developer

Jak zostałam programistką? Od zera do pierwszej pracy w IT

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 6 min

Jak zapewne wiesz (a jeśli jesteś tutaj pierwszy raz to właśnie się dowiadujesz) jednym z kierunków, które ukończyłam jest informatyka i pracuję jako programistka. Pomyślałam, że opiszę przynajmniej część mojej historii wierząc, że zainspiruje to wahających się do kolejnego kroku, a tych, którzy żadnych kroków nie wykonują zaciekawi.

Szkoła podstawowa

Dlaczego cofam się aż tak daleko? To właśnie w szkole podstawowej dostałam od rodziców mój pierwszy komputer. Pamiętam tę fascynację! Jego główne zastosowanie wówczas to dłubanie w programach pakietu Microsoft Office, granie w gry, instalowanie programów dołączonych do płyt z Komputer Świat. Tak, kupowałam wszystkie numery! Do dziś pamiętam tę ekscytację, która towarzyszyła mi podczas tej (jakże zaawansowanej) czynności jaką było zainstalowanie z płyty gry Beetle Juice.

Podczas jednej z uroczystości rodzinnych na pytanie o to kim będę odpowiedziałam, że „informatykiem!”. Nie miałam bladego pojęcia na czym polega ten zawód, ale miłość do komputerów była!

Gimnazjum

Lubiłam informatykę, ale trochę się tam nudziłam. Pojawiły się pierwsze zadania z HTML, ale nieszczególnie mnie porwały. Zainteresowałam się wtedy trochę bardziej obrabianiem zdjęć w pewnym znanym programie na „P”. Byłam totalnym samoukiem, bardzo mnie to wciągało jednak nadal nie trafiłam na programowanie samo w sobie. Do dziś mnie to zadziwia.

Liceum

Z różnych powodów – jestem na profilu medycznym (biol-chem-fiz plus łacina). Nadal nuda na informatyce.

Studia

Na drugim roku mojego pierwszego kierunku poznałam mojego (teraz już) męża, który studiował wówczas informatykę. Pamiętam, jak opowiadał mi w moim dziewięciometrowym pokoiku wynajmowanym na dwie osoby o tym co robi. W głowie miałam myśl „czemu ja tak nie mogę?!”. O pozytywnym wpływie otoczenia napiszę w osobnym wpisie. Nawet jeśli, Drogi Czytelniku, jesteś osobą przymierzającą się do zmiany branży i masz poczucie, że w swoim otoczeniu wsparcia masz zero – pokażę Ci inną drogę gdzie to wsparcie znaleźć.

Wracając.

Żeby nie było – mój pierwszy kierunek tematycznie też jest bardzo ciekawy i przyczynił się do poszerzenia moich horyzontów myślowych o świecie. Napiszę o nim więcej innym razem.

Ta myśl o informatyce ciągle nie dawała mi spokoju.

W międzyczasie biorę udział w stażach, jeżdżę na konferencje, współpracuję z jednostką naukową (wychodziłam i wychodzę z założenia, że warto już na studiach budować swoje CV).

Mentalność

Chciałabym zatrzymać się tutaj na chwilę – miałam w głowie myśl, że ja nie mogę tak, jak ktoś. W tym przypadku – programować jak mój chłopak. Bo przecież byłam w liceum o profilu medycznym, teraz jestem na studiach już, zdawałam rozszerzoną chemię i biologię na maturze. Swoją drogą zobacz mój film:

Teraz, po tych kilku latach myślę sobie, że te myśli były kompletnie ograniczające! Nawet teraz czasem się łapię na autosabotażu, a od tamtego czasu minęło kilka lat. Co więcej – w produktywności również nas one dotykają, ale to już temat na inną historię…

Wniosek? Sami się bojkotujemy przed krokiem naprzód.

Pierwszy krok

W końcu mnie olśniło – pójdę na informatykę (nie wiem wtedy jak to zrobię). Mówię o tym mojemu ówczesnemu chłopakowi, teraz mężowi. Zaczynamy przeliczać moje punkty z matury. Czy wystarczy mi ich? Czy będę musiała zdawać dodatkowo jakiś przedmiot? Wychodzi na to, że wystarczy. Rekrutacja we wrześniu.

W międzyczasie odkładam stypendium, które dostaję. Liczę, że jeśli się dostanę na studia to odłożona kwota wystarczy mi na pokrycie pierwszego roku drugiego kierunku studiów, a potem pójdę do regularnej pracy. Niecny plan.

Pierwsze zlecenia w IT

W maju zaczynam dorabiać sobie w postaci zleceń – moich pierwszych w ogóle zleceń w branży IT. HTML i CSS. Nic powalającego, ale w tamtym czasie całkiem fajne, dość rozwijające, atrakcyjne finansowo i czasowo zajęcie. Mogę pracować z domu, dzięki czemu jestem w stanie lepiej manewrować aktywnościami w ciągu dnia. To jest też czas jednej z większych lekcji produktywności dotychczas.

W międzyczasie mam pierwsze „przymiarki” do języka C++. Jakoś się nie polubiliśmy. W sumie nie był to szczególnie zachęcający znak biorąc pod uwagę, że rekrutowałam się na informatykę.

Politechniko witaj

Cud. Dostałam się. No to się zaczyna. Studia I, studia II, zlecenia w IT, w międzyczasie nadal współpracuję z jednostką naukową. Niezłe kombo. Czy mądre? Niezbyt, ale dużo mnie nauczyło.

Nakładają mi się niestety sesje na obu kierunkach. Ludzie nie wiedzą jak to robię. Ja wtedy też nie (teraz już wiem).

Studia razy dwa

Zostaję inżynierem z pierwszego kierunku, rekrutuję się na magisterkę. Mimo wszystko niezbyt mądry ruch, ale – jak się później okazuje – opłacalny, ponieważ na piątym roku pierwszego kierunku zgarniam wszystkie stypendia, łącznie ze Stypendium Ministra Edukacji Narodowej (drugi raz). Interesujące. Mały dopisek – to wynik procentującej działalności naukowej w skali kilku lat.

Ech, ta magisterka…

Miałam mieć skończoną magisterkę z pierwszego kierunku w styczniu 2016 – nie wyszło. Z różnych powodów.

Wcześniejszy plan był taki, że od stycznia siedzę, cisnę naukę, rekrutuję się do pierwszej „poważnej” pracy jako „programistka”. Ten temat przeciągnął się niestety do wakacji ze względu na opóźnioną obronę tytułu magistra. Czekała mnie trudna decyzja. Nie idę teraz do żadnej pracy, uczę się i podążam dalej starym planem (tylko przesuniętym o kilka miesięcy). Alternatywnie – zostaję w „starej branży”, korzystam z dobrego czasu na rekrutację (rozdanie grantów i inne), ale opóźniam w ten sposób wejście w informatykę. Ryzyko całkiem spore, ponieważ przy braku powodzenia mojego informatycznego planu musiałabym iść do jakiejkolwiek pracy (w pierwszej branży czas na rekrutację byłby już wtedy wybitnie niekorzystny).

Domyślasz się zapewne, że zdecydowałam się pójść za moją programistyczną wizją.

Rekrutacja

W międzyczasie robię research i tworzę listę firm w Poznaniu, które mogą mnie zatrudnić. Do dziś mam ją w Evernote. Znalazło się na niej ponad 50 punktów. Nieźle. Napawało mnie to nadzieją.

Zaczynam rozsyłać CV (bodajże) pod koniec września. Odpadam na Codility. Trochę zabolało. Uczę się dalej. Odzywa się kolejna firma. Test językowy, rozmowa techniczna, czekam na odpowiedź. Gdzieś w międzyczasie kolejna firma zaprasza mnie na rozmowę. Idę mając wrażenie, że umieram. Na rozmowie idzie mi całkiem nieźle, dostaję zadanie do wykonania.

Oddzwania firma, która odezwała się jako druga. Biorą mnie! Miałam wrażenie, że wygrałam życie. Euforię przypłaciłam oczywiście migreną. Przerywam rekrutację w trzeciej firmie, co było błędem z perspektywy czasu.

Jeszcze bardziej miałam wrażenie, że wygrałam życie, kiedy wracałam do domu z teczką, w której znajdowała się umowa. Nie da się tego uczucia porównać do niczego. Mój gallupowski osiągacz triumfuje. Dowiozłam przed samą sobą!

Początek nowego

Czy to wtedy, w 2016 roku, zostałam „programistką”? Raczej nie. Wtedy tak naprawdę zaczęła się kolejna historia…

Dobry artykuł? Dołącz koniecznie do osób czytających mój newsletter i odbierz dostęp do materiałów dodatkowych ?

__________

Zdjęcie: Fernando Hernandez

__________

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

17 komentarzy

Miłość mamy 16.05.2020 - 12:32

Ważne żeby w życiu robić to co się lubi i walczyć o swoje marzenia. Pozdrawiam

Odpowiedz
Monika Torkowska 18.05.2020 - 12:31

Zdecydowanie warto!

Odpowiedz
Fiszkiem 16.05.2020 - 23:19

Moja historia jest nieco podobna, ale obecnie wciąż na sporo wcześniejszym etapie niż Twoja. Otóż ja skończyłam studia językowe, ale w ich trakcie zorientowałam się, że praca w szkole lub tłumaczenia to jednak nie dla mnie, nie na dłuższą metę… A że akurat byłam na Erasmusie w Hamburgu i przejrzałam ich kierunki… i że akurat znalazłam taki, który idealnie odpowiadał moim zainteresowaniom – których jeszcze nie do końca potrafiłam sprecyzować – i bum, już lecę drugi semestr Human-Computer Interaction i jestem zachwycona!
Fajnie poczytać o takich success story jak Twoja, bo wtedy i dla siebie widzę nadzieję 😉

Odpowiedz
Monika Torkowska 18.05.2020 - 12:32

Lubię czytać takie historie! Super, że się zdecydowałaś! Mi też pomaga czytanie o sukcesach innych osób. 🙂 A ile jeszcze semestrów przed Tobą? 🙂

Odpowiedz
Fiszkiem 18.05.2020 - 12:58

A żebym to ja wiedziała! ^^’ Sprawa wygląda tak, że w Niemczech te semestry są o wiele bardziej płynne i studenci nie dostają konkretnego planu 'do ręki’, tylko mają przedmioty „polecane” do zrobienia w danym semestrze, no i żeby zrobić niektóre przedmioty trzeba mieć np. już ukończone inne, ale tak ogólnie to jest większa swoboda i mogę się na niektóre zajęcia zwyczajnie nie zapisać w danym semestrze i mieć mniej. Oczywiście muszę je nadrobić później, ale tutaj studia inż. wcale nie są ograniczone do 6-6,5 semestrów, tylko na spokojnie mogę robić i 8; zero pytań, zero problemów. Dopiero jak mi zejdzie ponad 8, to muszę iść na „konsultacje” do biura studenckiego, gdzie mnie spytają „a co Pani tak długo studiuje?” a ja powiem na przykład „a bo na 3 semestrze zaczęłam pracę na pół etatu, więc mam troszkę mniej czasu…ale już kończę” i wtedy te konsultacje mają służyć temu, by mi „pomóc” ułożyć plan, jak doprowadzić studia do końca 😉

Odpowiedz
Maciej Pawlik 16.05.2020 - 21:05

Bardzo ciekawa historia. Fajnie, że nie trzymałaś się swojego pierwszego wyboru tylko odważyłaś się zacząć coś nowego!

Odpowiedz
Monika Torkowska 18.05.2020 - 12:31

Wiesz, życie jest tylko jedno 🙂 kto wie co jeszcze będę robić 🙂

Odpowiedz
Muzyczna Lista 18.05.2020 - 12:26

Podziwiam cię. Dla mnie napisanie głupiego programu do symulacji przyprawia mnie o migrenę, a niejednokrotnie doprowadza do łez. Bo termin oddania projektu na studia nagli, symulacja wyrzuca abstrakcyjne wyniki z jakiegoś powodu, spędzam cały dzień szukając małego błędu, a w międzyczasie Matlab przycina mi działanie całego komputera. Kręćka idzie dostać. Dlatego tym bardziej podziwiam, że to ogarniasz!
Tak z ciekawości – jaki był twój pierwszy wybór na studiach?

Odpowiedz
Monika Torkowska 18.05.2020 - 12:37

Ooo matlab ?‍♀️ mam z nim trudne wspomnienia 😀 Terminy oddania projektów naprawdę potrafią człowieka zdołować.
Wszystko w swoim czasie. 🙂 Tak jak pisałam – mi też było ciężko na początku.
Pytasz o to, jaki kierunek był moim pierwszym? Biotechnologia. A Ty co studiujesz?

Odpowiedz
Muzyczna Lista 18.05.2020 - 12:41

Fizykę techniczną. Do Matlaba nawet się przekonałam, spoko się w nimi rysuje wykresy 😀 Tylko przeskakiwanie między cpp, a składnią matlabowską też bywa męczące…

Odpowiedz
Monika Torkowska 18.05.2020 - 15:23

Chapeau bas. To, co w pierwszym komentarzu nazwałaś „głupim programem do symulacji” jest prawdopodobnie czymś znacznie bardziej wymagającym. 🙂 Jeszcze ten C++. Podziwiam.

Odpowiedz
Małgosia | Dobre Zielsko 19.05.2020 - 22:04

Mąż mnie namawia na przekwalifikowanie się na programistkę… Ale to nie dla mnie. 😉

Odpowiedz
Monika Torkowska 20.05.2020 - 17:18

Nic na siłę 🙂 jest tyyle różnych zawodów 🙂

Odpowiedz
Blogierka 22.05.2020 - 02:09

Fascynuje mnie co było po 2016 😀

Odpowiedz
Monika Torkowska 22.05.2020 - 16:13

?

Odpowiedz
Składać wypowiedzenie kiedy nie mam nowej pracy? Rozważania z korporacji [#027] - Monika Torkowska 31.08.2022 - 21:20

[…] Jak zostałam programistką? Od zera do pierwszej pracy w IT […]

Odpowiedz
Początki delegowania. Prywatne i w biznesie. Od czego zaczęłam? [#055] - Monika Torkowska 25.08.2023 - 21:36

[…] Blog – Jak zostałam programistką? Od zera do pierwszej pracy w IT […]

Odpowiedz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej