, trochę źle ustawiony projekt. To jest chyba największa różnica.

Teraz praktycznie w każdym przeglądzie tygodnia, czyli co tydzień mam zapisane w kontekście pracy z finansami: sprawdź wiersz dziewiąty czy dziesiąty w budżecie firmowym, jakie są tam teraz procenty. Mogę w tym momencie otworzyć i powiedzieć Ci ile w tym miesiącu procent jest z przychodu online i to jest ogromna różnica. Przedtem tego nie miałem, więc dużo łatwiej było pomyśleć: pewnie idzie dobrze, bo miałem webinar, wypuściłem produkt, sprzedały się jakieś kursy, więc pewnie jest okej. A teraz jak to mam pokazane cyferkami to to jest największa różnica. To też jest wynik trochę pracy z podcastem Hubermana: Huberman Lab, który bodajże w odcinku o celach mówił, jak bardzo ważne jest regularne śledzenie postępu dobrze ustawionego, że jest strzał dopaminy, że jest antycypacja, że będzie dobrze. Ja po zrobieniu sobie notatek z tamtego odcinka zmieniłem sposób śledzenia. To jest największa różnica. Też zdałem sobie sprawę, że warto zapisywać emocje jakie się ma w momencie jak robię jakieś postanowienia. To robiłem 3 lata temu. Ten projekt, żeby zarabiać 80% online zrobiłem sobie 3 lata temu. Od tego czasu sporo się nauczyłem. Większość decyzji zapisuję w logu decyzji. W logu decyzji mam obecną sytuację, mam założenia, ale też po czym sprawdzę wyniki i jak często będę weryfikował. Dużo wniosków jest wyciągniętych i większość rzeczy robię inaczej. Tamten projekt jeszcze był w starych warunkach zrobiony, ale go nie zweryfikowałem, nie zaktualizowałem, stąd ta różnica.

Czy masz jeszcze jakieś taktyki związane z tym celem poza logiem decyzji, poza sprawdzaniem regularnie tego wiersza, który dosłownie na bazie liczb Ci pokazuje, jak blisko albo jak daleko jesteś tego celu?

Tak, jest to na dwóch poziomach robione. Na poziomie strategii ja współpracuję z dwoma osobami – Agata, która jest wirtualną asystentką, ale bardziej teraz planuje content, prowadzi projekty i z Olą graficzką, która teraz wraca powoli z urlopu macierzyńskiego. Jak patrzymy do przodu to wybieramy sobie na czym się chcemy skupić. Planując strategię na następne 3, 4, 5, 6 miesięcy to patrzymy, które rzeczy, które robię wpłyną na tę część przychodową online. To jest jeden wybór. Dziewczyny trochę mnie pilnują, żeby była ta rzecz online. A druga praca jest po stronie mojej w kontekście opowiadania klientom, którym robię… Jedna noga biznesu to produkty online. To dziewczyny mi pomagają.

Druga noga biznesu na której pracuję bardziej sam to jest bycie trenerem, konsultantem. Ja tam mam wpływ jak opowiem o tym, co warto robić w kontekście na przykład warsztatów. Warsztaty mogą być stacjonarne, że mogę jechać do Warszawy, ale warsztaty mogą być online. Na przykład dwa razy po 3,5 godziny albo cztery razy po 2 godziny co tydzień w odstępach. Dla mnie warsztaty przeprowadzone przez internet – Zooma, Teamsy czy cokolwiek są przychodem online. Jeżeli ja wysyłam ofertę do klienta to mogę pokazać ją w taki sposób, żeby klient zobaczył jaka jest wartość w tym, że zamiast jednodniowego stacjonarnego szkolenia, gdzie ja potrzebuję jechać, a oni potrzebują być w jednym miejscu zrobimy szkolenie online podzielone na cztery części po 2 godziny każde.

Oczywiście to nie wszystkim pasuje. Niektórzy klienci zamawiają warsztaty po to, żeby się poznać. Lepiej się poznaje na żywo. Ale są też klienci, którzy potrzebują, żeby wprowadzić tą metodę i żeby to działało. Wtedy podział na cztery spotkania po 2 godziny, że jest zadanie domowe, że możemy się swobodnie spotkać, znaleźć czas u klienta. Łatwiej jest znaleźć dwie godziny w ciągu dnia przez 4 tygodnie niż cały dzień wyrwać z pracy – to oni to widzą i aha, to dlatego warto wziąć tę część.

Czyli moją pracą, po mojej stronie jest inaczej pokazać te rzeczy online, żeby klienci chętniej kupili. Nie będę ukrywał, że dywersyfikuję ceną. Warsztaty stacjonarne są absolutnie premium i są prawie dwa razy droższe niż warsztaty online, które ja robię. W ten sposób to pokazuje, dlaczego warto mieć rzeczy online. Ostatnia rzecz – dałem sobie limit na trzy wyjazdowe warsztaty w miesiącu. Jak mam już trzy w kalendarzu to nie robię więcej, więc potrzebuję zarobić resztę onlinowo. Kilka jest taktyk, które mnie w tym doprowadzają. To są zmiany, które są od kilku miesięcy wprowadzone w życie.

Sprytne. Zwłaszcza z tym ograniczeniem w kalendarzu – jest limit i tyle.

Nie zrobię więcej. Dokładnie.

Jak obserwować siebie i wyciągać wnioski

Podoba mi się. Wyobrażam sobie, że nie każda osoba będzie miała albo taką relację, albo osoby chętne do rozmów o takich rzeczach typu cele, nasze plany itd. i zastanawiam się co my możemy zrobić sami ze sobą – czy masz w głowie jakiś pomysł albo taktyki – żeby wyłapać ten moment, kiedy my się oszukujemy? Ale wcześniej. Nie kiedy minie ileś czasu i będziemy mieli takie: kurczę, przebimbałam.

Mam jedną metodę, która działa dla mnie. Jestem ciekawy, czy też będzie działać dla innych osób. Ona jest trochę w innym obszarze. Ja co jakiś czas w przeszłości wpadałem w gorszy nastrój i to się powtarzało. Powtarzało się trochę w kontekście roku, czyli między jesienią a zimą, a właściwie latem a jesienią, ale też jak byłem bardziej zmęczony. To było tak, że wpadałem w ten gorszy nastrój i robiłem później rzeczy, aby z tego gorszego nastroju wyjść. Było dobrze przez jakiś czas i potem gorszy nastrój znowu się pojawiał. Pomyślałem: kurczę, co mogę zrobić, żeby się nie pojawiał ten gorszy nastrój? Zacząłem patrzeć jakie mam narzędzia. Okazało się, że jak zacząłem mocniej analizować wpisy w dzienniku, bo zapisuję praktycznie codziennie w dzienniku to mocno tam było widać, że jak początek października był trudny to już praktycznie od początku września pojawiały się pierwsze symptomy gorszego nastroju.

W moim przypadku – otworzę sobie notatkę, żeby Ci powiedzieć naprawdę – jeżeli ja obserwowałem takie rzeczy jak to, że mam większe trudności w regularnym wstawaniu o tej samej godzinie, że mam trudność ze skupieniem się w ciągu dnia, że robię mniej sesji w pracy w skupieniu, że częściej jem coś słodkiego, że zaczynam pić więcej kawy, rzadziej wysyłam poranne wiadomości do bliskich osób, że częściej daję niższe oceny w dzienniku, że częściej sięgam po alkohol, nie medytuję codziennie to te rzeczy zapisane w dzienniku po pewnym czasie były widoczne jako gorszy nastrój. Żeby nie oszukiwać siebie, że ja robię rzeczy pro aktywnie, że po gorszym nastroju mam jakieś wnioski i już następnym razem w to nie wpadnę śledzę na bieżąco te symptomy. Raz w tygodniu w przeglądzie tygodnia mam notatkę, gdzie zapisuję tak lub nie, że to wystąpiło. Jak dla więcej niż trzech elementów jest tak, to od razu wiem: okej, warto działać, warto iść w drugą stronę.

Że wystąpiło przynajmniej raz w tygodniu?

Tak, raz w tygodniu ja to śledzę w czasie przeglądu tygodnia. Jeżeli przynajmniej trzy rzeczy są na tak, że rzeczywiście w tygodniu były widoczne to dla mnie jest wskazówka, że warto odpalić protokół innego działania. Mam taką listę rzeczy, które robię, żeby sobie pomóc. Żeby nie oszukiwać siebie. Ja mocno korzystam z zapisków w dzienniku, ale wyekstraktowałem z dziennika takie rzeczy, które regularnie powtarzają się przed jakąś rzeczą, w którą wpadam regularnie. Pewnie gdyby ktoś robił takie sobie zapiski w innym obszarze to też można to obserwować.

Na przykład postanawiam sobie, że będę dbać w tym roku bardziej o aktywność fizyczną i raz w tygodniu śledzę, czy w tym tygodniu byłem dwa razy na siłowni, jaką mam średnią kroków z tego tygodnia, ile razy w tym tygodniu zrobiłem przysiady albo ile razy w tym tygodniu byłem na spacerze z psem. Zapisuję sobie: ten tydzień był okej, następny okej, ale potem dwa tygodnie są z niższą średnią. To jest jakaś wskazówka, że coś się zmienia. Wiem, że miałem postanowienie, że będę aktywny, ale nie robię tego wystarczająco. Jeżeli to sobie pokażę to jest szansa, że nie będę siebie oszukiwał.

To jest bardzo fajne. Czasami spotykam się przy okazji tematu śledź sobie liczby, że osoba po drugiej stronie reaguje w ten sposób, że jest awersja do robienia czegoś takiego. Na zasadzie: ja nie chcę mieć życia pod linijkę albo jak się pojawia temat, że odpoczynek warto mieć zaplanowany szczególnie jeśli mamy z nim problem i trzeba sobie to wbić do kalendarza, to ktoś ma takie: ja mam serio planować odpoczynek? W ogóle co to za życie? W mojej głowie się wtedy pojawia, że jeśli ja mam skłonności do pracoholizmu to ja wybieram, żeby mieć zaplanowany odpoczynek niż w niezaplanowany sposób go nie mieć nigdy albo przypomnieć sobie, kiedy już człowiek tą brodą szura sobie gdzieś po asfalcie.

Jasne. Słyszę czasami takie głowy: zaplanowane pod linijkę, od Excela itd. To może mieć bardzo różną formę takie sprawdzanie zależne od osoby. Ja potrzebuję więcej danych, więc więcej danych sobie gromadzę i jest dla mnie dosyć łatwe budowanie kolejnych nawyków, które wymagają te rzeczy budować. Ale wyobrażam sobie, że ktoś może mieć aplikację, która go dwa razy w ciągu dnia zapyta: Jak się teraz czujesz? Sama aplikacja o tym może powiedzieć. Są takie aplikacje, które mierzą nastrój. Można to zrobić ze swoim partnerem /partnerką i umówić się, że codziennie wieczorem pytamy się, jaki to był dla Ciebie dzień. Jeżeli 2-3 razy pod rząd powiesz, że to był kiepski dzień to już jest jakaś wskazówka, że coś nie tak się dzieje. Można to zrobić w mniej obciążający sposób, nie trzeba zapisywać iluś stron w dzienniku czy wypełniać Excela, ale znaleźć to coś, co mi pasuje. Ja znam osobę, która ma wydrukowany czysty kalendarz na drzwiach wyjściowych z domu i przed wyjściem z domu zaznacza sobie, jaki ten dzień wczorajszy był. Chmurka, słoneczko. Jak w przedszkolu znaczki. Potem wracasz do domu i widzisz: masz 30 dni i na 15 dzień miesiąca masz siedem chmurek, czyli połowę dni było fajnych. To zwraca wizualnie Twoją uwagę, że coś jest nie tak. Można to dopasować do siebie, do swojej emocjonalności, swoich nawyków, swoich zwyczajów. Nie musi to być Excel, liczby, cyferki.

Ja tę koncepcję z protokołem oceniania… Jak Ty to nazywasz?

Ja mam symptomy nadchodzącego gorszego nastroju.

O właśnie! Nie mogę zapamiętać tej kombinacji. [śmiech] Ja sobie sama chciałam dla siebie to zrobić. Trochę mi to nie siadło. Miałam problem z tym, żeby wyłapać te symptomy. Teraz już wiem dlaczego – bo ja nie mam danych. Prowadzenie dziennika regularnie, faktycznie codziennie mi przychodzi trochę z trudem, dlatego sobie to obeszłam trochę i zrobiłam sobie protokół na lepszy dzień. To takie trochę ugładzenie objawów, że jak już coś nastąpi to jak pokierować tym dniem i następnymi dniami, żeby plany, które mam mimo wszystko poszły dobrze albo jak to przeplanować i jak jakoś zadbać o siebie. Mimo wszystko tym kluczem jest to, żeby być w stanie to zrobić to trzeba mieć jednak te dane.

Słuchałem ostatnio podcastu Adama Granta. Nie wiem czy słuchasz Adama Granta?

Kojarzę, ale podcastu nie słucham.

Próbuję znaleźć dokładny tytuł odcinka, bo był bardzo fajny w tym kontekście. Jeżeli ktoś słucha po angielsku to bardzo polecam.

Nie wiedziałam, że on ma podcast. Ja go kojarzę tylko z książek.

WorkLife with Adam Grant. Ma świetne rozmowy. Ostatnio słuchałem o data scientist. Tam było bardzo fajne zdanie, że tak naprawdę dane nie są ani dobre ani złe. My je interpretujemy. To, co my wyciągniemy z danych to jest nasza interpretacja. Warto się zastanowić jakiego typu dane my w ogóle potrzebujemy. Dla mnie to jest codzienny dziennik, dla Ciebie może coś innego. Podcast się nazywa Why data don’t have all the answers with data scientist, czyli możemy mieć dane, ale nie mamy wszystkich odpowiedzi, bo to my je interpretujemy. My patrzymy co my chcemy z nich wyciągnąć. Warto pamiętać, że nawet jak się ma najlepsze dane to warto się zastanowić, co my z nich ciągniemy, w jaki sposób na nie patrzymy.

Koszt alternatywny

Sama się zastanawiam właśnie w kontekście tej interpretacji. To, że ja się do Ciebie odezwałam po tym jak przeczytałam Twój newsletter nie było bez powodu, bo w pewnym sensie się utożsamiłam z tym, co piszesz. W pierwszym momencie po przeczytaniu. Też tak mam, że kilka lat temu już miałam pomysł na kurs. Co prawda to był inny pomysł niż teraz mam w głowie i realizuję, bo teraz pracuję nad kursem skupienia. Wtedy to było coś innego. Minęły chyba 3 lata, pewnie nawet dłużej, bo to jeszcze przed pandemią było. Ten kurs nie powstał w tym czasie, powstało za to dużo innych rzeczy, patrz ten podcast i cała masa innych darmowych treści. Czyli nie przeszłam na ten core pod tytułem: okej, robię robotę, ale też na niej zarabiam poza pracą „etatową”.

Na początku tego roku w ramach podsumowania trochę zeszłego roku zrobiłam sobie analizę: a co się tak naprawdę działo przez te ostatnia lata w moim życiu, że tak się wydarzyło? Na poziomie samych suchych faktów wydarzenia z życia, jakiś mój stan, choroby. Okazało się, że obraz, który się pojawił w mojej głowie – mnie, która odkłada zrobienie tego kursu, bo coś tam był bardzo uproszczonym obrazem. Okazało się, że w tym moim życiu się dużo działo. Oczywiście ja pewnie mogłam to jakoś inaczej obsłużyć i bardzo, bardzo małymi krokami sobie to robić w tych momentach życia, gdzie było spokojnie i dobrze. Oczywiście, że tak, tu odpowiedzialność po mojej stronie.

Wejście w taki głęboki krytycyzm, jaki miałam na końcówce roku nie do końca było adekwatne i służące. Teraz można sobie zadać pytanie: czy jeśli my dochodzimy do tego momentu, gdzie stwierdzamy: kurna, oszukuję się, nie chodzę na tę siłownię. No faktycznie, nie chodzę na tę siłownię. To akurat nie o mnie, ale często ludziom to chodzenie na siłownię nie siada ostatecznie. Czy nie jest czasami dobrze zerknąć na siebie z boku i ocenić, że też się dzieją inne rzeczy i są inne powody dodatkowe dla których my czegoś nie robiliśmy? Ty też pewnie miałeś jakieś swoje powody dla których wybierałeś coś innego.

Tu mam kilka różnych podejść. W zależności od tego, jaki to jest obszar to sobie różne powody stosuję. Generalnie najczęściej wykorzystuję moją wiedzę o planowaniu projektów czy planowaniu czasu, ale też taki koncept kosztu alternatywnego. Niezależnie od osoby wszyscy mamy 168 godzin tygodniowo, 24 godziny na dzień. Nie ma bata – Ty, ja, Jeff Bezos, prezydenci, mnisi. Wszyscy mamy 168 godzin. To nie jest tak, że te godziny gdzieś minęły, mieliśmy mniej godzin, tylko na coś je przeznaczyliśmy. To trochę wracamy do tego początku i pytania o intencjonalność – jaka była intencja tego czasu? Czy ona była świadoma czy nie była świadoma? Dla mnie to jest pierwszy check – czy ja świadomie przekierowałem czas na coś innego? Czy to było działanie nieświadome, nieintencjonalne i dlatego ten czas minął?

Taka dygresja – czasami na warsztatach z produktywności robię takie ćwiczenie, że rysujemy koło i proszę uczestników/uczestniczki tego warsztatu, żeby wypełniały to koło czasem. Ja dyktuję kategorie. Ile ty średnio w tygodniu śpisz? Mówią – 7×7 – 49 godzin. Ile czasu jesteś w pracy? Ile czasu dojeżdżasz do pracy? Ile czasu spędzasz na jedzenie, przygotowywanie jedzenia, sprzątanie, zabawę z dziećmi, oglądanie, czas z partnerem, aktywność zdrowotną itd. Okazuje się, że jak sobie wypełniamy te kilkanaście kategorii, co czasami też jest trudne – jak oglądam Netflixa z dziećmi to jest czas z Netflixem czy czas z dziećmi? Gdzie jest ta intencja? Wypełniamy to koło i okazuje się, że niektórzy ludzie nie mogą znaleźć koło 20 godzin w tygodniu, co robią przez 20 godzin. Nie umieją przyporządkować tych kategorii. To nie jest tak, że nie robią, tylko ten czas przecieka między palcami.

To jest mój pierwszy sposób, żeby w ogóle zweryfikować, gdzie ja ten czas przeznaczałem, czy ja mam świadomość jego przeznaczania czy nie. Jeżeli nie mam świadomości, mi ucieka między palcami, nie umiem wskazać co się tam działo to mój wniosek jest taki, że to nie jest tak, że nie miałem na to czasu, tylko jestem niezorganizowany najlepiej i mogę sobie zorganizować ten czas i wziąć wszystkie możliwe techniki produktywności typu time boxing, planowanie, 12-tygodniowy rok, partner produktywności, cokolwiek. Ale jeżeli ja stwierdzę, że cały ten czas miałam z intencją zajęty, to dla mnie to jest informacja: aha, to dlaczego ja wybrałem tamto, a nie to? Dlaczego chcę zrobić ten kurs? Też mam taką historię z kursem o self-discipline. W nowej aktualizacji e-booka o modelach myślowych, o którym wspomniałaś opisuję jako przykład dla jednego modelu myślowego, w którym zdałem sobie sprawę, dlaczego tego kursu nie zrobiłem.

W tej pierwszej już nie było czasami?

Nie, tam był inny kurs. Tu jest teraz kurs o self-discipline. Będzie inny kurs. Model myślowy nazywa się małpa na piedestale.

To czekam. [śmiech]

Już niedługo. Wszyscy, którzy kupili do tej pory będą mieć aktualizację. Jeżeli ja widzę, że byłem zajęty i wiem, gdzie ten czas przeznaczałem i dodatkowo chciałem zrobić coś: kurs, szkolenie, więcej czytać książek, to zadaję sobie pytanie: okej, to gdybym ten kurs miał robić, to z czego bym zrezygnował? Tu jest ten moment decyzyjny i świadomość: aha, ja wybierałem tamte rzeczy, bo były ważniejsze z tego i z tego powodu. Czy jak patrzę do przodu to jest szansa, żeby z tamtych rzeczy zrezygnować, żeby zrobić tę inną rzecz? To jest ten moment decyzyjny, dla mnie kluczowy. Czy go nazwiemy określeniem kosztu alternatywnego, czy zadawaniem sobie pytania: za co dziś zapłacę życiem? Czy gdzie będzie intencja, czy co jest dla mnie najważniejsze to jest już wtórne, ale to jest ten moment analizy.

Czyli ja do tej pory wiem na co wydawałem swój czas, na czym spędzałem czas. Wiem, że to było dla mnie ważne i do tego chciałem zrobić jeszcze coś istotnego i nie było na to czasu. Jeżeli chcę to robić do przodu, to jakim kosztem? Tu ten moment decyzyjny dla mnie najbardziej zachodzi i to mi najbardziej pomaga zdecydować, czy ja chcę coś robić czy nie chcę tego robić. To są trudne dyskusje. Trochę tutaj może pomagać różne podejście. Ostatnio mieliśmy bookclub o kolejnej książce i rozmawialiśmy o książce „Jedna rzecz”. Przypomniałem sobie taki koncept z tej książki – autor cały czas mówi o balansowaniu. W pewnym momencie dajemy więcej czasu jakiemuś kontekstowi – rodzina, rodzice, dzieci, praca zawodowa. Ale potem warto, żeby to wahadło przesunęło się w inną stronę – zdrowie, hobby, duchowość. Jeżeli do tej pory robiłem X, chcę teraz robić coś innego, to czy jestem gotowy, żeby to wahadło uwagi przechyliło się w inną stronę? Że dam mniej uwagi, czasu czemuś, żeby to coś nowego zrobić. To są już twarde, trudne decyzje, które sprawią, że coś zrobisz albo nie zrobisz.

Tutaj tej intencjonalności w życiu faktycznie potrzeba dużo, żeby wygospodarować sobie w ogóle w głowie taką myśl, że ja się tym zajmę.

Dokładnie.

Jeśli funkcjonujemy z dnia na dzień, to…

Idealnie jest to zrobić przez takim pomysłem. Weźmy sobie to ćwiczenie: chcę trzy razy w tygodniu biegać. Ja pytam takiej osoby jak z nią pracuję: okej, to czego przez te 3 godziny w tygodniu nie zrobisz, żeby były te 3 godziny na bieganie? On patrzy na mnie: ale jak to? Przecież to 3 godziny, wyjdę na bieganie. Okej, ale do tej pory te 3 godziny na coś wykorzystywałeś. Z czego zrezygnujesz? Sen, śniadanie, czas z dziećmi rano, czas na czytanie książki, czas na YouTube’a, czas z przyjaciółmi, czas z rodzicami? Gdzie ten czas wyjmiesz? Jak te osoby nie umieją na to odpowiedzieć, to prawdopodobnie nie będą biegać regularnie, bo ten czas będzie konfliktował z innymi obszarami. Tak samo jak planujemy jakikolwiek czas do przodu, jakikolwiek projekt.

Warto zanim w ogóle zaplanujemy co będziemy w danym tygodniu robić zobaczyć, co w tym tygodniu już jest. Jeżeli w danym tygodniu mamy wakacje, to prawdopodobnie w tym tygodniu nie będzie iluś godzin na pracę z zadaniami. Jeżeli w danym tygodniu mamy trudny egzamin, to prawdopodobnie wcześniej będziemy się uczyć, więc nie będziemy robić XYZ w tym tygodniu. Jeżeli w danym tygodniu odwiedzają nas znajomi, to też będzie mniej czasu na robienie. Warto popatrzeć sobie na kalendarz, zaznaczyć rzeczy, które się już wtedy dzieją i dopiero w oparciu o rzeczywistość planować. My bardzo często planujemy życzeniowo, a nie patrzymy na to, co już jest w tym kalendarzu, w tym planerze czy w naszym życiu opisane.

Oszukujemy się, że magicznie te 3 godziny się jakoś upchną.

Nie, nie upchną się.

A one się nie upychają. [śmiech] Jaki koszt Ty ponosisz? Czego nie masz? Jakimi słowami Ty się posługujesz? Nawiążę do projektu o którym mówiłeś zmieniania przychodów. Co „poświęcasz”?

Z jednej strony poświęcam trochę spokój ducha. Już mówię dlaczego. Warsztaty stacjonarne są bardzo dobrze płatne, łatwo mi się je sprzedaje, bo mam markę osobistą w kontekście tego, co robię. Czasami trudno jest odmówić X pieniędzy, które przychodzą, bo ja wiem, żeby za 3-4 miesiące te pieniądze były z czegoś innego. Muszę poświęcić zysk krótkoterminowy dla zysku długoterminowego. Poświęcam trochę tego spokoju ducha. A konsekwencją tego jest, że potrzebuję więcej medytować, więcej czasu spędzać na zadbaniu o swoją stabilność, o równowagę psychiczną. To jest jedna rzecz. Mam więcej czasu na zadbanie o emocje. A to zwykle jest wzięte albo z czytania książek, albo ze słuchania podcastów, albo czasami z przygotowania jedzenia. Nie mam czasu przygotować jedzenia, więc w części zamawiam catering albo jakieś take-outy – tego typu rzeczy. To jest pierwsza konsekwencja, że tym się zajmuję. Pracuję nad rzeczami online, a ponieważ to zaburza trochę mój emocjonalny dobrostan, potrzebuję mieć więcej czasu na zadbanie o to. To jest pierwszy koszt.

Drugi koszt jest tak naprawdę wzięty z mediów społecznościowych, z Instagrama, Facebooka, LinkedIna. Mam mniej czasu i przestrzeni, żeby tam działać, więc to jest bardzo konkretna rzecz. Trzecia – ja mam trzy albo cztery kręgi znajomych. Mam przyjaciół, luźniejsze znajomości, jeszcze luźniejsze i jeszcze luźniejsze. W ramach przekierowania czasu w tamtym kierunku zostaje mi przestrzeń i czas na te najbardziej bliskie relacje. Te dalsze relacje trochę jestem mniej w kontakcie, bo już nie mam na to czasu. Telefon do kogoś, z kim się zdzwaniam na 3-4 miesiące teraz pewnie się nie stanie, bo nie mam na to przestrzeni. To są świadome decyzje, które podejmowałem w tym obszarze, gdzie przekieruję ten mój czas w innym kierunku.

Odnosząc się do tego pierwszego obszaru – tutaj wyłapałam bardzo ciekawą rzecz, bo ja wcześniej nie myślałam o tym w ten sposób. Jedna rzecz to jest ta cena, którą płacimy. A Ty dodałeś jeszcze coś, co bym nazwała działaniami kompensacyjnymi, czyli jest coś ważnego typu mój spokój ducha, ja to poświęcam, ale jak ja to jeszcze mogę skompensować, żeby ta cena być może nie była taka wysoka i nie wpłynęła mi na całą resztę. To jest bardzo ciekawy punkt.

To jest wynik modelu myślowego, który dla mnie przychodzi już bardzo naturalnie: zarządzanie strachem. Czyli jakie mam obawy i co zrobię, żeby zapobiec tym obawom, żeby wystąpiły i co zrobię, żeby naprawić kiedy wystąpią? Moja obawa jest taka przy odmawianiu współprac stacjonarnych, że będę się stresował, czy mam wystarczająco przychodu. Co mogę zrobić, żeby zapobiec temu stresowi? Więcej medytować, uważniej śledzić budżet, więcej chodzić na spacery, bo wiem, że to sprawia, że mniej się zamartwiam na przyszłość. To, że ta kompensacja jest wynikiem zastosowania tego modelu myślowego. Jakie jest pytanie, obszar nad którym pracuję? Jakie mam obawy? Co zrobię, żeby zapobiec wystąpieniu tych obaw? Co zrobię, żeby naprawić, jeżeli nastąpią?

Jak sprawdzić, czy się oszukujemy

Czy jest jakiś model myślowy, który może nam pomóc, kiedy chcielibyśmy sprawdzić, czy w jakimś obszarze się faktycznie oszukujemy czy nie?

Dla mnie to są wszystkie rzeczy związane z retrospektywami, czyli patrzę sobie na jakiś ostatni czas i analizuję ten czas. To jest dla mnie najlepsze. W e-booku opisuję taki model myślowy – co mnie martwiło, co mnie interesowało, co było elementem WOW. Jak patrzę sobie na ostatni okres to mogą być zupełnie inne pytania. Co w ostatnim obszarze działało dobrze, co ostatnio nie działało? Co sprawiło, że jestem w tym miejscu? Dla mnie dużo fajniejsze, bo zrobione przed rozpoczęciem działania.

Nie po fakcie.

Dokładnie. Myślenie drugiego rzędu – jakie będą pierwsze efekty? Jakie będą drugie efekty?

To jest super.

Prosta rzecz. Ale potem sobie śledzisz, czy te rzeczy rzeczywiście się wydarzyły czy się nie wydarzyły. To mi najbardziej pomaga. Działam wcześniej, a nie później.

To też pomaga trochę ustawić mindset. Jeśli ja chcę wprowadzić jakąś zmianę czy zrealizować jakiś projekt, a pomyślę tylko o wysiłku i ewentualnych korzyściach, które są blisko, to czasami to jest takie okej, fajnie, ale czy to warto czy to nie warto? A czasami jak się spojrzy na te kolejne rzędy, czyli te efekty za pół roku czy za rok to może się okazać, że to jest totalnie zbieżne z moją wizją życia, z tym, gdzie chcę być kiedyś tam, ale muszę do tego miejsca robić małe kroki. Albo wręcz przeciwnie – okaże się, że to jest bez sensu i w ogóle nie warto. Fajny to jest model.

Dokładnie. Jak się go zrobi wcześniej to potem można śledzić w retrospektywie postępy i zobaczyć, czy się zgadza czy się nie zgadza. To można wykorzystać do sprawdzenia, czy się nie oszukujesz. Dla mnie też pomocny jest log decyzji – zaczynam działać to ustawiam sobie moment, w którym sprawdzę wyniki. Zapytałaś jaka jest różnica między projektami wtedy a teraz i dlaczego tamto się nie udawało, a teraz umiem to robić. Praktycznie przy każdej większej rzeczy… Nawet nie większych, ale też średnich jak zaczynam działać to opisuję efekt końcowy, jaki chcę osiągnąć, ale jakie mam założenia i kiedy sprawdzę. To jest kluczowe, żeby po na przykład 3 miesiącach sprawdzić, czy moje założenia z początku dalej są aktualne czy nie. To jest dla mnie takie sprawdzenie rzeczywistości.

Bardzo często się okazuje, że zaczynając coś miałem inne założenia niż się okazały w rzeczywistości po sprawdzeniu empirycznie. To też mi pozwala wyjść z takiego: zacząłem z takim nastawieniem, takie rzeczy myślałem, że są rzeczywistością. Nie są, to co zrobię, żeby zmienić? Jeżeli założenia były nieprawdziwe i wiem już, że są nieprawdziwe to prawdopodobnie moje działanie jest też nieskuteczne, więc mogę je zmienić. Dla mnie to, żeby się nie oszukiwać zaczyna się tak naprawdę przez zaczęciem działania. Ustawiam sobie odpowiednie systemy, żeby potem można było z nich skorzystać.

Gdzie ty przechowujesz taki log?

Dla mnie to jest po prostu arkusz w Google Docsach, który mam podlinkowany w Obsidianie przy przeglądzie tygodnia, który sprawdzam, czy już jest data sprawdzenia danej decyzji. Jeden z kroków w przeglądu tygodnia to jest: sprawdź log decyzji. Czasami ta data sprawdzenia jeszcze nie wystąpiła, czasami jest coś do sprawdzenia.

Ty tam dajesz datę, kiedy masz sprawdzić?

Tak. Niektóre rzeczy sprawdzę za miesiąc, a niektóre za 9 miesięcy, a niektóre za 10 miesięcy. W zależności od obszaru. To akurat znam od Petera Druckera, ale znam też od czasów kiedy jeszcze przez pewien czas prowadziłem projekty jako kierownik projektów. To jest po prostu log decyzji projektowych, tylko tam się dodaje konkretne rzeczy, na przykład datę sprawdzenia.

Ja nie kojarzę daty sprawdzenia z projektów, w których pracuję w IT.

Tego tam nie było. Peter Drucker to dodał. Log decyzji w projektach masz po to, żeby zobaczyć kiedy i dlaczego dana decyzja została podjęta. A tu jest tak proaktywnie do przodu, żeby zobaczyć, czy ta decyzja przeszła test czasu. W zależności od obszaru decyzji czy obszaru, który sprawdzasz czasami ten test czasu będzie za chwilę, a czasami będzie trochę dalej. W zależności co się dzieje.

Czy przychodzą Ci do głowy jakieś materiały, książki, podcasty, forma nie jest istotna, które mogłyby być uzupełnieniem, rozszerzeniem naszej rozmowy, gdyby ktoś chciał trochę zgłębić temat weryfikowania swoich własnych założeń, lepszego wglądu w siebie? Tego jak to robić, żeby się w życiu nie oszukiwać?

Przychodzi mi do głowy kilka rzeczy. Paradoksalnie ta książka nie kojarzy się z tym bezpośrednio, ale dla mnie „12-tygodniowy rok” to jest książka, która opisuje podejście jak zmienić planowanie z roku na 12 tygodni. Ale nawet jeżeli ktoś tego nie chce wdrażać to tam są dwa narzędzia, które w tym bardzo pomagają. To jest zapis taktyk, które potem weryfikujesz, czy się wykonały czy się nie wykonały. Tam jest coś takiego, co się nazywa emocjonalny cykl zmiany, który pozwala sprawdzić, gdzie my jesteśmy emocjonalnie w tym cyklu zmiany. Jeżeli się go wypełni wcześniej to jest bardzo pomocne. To jest jedna rzecz, która w tym może pomóc.

Jeżeli ktoś woli OKR-y czy pracuje w korporacji to ja bym stosował te rzeczy, które znamy z pracy dla siebie, które bardzo pomagają. Dla mnie bardzo fajnym inspiracyjnym materiałem była rozmowa Tima Ferrissa z Jimem Collinsem. Pierwsze, mamy dwie rozmowy, gdzie tam się dowiedziałem o tym, jak prowadzić dziennik z ocenami dnia od -2 do 2. On opisuje dokładnie jak to robi. To jest rzecz, która pomoże na pewno w tym procesie.

Trzecia rzecz – narzędzie, które się nazywa year compass. Ono jest zrobione po to, żeby analizować na przełomie lat, na przykład w grudniu jak się zaczyna nowy rok. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zrobić sobie od marca do marca czy od kwietnia do kwietnia. Przy czym zapisać w kalendarzu, żeby przejrzeć go 2-3 razy w ciągu roku. Genialne narzędzie. Ja to robię z niektórymi klientami. Oni na początku roku mówią sobie, co by chcieli zrobić. Sprawdzamy za 3, 4, 5, 8 miesięcy i widzą ile z tych rzeczy, które planowali zrobiły i jaka jest szansa, że to zrobią do końca roku. Potem na koniec roku się patrzy wstecz, patrzy się do przodu. To jest narzędzie, które zadaje sporo pytań, które pomagają. To jest kolejne narzędzie.

Cokolwiek, co pomaga Wam zapisywać dziennik. Sięgnąłbym po jakieś notatniki do pisania dziennika, gdzie są serie prostych pytań. Czasami niektórzy mają wyzwanie z tym, że mają pustą kartkę i mają zapisać cokolwiek. To jest trudne. Rozumiem, że od czystej kartki się trudno odbić. Ale są dzienniki, gdzie jest pięć pytań na każdy dzień: za co jestem dzisiaj wdzięczny? Jakie było dzisiaj najważniejsze wydarzenie? Co bym zrobił inaczej, gdybym miał szansę zrobić ten sam dzień przeżyć? Jaki jest wniosek na następny dzień? Te 3, 4, 5 pytań, które prowadzą przez ten proces pomagają zapisać rzeczy. Potem jak się to przegląda jest dużo wniosków. Takie rzeczy mi przychodzą do głowy na bieżąco, które pomagają we wgląd w siebie.

Jeżeli macie dostęp do osób wokół siebie, które są w stanie z Wami regularnie pracować to partner/partnerka produktywności, z angielska się ten koncept nazywa accountability partner obecny w bardzo wielu książkach, czyli spotkanie 15-minutowe co tydzień z jedną osobą, której się mówi co w następnym tygodniu zrobię, trzy najważniejsze rzeczy i ta osoba za tydzień zapyta, czy to zrobiłeś. Jeżeli zrobiłeś/zrobiłaś to jest kibicowanie, celebracja. Jeżeli nie, to jest pytanie: co zrobisz, żeby to jednak zrobić? Oczywiście my to samo robimy dla tej osoby. Ja w kontekście związków bardzo polecam cotygodniowe spotkanie związkowe. Też jest w kilku książkach to polecane. W takiej książce „The Love Prescription” to się nazywa state of ot the union, czyli stan związku. Tam jest 5-6 pytań za poprzedni tydzień. To jest bardzo pomocne w wyciąganiu wniosków, a przy okazji budujecie relację, bo patrzycie co dobrego się wydarzyło w waszym życiu w danym tygodniu, ale też jakie były chęci, żeby czegoś było więcej, a się na przykład nie wydarzyło. Takie różne narzędzia. Myślę, że w zależności od typu osobowości, emocjonalności ktoś sobie wyciągnie dla siebie coś wartościowego w tym obszarze.

Pewnie kojarzysz Jacka Walkiewicza. Przy okazji przygotowywania się do naszej dzisiejszej rozmowy kolejny raz, bo już wielokrotnie słuchałam jego wykładu na TEDx „Pełna moc możliwości”. On jest inspiracyjno-motywacyjny, ale trochę pokazuje to, jak czasami zaniechanie działań i takie czekanie: no zróbmy. Ale co? I mijają lata. Można w takim trochę zawieszeniu sobie funkcjonować. Jacek Walkiewicz moim zdaniem świetnie ten temat ograł. Zresztą prawie 40 milionów odsłuchań w 10 lat wykładu po polsku na TEDxie coś chyba mówi.

To jest niesamowity wynik, dokładnie.

Dominiku, bardzo serdecznie Ci dziękuję. Bardzo się cieszę, że mogliśmy porozmawiać. Jestem przekonana, że nasi słuchacze i słuchaczki tego odcinka coś dla siebie wyciągną. Ja wyciągnąłem.

Cieszę się bardzo.

I co? Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze na ciekawy temat w odpowiedzi na Twój newsletter, jak coś mnie jeszcze mocno chwyci za serce to pogadamy. Bardzo Ci dziękuję za Twój czas!

Zadam sobie pytanie: jaki jest koszt alternatywny rozmowy z Tobą? Odpowiednio podejmę decyzję i się umówimy. Tak to u mnie wygląda.

Jasne, i ma to sens. Dziękuję Ci bardzo!

Dzięki wielkie!

Podoba Ci się ten odcinek?

Dołącz koniecznie do osób czytających mój newsletter ?


Zdjęcie: Brett Jordan


Niektóre linki na stronie mogą być afiliacyjne. Jeśli wejdziesz przez taki link na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu otrzymam gratyfikację (nie wpływa to na cenę dla Ciebie). W ten sposób wspierasz moją pracę. Dziękuję!

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

2 komentarze

Mit konsekwencji. Czy warto doprowadzać sprawy do końca? [#056] - Monika Torkowska 24.08.2023 - 08:57

[…] Jak (przestać) oszukiwać siebie? Dominik Juszczyk o realizacji celów i weryfikowaniu za… […]

Odpowiedz
Początki delegowania. Prywatne i w biznesie. Od czego zaczęłam? [#055] - Monika Torkowska 25.08.2023 - 21:35

[…] Jak (przestać) oszukiwać siebie? Dominik Juszczyk o realizacji celów i weryfikowaniu za… […]

Odpowiedz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej