na-stole-zeszyt-kubek-ktos-trzyma-w-dloni-dlugopis

Co chciałabym wiedzieć o produktywności mając 20 lat [#044]

przez Monika Torkowska
Czas czytania: 25 min

 „Mówi się, że z wiekiem przychodzi mądrość. Problem w tym, że czasem przychodzi sam wiek”. Bardzo chciałabym, aby te słowa Jacka Walkiewicza nie były prawdą o mnie. Dlatego wyciągam wnioski z własnego życia. Dziś dzielę się z Tobą siedmioma rzeczami, które chciałabym wiedzieć o produktywności, kiedy miałam 20 lat.

Zapisz się: Spotify | Apple Podcasts | Google Podcasts | YouTube | RSS | wszystkie platformy

Wymienione w tym odcinku

Rzeczy do zrobienia po wysłuchaniu odcinka

Dołącz do listy osób zainteresowanych kursem skupienia

Warto sprawdzić

Podkast do czytania

W tym odcinku

Mój kontekst

Chciałabym nadać pewien kontekst temu odcinkowi. Niedawno skończyłam 31 lat. W zeszłym roku zmieniłam pracę po prawie 6 latach w korporacji. Opowiadałam to w jednym z odcinków. Kiedy miałam 20 lat to byłam na początku pierwszych studiów i miałam bardzo mgliste wyobrażenie o organizacji życia i pracy. Wiedziałam o produktywności mało. Jak mało to się okazało, kiedy pojawiło się więcej obowiązków, kiedy poszłam na drugie studia, kiedy chciałam to łączyć z przyjmowaniem zleceń, z prowadzeniem badań naukowych i inne takie rzeczy. To był taki moment, który w pewnym sensie wymusił albo ja sama na sobie wymusiłam testowanie różnych metod, podejść związanych z produktywnością.

Gdybym wiedziała wówczas to, co wiem teraz to byłoby mi oczywiście dużo, dużo łatwiej. Ale życie tak nie funkcjonuje. [śmiech] Każdy z nas wraz z upływającymi latami uczy się – albo nie, tak jakby wynikało z cytatu Jacka Walkiewicza ze wstępu. Ja wiem, że to może być dosyć kontrowersyjny cytat, ale co tam. Torkowska też trochę kontrowersji ludzi. Nie trzeba być zawsze miłym, gładkim i poprawnym. [śmiech]

Mam na liście 7 rzeczy. Ostatni punkt będzie pewną wisienką na torcie, więc sugeruję dosłuchać do samego końca. Lecimy!

Wszystko ma swoją cenę

Chciałabym wiedzieć mając 20 lat, że wszystko ma swoją cenę. Trochę o tym mówiłam w odcinku 24, gdzie wspominałam o tym, jakie są ukryte koszty edukacji i ile tak naprawdę dopłacamy do tego, kiedy chcemy się uczyć i rozwijać ciągle.

Bardzo często nie zdajemy sobie z tego sprawy, bo nie jest to intuicyjne, nikt nam nie mówi o tym i tak życie sobie mija. Co mam na myśli, mówiąc „Wszystko ma swoją cenę”? Jeśli ja w ciągu tygodnia roboczego poświęcam około 8-9 godzin sumarycznie razem z przygotowaniem się itd. na aktywność fizyczną, bo tak teraz jest. W 2023 roku tyle czasu poświęcam na aktywność fizyczną na samej siłowni. Ćwiczę tam siłowo od zeszłego roku regularnie. To ja czymś płacę. Pomijając pieniądze, czas, trenera personalnego itd. Chodzi o to, że jeśli ja wybieram ćwiczenie na siłowni, to nie robię w tym czasie czegoś innego. Nie idę ze znajomymi na kawę, nie pracuję w tym czasie, więc muszę pracować w innych godzinach, nie spędzam czasu z mężem, nie spędzam czasu z psem, nie odwiedzam rodziców, cokolwiek. Ten czas potrzebuję wykroić ze swojego tygodnia.

To jest bardzo być może trywialny przykład i oczywisty, ale wiele osób nie myśli w ten sposób. Szczególnie jeśli dokłada sobie jakąś nową aktywność, chce zacząć coś robić, to nie myślimy intuicyjnie o tym, co my będziemy musieli poświęcić – bardzo nie lubię tego czasownika, ale trochę tak jest – czym będziemy musieli zapłacić, czego nie zrobimy w tym czasie, kiedy wdrożymy tą nową aktywność.

Tak samo, jeśli mi się odpali danego tygodnia pracoholizm – tutaj bierzemy już na tapet trochę mniej oczywisty, trochę mniej intuicyjny przykład – ja zaniedbam odpoczynek, zaniedbam sen, mój tryb życia będzie na podwyższonym stresie to to też ma swoją cenę.

Cena będzie taka, że na przykład kolejnego tygodnia moja wydajność, moje skupienie drastycznie spadną, ja będę zmęczona. Być może w pewien sposób to odchoruję. Nie biorę tego od czapy. Podaję tutaj trochę przykład z mojej historii zawodowej. Bywały takie okresy, gdzie robiłam nadgodziny, bo projekt zbliżał się do końca, było „gorąco” i fajnie, dowieźliśmy to. Co potem Torkowska? Bum, rozchorowała się. [śmiech] 2 tygodnie w łóżku.

Pamiętam, że były kiedyś takie wakacje, gdzie 2 tygodnie sobie pięknie spędziłam w łóżku właśnie po takim czasie zaniedbywania się i obniżania sobie odporności przez takie zachowanie. To też była cena, którą zapłaciłam. Wtedy jeszcze cena niższego wynagrodzenia, bo na zwolnieniu jest inne wynagrodzenie o trochę.

Chciałabym wiedzieć to mając 20 lat, że moje wybory mają cenę. Nie zawsze ta cena jest oczywista. Umieć ją dojrzeć i sobie przekalkulować w taki sposób, żeby też móc podjąć świadomą decyzję, czy ja chcę ją zapłacić.

Odpoczynek kompensacyjny

Przy okazji płacenia ceny – tutaj możemy przejść do kolejnego punktu, którym jest świadomość tego, że istnieje coś takiego jak odpoczynek kompensacyjny. Jeśli ja zdecydowałam się studiować dwa kierunki studiów, to wtedy nie miałam świadomości, że jest coś takiego jak odpoczynek kompensacyjny. Moja głowa w ogóle nie miała wyobrażenia, jak to może wyglądać. Jak życie wygląda, jak się studiuje dwa kierunki i sobie człowiek wrzuca tyle na głowę. Ja po prostu w to poszłam.

Okazało się, że to jest trudniejsze i gorsze niż się spodziewałam. Przez to, że nie miałam świadomości, że warto wdrażać coś takiego jak odpoczynek kompensacyjny, kiedy robimy takie hardcorowe rzeczy to kwestia odpoczywania i mojego stanu… Hm, miała się kiepsko. Większość z nas ma w życiu takie okresy, gdzie pracy jest więcej albo decydujemy się na jakiś projekt, który będzie dla nas bardziej drenujący, albo zaczynamy coś nowego.

Na przykład możesz chcieć zacząć nagrywać podcast, cokolwiek, wziąć jakieś dodatkowe zlecenie od klienta, wstaw tu dowolną rzecz. Jeśli teraz ja wiem, że coś takiego robię, to już w momencie planowania tego projektu ja się zastanawiam nad tym, co będzie moim odpoczynkiem kompensacyjnym. Czyli jakie działania ja powinnam wdrożyć w ramach swojego czasu, którym dysponuję, żeby być w stanie lepiej się zregenerować biorąc pod uwagę to, że mam więcej pracy.

Nie próbować upychać tą dodatkową rzecz tak, że robi się ciasna gumka i boczki się wylewają [śmiech] zza tej gumki. Ta analogia nieźle oddaje stan, w jaki się czasami sami wkopujemy. Tylko po to, żeby ta gumka była trochę luźniejsza i żeby było trochę więcej przestrzeni albo co zrobić, żeby sobie ją trochę zluzować, żeby nam było lepiej.

Zawczasu, nie po fakcie. Czy po drodze, a nie po fakcie. Po fakcie to najczęściej jesteśmy już wykończeni, zajechani. A chodzi o to, żeby kompensować ten nadmierny wysiłek, który na siebie nakładamy. Oj, bardzo bym chciała to wiedzieć, mając 20 lat. Byłoby mi dużo łatwiej na studiach. A ja ani nie potrafiłam odpoczywać, a o istnieniu takiej koncepcji to kompletnie nie miałam pojęcia.

Rozproszony człowiek to niewydajny człowiek

Z odpoczynku kompensacyjnego całkiem płynnie możemy przejść do takiego zdania, które ostatnio przy okazji pracy nad kursem skupienia towarzyszy mi. To jest to, że rozproszony człowiek to niewydajny człowiek. Nie jest to dla mnie odkrycie ostatnich tygodni. Absolutnie nie. Z tego zdawałam sobie sprawę wcześniej. Ale nie zdawałam sobie z tego sprawy, mając 20 lat.

To jest ciekawe jak jedna rzecz składająca się z wielu czynników, bo to nie jest tak, że tylko siadam i robię. Można tak oczywiście podejść do tematu i jeśli ktoś tak podchodzi, to prawdopodobnie nie ma problemu ze skupieniem.

Jest tutaj szereg różnych punktów, o których się nie myśli, z których sobie człowiek nie zdaje sprawy, które wpływają na to, jak my jesteśmy się w stanie skupić, jak my reagujemy na rozproszenia nasze wewnętrzne i też zewnętrzne. I dalej – jak to rozproszenie i skupienie wpływa na jakość naszego życia na co dzień, na jakość naszej pracy na co dzień.

Chciałabym mieć świadomość, że zadbanie o ten temat bardzo, bardzo procentuje w perspektywie długofalowej. Na co dzień też, ale to nie jest aż tak bardzo dostrzegalne w perspektywie dnia jak spojrzymy na to w perspektywie kilku miesięcy. Oczywiście jest dostrzegalna też w perspektywie dnia, bo dzień spędzony w skupieniu to jest dzień pod koniec którego my jesteśmy mniej zmęczeni wbrew pozorom, mimo iż praca jest intensywniejsza, wydajniejsza.

O tym będzie też więcej w kursie. Jest wyższy poziom satysfakcji. Tak, w tym kontekście jesteśmy w stanie to zobaczyć już z dnia na dzień, jeśli mamy lepsze skupienie. Osoby skupione jak spojrzymy na to, co są w stanie dowieźć same przed sobą albo jakie życie sobie wykreować – to nie mówimy tylko o pracy. Dobre skupienie, dobry stan psychiczny są nam też potrzebne po pracy, jeśli chcemy mieć od życia coś więcej niż praca-dom, praca-dom.

Cokolwiek to będzie, czy będziemy sobie trochę klepać biznes na boku, czy my chcemy wdrożyć jakieś hobby, czy chcemy się czegoś nauczyć to wszędzie tam potrzebna jest głowa. Skupiona względnie głowa. Jeśli jesteśmy zmęczeni, totalnie rozproszeni to bardzo nam się nie będzie chciało i znajdzie się naprawdę milion powodów w naszej głowie, wytworzymy sobie te milion powodów, dla których jeszcze nie teraz, dzisiaj nie, a może w przyszłym tygodniu itd. Jak się potem spojrzy po kilku latach to wypada to słabo.

To, co bym chciała wiedzieć w kontekście rozproszenia i skupienia, mając 20 lat to to, że jeśli chodzi o skupienie to elementem całego tego procesu nie jest tylko to, ile ja siedzę w internecie, bo to jest właściwie objaw, a nie przyczyna. Na pracę nad skupieniem i eliminowaniem rozproszeń składa się praca nad własnymi przekonaniami, praca nad poznaniem tego, co mnie rozprasza i dlaczego tak się dzieje.

Praca nad rzeczami, które pozwalają w ogóle u źródła przeciwdziałać rozproszeniom i budować skupienie na co dzień w pracy. Pojawiają się też strategie na rzeczy nudne, trudne, niefajne, które fajne stosować na co dzień i mieć gotowe procedury, a nie wymyślać sobie je na kolanie, kiedy to już się dzieje, bo to się wtedy zwykle nie udaje. To tak jak z zajadaniem emocji, kiedy jesteśmy w stresie. Jeśli nie mamy obsłużonego jak to robić, wtedy kiedy już ten stres nastąpi, to prawdopodobnie nie wymyślimy tego, wtedy kiedy już jesteśmy w tym stresie, bo jest nam zbyt trudno.

Z reagowaniem na rozproszenia i ze skupianiem się jest podobnie. Budowanie nawyków na co dzień. Nasze własne indywidualne procesy, które wspomagają wchodzenie do pracy w skupieniu, potem wychodzenie i robienie przerw tak, żeby było łatwo nam znowu wrócić do pracy. Cały styl życia, który sprzyja skupieniu albo właśnie rozpraszaniu się na co dzień. Jeszcze do tego wszystkiego budowanie w sobie tożsamości osoby, która jest nierozpraszalna.

Gdybym ja wiedziała o tych wszystkich rzeczach, które wiem teraz 10-11 lat temu to serio, byłoby mi dużo łatwiej. Gdybym zmieniała branżę i to był naprawdę dla mnie trudny czas – byłoby mi łatwiej, gdybym zdawała sobie z tego całego procesu sprawę. Ale dobrze, że teraz mogę o to zadbać.

A jeśli chcesz, żebym ja Ci pomogła o to również, to ja pracuję teraz nad kompleksowym kursem skupienia, w którym te wszystkie rzeczy, o których wspomniałam bardzo pobieżnie teraz – one wszystkie będą jako osobne moduły. Przejdziemy przez cały ten proces dokładnie po to, żeby wypracować indywidualne, bo prace domowe, które będą w ramach tego kursu będą pozwalały trochę dopracować Twój własny system budowania skupienia i eliminowania rozproszeń, a nie robienia tego i sklejania tego z przypadkowych metod, które mają rzekomo działać dla wszystkich. Lista zainteresowanych jest otwarta. Osoby z tej listy dowiedzą się jako pierwsze. Na monikatorkowska.com/skupienie-zapis można się niezobowiązująco zapisać i dostać informację, jak już kurs będzie dostępny do kupienia, jak ruszy sprzedaż.

Kolejna rzecz – konsekwentna praca dzień po dniu z modyfikowaniem kierunku – a jeśli ktoś jest blisko fizyki, to powinnam powiedzieć zwrotu [śmiech] – daje nam bardzo dużo. Mówiąc jeszcze prościej – działanie w zrywach – jakkolwiek wiem, że wielu osobom działa, wiele osób tak lubi – tak u mnie się nie sprawdza. Dlatego że jest bardzo wyczerpujące mnie energetycznie, jak ja wchodzę w taką fazę.

Ja potem muszę więcej czasu, więcej swojej mentalności włożyć, żeby ten zryw odchorować niż kiedy konsekwentnie robię coś dzień po dniu, tydzień po tygodniu pracuję nad czymś i w ten sposób się rozwijam, uczę się na swoich błędach, robię o ociupinkę procenta lepiej coś niż robiłam wcześniej.

Idealnym przykładem tego jest podcast. To jest pierwsza taka forma kontaktu z moimi odbiorcami i odbiorczyniami, kontaktu z Tobą czy tworzenia treści dla Ciebie, z którą ja jestem w stanie utrzymać regularność, bo wychodzi podcast od grubo ponad roku, zaraz będzie półtora roku co 2 tygodnie. Nie jest to dla mnie bardzo kosztowne energetycznie. Oczywiście ja się muszę zebrać, muszę nad tym pomyśleć itd.

Poprzeczka, która sobie zawiesiłam jest tak odpowiednio zawieszona, że ja jestem też w tych gorszych momentach w stanie ją przeskoczyć, bo podcasty też wychodziły wtedy kiedy ja zmieniałam pracę, kiedy byłam w bardzo słabym stanie psychicznym, kiedy bliska mi osoba okazało się, że ma czerniaka i nie wiemy co dalej, kiedy sama się diagnozowałam w tym kierunku i miałam zabieg. Ja nie czułam, że ja w tym czasie się jakoś naginam i to jest super. To jest coś, co mnie absolutnie zachwyca.

Jak połączę to jeszcze z moim procesem wchodzenia w skupienie, pracy nad swoim skupieniem i całego stylu życia, który ja wokół tego mam, bo moja praca na co dzień, która mi zajmuje większość czasu, czyli programowanie też wymaga ode mnie skupienia i to na bardzo wysokim poziomie.

Tworzenie treści też wymaga skupienia. Jeśli ja czytam, a czytam pewnie stosunkowo dużo, to też tam trzeba się skupić. To nie jest tak, że to jest dla mnie drenujące. Ale ja nie narzucam sobie nie wiadomo ile w jeden tydzień. Bywają tygodnie, że mam trochę więcej pracy, ale to naprawdę jest niezbyt często. Teraz prawdopodobnie przy pracy nad kursem będzie tego troszeczkę więcej.

Ale to do czego zmierzam – to, że nie narzuciłam sobie reżimu pod tytułem dwa odcinki w tygodniu teraz kiedy zaczynam i jedziemy z koksem. Można tak zrobić, ale ja nauczona doświadczeniem wolałam przyjąć taką strategię, która pozwoli mi długofalowo się nie wypsztykiwać z pomysłów, nie pozbywać całej mojej energii i uważam, że to daje dużo. Statystyki odsłuchań na koniec 2022 to było, że sumarycznie ponad 20 tysięcy odsłuchań tego podcastu na wszystkich platformach mamy. Dla mnie to jest naprawdę super rzecz.

Tutaj chcę Ci polecić jeden z moich odcinków o obniżaniu poprzeczki i że to pomaga nam czasami osiągać więcej. To jest 26 odcinek podcastu „Między wskazówkami”. W nim opowiedziałam trochę szerzej o tej niezbyt intuicyjnej dla większości ludzi filozofii. Myślę, że zdecydowanie warto sobie posłuchać.

Konsekwentna praca dzień po dniu daje dużo

Chciałam powiedzieć o dwóch bardziej lifestylowych przykładach implementacji tej rzeczy, którą chciałabym wiedzieć, jak miałam 20 lat – konsekwentna praca dzień po dniu daje dużo. Kojarzę, że ludzie często mówią, że poczytają, jak będą mieli wolny wieczór. Problem w tym, że ten wolny wieczór się często nie zdarza. Zdarza się rzadko, bo życie się dzieje, bo pies zwymiotował na kanapę, a dzieci właśnie mają gorączkę itd. Życie się po prostu dzieje. To też opiera się o nawyki, o strategie, jak my podejdziemy do tego.

Był taki czas, gdzie czytałam mniej niż czytam zwykle. To było dosłownie – może zabrzmieć to w trochę szalony sposób – to było 5 minut z timerem, bo tak wyglądał mój stan psychiczny, moje dni, że na tyle mnie było stać. Czytałam 5 minut z timerem. Wiesz co, te 5 minut czytania codziennie sprawiło, że ja i tak przeczytałam jakąś książkę, którą chciałam. To było po prostu 5 minut codziennie. Albo jak gdzieś jechałam, to jeszcze chwyciłam tą książkę i chwilę sobie doczytałam.

To są takie naprawdę małe wycinki, których człowiek na co dzień… Czy my dostrzegamy pięciominutówki? Nie twierdzę, że trzeba każdą minutę dnia wykorzystywać do cna – absolutnie nie. Ale jeśli jest coś, na czym nam zależy, a mamy napięte dni albo ciężko nam jest gdzieś wbić dłuższą sesję czytania czy czegokolwiek, to jest naprawdę dobrym pomysłem po prostu wykorzystać to, co jest i robić troszeczkę chociaż.

To będzie jakiś postęp. Z dnia na dzień to się będzie kumulowało. Te kilka stron codziennie. 2-3 strony. Nie wiem jak szybko czytacie. Ja czytam dosyć szybko, bo kiedyś robiłam kurs szybkiego czytania. Ale czytam na pewno dużo wolniej niż wtedy, gdy go kończyłam. Widziałam różnicę.

Ja nigdy nie wątpiłam w to, że to podejście ma sens, ale teraz mam to czarno na białym. Podobnie jest zresztą z ćwiczeniami. Teraz ćwiczę trzy razy w tygodniu minimum na siłowni z ciężarami. Nie zawsze tak było. Nie zawsze miałam takie przekonanie, że warto zrobić jakikolwiek ruch – taki, który będzie dla nas fajny, bo to w pewien sposób buduje nawyk, buduje naszą… Nie chcę powiedzieć rutynę, bo to nie jest dobre słowo, ale lepsze to niż nic. Jakkolwiek mało optymistycznie to brzmi [śmiech], ale zupełnie nie mam tego na myśli.

Osoba, która będzie sobie machała trzy razy w tygodniu nogą w salonie, nawet nie przebierając się i ręką, jakieś takie ćwiczenia, cokolwiek wyjdzie na tym prawdopodobnie dużo, dużo lepiej niż osoba, która w zrywach wybierze się na siłownię raz na 2 tygodnie, a potem zapomni na 3 miesiące, bo ciężko jej wyjść na tą siłownię, nie chce się, a to już nie warto nic robić.

Właśnie przy okazji działania w zrywach to ćwiczenia są bardzo często dobrym przykładem na to, jak my funkcjonujemy. Nie mówię tego, bo jestem taka mądra, tylko mówię o tym, dlatego że znam to z własnego doświadczenia, z autopsji.

Więcej wcale nie znaczy lepiej

Kolejna rzecz to to, że więcej wcale nie znaczy lepiej. A przynajmniej nie zawsze znaczy lepiej, szczególnie jeśli spojrzymy na produktywność, na narzędzia, na techniki. Chciałabym to wiedzieć 10 lat temu, bo pewnie dzięki temu trochę mniej czasu bym zmarnowała na skakanie między narzędziami, na jakieś głębsze analizowanie. Chociaż z innej strony – teraz nie mogłabym Wam tego powiedzieć. Albo jak mnie ktoś pyta o jakieś narzędzie do czegoś, to nie mogłabym odpowiedzieć sensownie. Cóż, też są takie plusy.

Ale dla kogoś, kto nie jest zajarany tym tematem i nie jest to core Waszego biznesu czy edukacji to to nie jest potrzebne. Ja bym to chciała wiedzieć 20 lat temu, gdybym się nie zajmowała tym, co wiem teraz, bo to po prostu zajmuje czas i w pewien sposób też dezorganizuje pracę. Dobrze jest poznać różne techniki, różne narzędzia po to, żeby być w stanie wybrać najlepsze dla siebie.

Ja pomijając produktywność, to jeśli się czegoś uczę – podcastingu, czegokolwiek innego, to wolę się od kogoś nauczyć, kto zbierze te wszystkie rzeczy do kupy i mi je przedstawi niż sama robić research, przegląd tych rzeczy i wtedy wybierać, bo po prostu jest to szybciej. Ja tak wybieram teraz, ponieważ mam pewne środki wydzielone na edukację i mogę sobie na to pozwolić.

11 lat temu na pewno sobie nie mogłabym na takie coś pozwolić, więc to też nie byłaby taka rzecz, która byłaby dla mnie osiągalna. Wtedy kiedy zaczęła być, to lepiej by było, żebym jednak skorzystała z czegoś, co ktoś opracował w bardziej profesjonalny sposób. Ale nie myślałam w ogóle tymi kategoriami, więc też tak nie robiłam.

Jakiś czas temu dostałam jeden komentarz pod jednym z moich bardzo starych wpisów na temat tego, jak organizuję projekty w aplikacji Todoist. To jest taka aplikacja do zarządzania projektami i zadaniami. Ta osoba mi napisała, że w sumie to jest przekombinowane i żebym sobie zerknęła na takie i takie podejście. Szczerze mówiąc, ja się z tą osobą zgodziłam. [śmiech]

Dzisiejsza Monika z tą osobą się zgadza, że tamto moje podejście było trochę przekombinowane. Ale one było takie jak ja wtedy umiałam, takie jak ja wtedy myślałam. Takie, które było dla mojej głowy dostępne. Ono też się wówczas sprawdzało. To nie jest tak, że jak mamy więcej tych narzędzi i więcej technik stosujemy, to że one się nie sprawdzają. To nie jest tak zdecydowanie.

Bardziej to jest kwestia tego, że mniej organizacji, jeśli coś nam się wysypuje, to mniej potem poprawiania i przywracania do jakiegoś sensownego stanu. Ja wcale nie uważam, że trzeba w aplikacjach zarządzać całym swoim życiem. Ja teraz nie czuję takiej potrzeby. Stosuję bardziej narzędzia rozumiane jako aplikacje tak bardzo wspierające – jako taki dodatek, który towarzyszy mi na co dzień. Patrząc na Todoist to w sumie mega ważne mimo wszystko, natomiast ja też wiem, że dałoby się to zrobić na papierze, że to nie jest wyryte w kamieniu.

Todoist ze mną został po przerzucaniu się na inne aplikacje, po tym jak mi towarzyszy od dosyć długiego czasu. Przez ten czas sposób, w jaki ja korzystam z tego narzędzia się zmieniał, bo zmienia się moje życie, bo zmieniają się moje potrzeby, bo zmienia się też to, jak ja podchodzę do organizacji. To, co mam teraz jest naprawdę mega uproszczone. To jest rzekłabym wręcz banał.

Dzięki temu, że to jest tak proste to zachęca mnie to do korzystania nawet w tych dniach, kiedy mi się mniej chce, które są mniej fajne, bo to narzędzie mnie wspiera. Ja nie muszę się zastanawiać, jak to obsłużyć, bo cała struktura, którą w tym narzędziu sobie stworzyłam i to, jak z niego korzystam jest po prostu proste, nie trzeba tam za dużo myśleć. Narzędzie ma służyć do tego, żeby mnie popchnąć do robienia, a nie do organizowania. To jest częsty błąd w który my wpadamy, jak zaczynamy wdrażać sobie jakieś narzędzia do organizacji.

Przy tej okazji polecę Wam 16 odcinek mojego podcastu, w którym ja opowiadam o tym, jak mądrze wybrać aplikację do zadań i nie przekombinować. Opisuję tam mój proces. Jest tam materiał dodatkowy, w którym można sobie ocenić na podstawie różnych kryteriów aplikację dla siebie, więc polecam sobie zajrzeć i posłuchać. Jeśli jesteś w takim miejscu, gdzie się zastanawiasz, jak to zrobić, jak to ogarnąć, to tam opowiadam trochę więcej.

Może mi się nie chcieć!

Przedostatnia rzecz, którą chciałabym wiedzieć mając 20 lat to to, że może mi się nie chcieć. Że ja mam prawo, żeby mi się nie chciało czasami, bo jestem człowiekiem i mam różne emocje, różne stany, różne rzeczy się w moim życiu dzieje. Ja sobie kiedyś nie dawałam do tego prawa. Nie dawałam na poziomie takim typowo emocjonalnym i nie dawałam sobie do tego też prawa poprzez to, jak dużo sobie potrafiłam wrzucić na co dzień obowiązków.

To jest gruby temat w moim dorosłym życiu. Bardzo chciałabym mieć to zaimplementowane 20 lat temu, że może mi się nie chcieć i co można wtedy robić ze sobą. O tym opowiadałam w 43 odcinku, że mi się też się nie chce i o tym, co ja z tym robię, jak to można obsłużyć. Chciałabym, żeby w świecie… Ja zdaję sobie sprawę, że czasami mogą być moje niektóre pragnienia utopijne, ale wierzę, że bycie wizjonerką czasami wnosi do świata więcej niż malkontenctwo i narzekanie, że się nic nie da, więc sorry, taki mamy klimat w tym podcaście.

Mogę sobie czasami powizjonować i pomarzyć i dokładać swoją cegiełkę do tego podejścia. Jeśli słuchasz dłużej to wiesz, że w tym podcaście i w ogóle w całej mojej komunikacji ja na produktywność nie patrzę jako na takie narzędzie do robienia więcej i ciśnięcia więcej, tylko zdecydowanie od innej strony.

Chciałabym, żeby było dużo więcej wyrozumiałości w całej narracji dotyczącej produktywności. Nie chodzi o patrzenie krótkofalowe, tylko o to, jak nam się przez całe życie z nami samymi będzie funkcjonowało. Czy nam się to podoba czy nie – niektórym z nas może się nie podobać – przez całe życie to my będziemy ze sobą, dopóki nie umrzemy. A potem no to nie wiem. Torkowska, bo w filozofię weszłaś tutaj głębiej.

Chciałabym wiedzieć 20 lat temu, że może mi się nie chcieć i że to też jest okej, że może się człowiekowi nie chcieć i że to nie jest wyznacznikiem mojej wartości, czy mi się zawsze chce. Nie kajać się za to, nie oceniać siebie, tylko podejść do tego trochę bardziej procesowo. Bardziej chciałabym powiedzieć na sucho i z pewną dozą wyrozumiałości.

Za dużo kamieni

Ostatni punkt – wisienka na torcie, jak to powiedziałam we wstępie – znów odwołam się do książki „Cztery tysiące tygodni”, bo ostatnio w podcaście też o niej wspominałam autorstwa Olivera Burkemana. Być może kojarzycie taką historyjkę o tym, jak profesor przyniósł słoik, duże kamienie, żwir i wodę. Chodziło o to, jak wszystkie te rzeczy zmieścić do słoika. Rozwiązaniem tej zagadki było to, że najpierw trzeba było włożyć duże kamienie, potem wsypać piasek, a na końcu wlać wodę. To miała być historia, która uświadamia nam istnienie priorytetów w życiu. Jeśli najpierw nawrzucamy sobie piasku, a potem na ten piasek duże kamienie, to one się mogą nie zmieścić, że trzeba umieć dobrze wybierać, to wtedy się te kamienie zmieszczą.

Burkeman bardzo fajnie obrócił tą historię, trochę ją podważył. Okej, priorytety to jedno w życiu. Wybieranie rzeczy ważnych w życiu ma znaczenie. Problem w tym, że tych dużych kamieni jest najczęściej za dużo. Tych rzeczy, które są potencjalnie ważne w życiu i warto byłoby je robić jest tyle, że choćbyśmy nie wiem jakbyśmy się starali, to one się w tym naszym słoiku życia nie zmieszczą. Ten wybór jest na jeszcze zupełnie innym poziomie.

Tak jak powiedziałam w tym pierwszym punkcie, w pierwszej rzeczy, którą chciałabym wiedzieć – wszystko ma swoją cenę. Jeśli ja wybiorę pięć kamieni i tylko te pięć kamieni zmieści się w swoim słoiku, to pozostałe pięć, które zostaną na stoliku nie wejdzie do tego słoika. My potrzebujemy umieć wybierać z tych rzeczy, które są ważne, atrakcyjne, fajne do zrobienia, które być może społeczeństwo nam podpowiada, że powinniśmy zrobić.

Czasem sama mam taką tendencję do tego, że chciałabym wszystko – że chciałabym wiedzieć wszystko, nauczyć się wielu rzeczy, spróbować wszystkiego. Smutna, a może po prostu realistyczna prawda jest taka, że tych dużych kamieni w naszym życiu też jest za dużo i nie jesteśmy w stanie umieścić prawdopodobnie wszystkich. Spośród tych fajnych rzeczy też nie wszystko będziemy robić, nie wszystko warto zaczynać, nie na wszystko będzie miejsce, żeby mogło być w tym słoiku faktycznie dużym kamieniem.

Jestem ciekawa, co Ty chciałbyś/chciałabyś wiedzieć wcześniej. Daj mi znać na kontakt@monikatorkowska.com. Odpisuję, czytam, jestem po drugiej stronie. Albo po prostu na Instagramie monika.torkowska. Jestem tam pod swoim imieniem i nazwiskiem. Bardzo lubię czytać wiadomości od Was i wasze przemyślenia, więc bardzo serdecznie Ciebie zachęcam. Słyszymy się już za 2 tygodnie!

Jeśli podoba Ci się ten odcinek – dołącz koniecznie do osób czytających mój newsletter i odbierz dostęp do materiałów dodatkowych ?

Zdjęcie: unseen studio


Niektóre linki na stronie mogą być afiliacyjne. Jeśli wejdziesz przez taki link na stronę sprzedawcy i dokonasz zakupu otrzymam gratyfikację (nie wpływa to na cenę dla Ciebie). W ten sposób wspierasz moją pracę. Dziękuję!

Przeczytaj też

Zostaw komentarz

Strona wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies. Ok, lubię ciasteczka Czytaj więcej